Sanepid po raz kolejny skontrolował dziś stoiska na Marszałkowskim Kiermaszu Wielkanocnym. Litwini, którzy spali z wędlinami w samochodzie, nie dostali pozwolenia na dalszy handel.
Zarzuty powtarzały się wśród właścicieli pozostałych stoisk. – Dziś sprzedajemy już ciasta i pieczywo w opakowaniach – dodaje inny z wystawców.
Mniej szczęścia mieli przedsiębiorcy z Litwy, którzy sprzedawali regionalne wędliny. – Nocowali w samochodzie, w którym przechowywali też żywność. Dziś nie ma ich już na placu Litewskim. Sanepid nie wydał im pozwolenia na handel – twierdzi inny sprzedawca.
- To pierwszy tak fatalnie urządzony kiermasz, który kontrolowaliśmy – ocenia Paweł Policzkiewicz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej w Lublinie. - Żywność przechowywana była w zbyt wysokiej temperaturze, brakowało też bieżącej wody do mycia rąk. A sprzedawcy nie mieli dokumentacji lekarskiej do celów sanitarno – epidemiologicznych – dodaje dyrektor.
Zdaniem Policzkiewicza, odpowiedzialność za sanitarne uchybienia na przedsiębiorcach, ale w dużej mierze na organizatorze, czyli Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubelskiego.
Urząd z kolei nie sobie nic do zarzucenia. – Dobrze się stało, że sanepid skontrolował stoiska. Ci, którzy nie spełnili warunków sanitarnych, nie powinni handlować na Pl. Litewskim - komentuje Piotr Franaszek z Departamentu Promocji UM.
- Zasady obowiązujące sprzedawców ustaliliśmy z nimi dużo wcześniej. Wcale nie musieliśmy zapewniać im bieżącej wody, ani noclegów – twierdzi.
Na koniec kontrola
We wtorek inspektorzy sanepidu skontrolowali 11 z 12 stoisk.
– W każdym było coś nie tak. Wypisaliśmy mandaty w wysokości od 50 do 300 złotych – mówi Barbara Sawa -Wojtanowicz z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
Na dodatek dwóch sprzedawców było nietrzeźwych. Nie każdy chciał udostępnić swoje stoisko do kontroli. Ale inspektorom sanepidu towarzyszyli policjanci.