13 grudnia na zawsze zmienił życie tysiącom Polaków. Ci, którzy najbardziej ucierpieli, dziś nie czują się bohaterami.
Noc z 12 na 13 grudnia 1981 roku. Do siedziby "Solidarności” przy ulicy Królewskiej w Lublinie wkraczają Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO). Zaczynają się aresztowania. Na wprowadzenie stanu wojennego odpowiadają lubelskie zakłady. Strajki wybuchają w Agromecie, UMCS, Cukrowniach Lublin i Opole. W WSK Świdnik zaczyna się strajk okupacyjny. W nocy z 15 na 16 grudnia ZOMO rozpoczyna pacyfikację fabryki. Kilkadziesiąt czołgów otacza fabrykę. - 16 grudnia zdecydowaliśmy się opuścić zakład. Żeby nie doszło do rozlewu krwi - mówi Stanisław Pietruszewski, przywódca strajku w WSK Świdnik. - Kiedy następnego dnia wróciłem do domu, już tam na mnie czekali.
W więzieniach Pietruszewski spędził rok i dziewięć miesięcy. Stracił zdrowie. Ale najbardziej go bulwersuje, że oskarżający go wtedy prokurator dostał pracę w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie. - Jak on może pomagać ludziom szukającym sprawiedliwości? - pyta Pietruszewski. - A jego koledzy? Jeden jest sędzią Wojskowego Sądu Najwyższego. W sądach wciąż pracują ci, którzy nas wtedy sądzili.
Blajerski wspomina prokuratora Tadeusza K., swojego kolegę z liceum, który wciąż aktywnie działa w lubelskiej prokuraturze. - Wydał zgodę rodzinie na widzenie ze mną. A wiedział, że dwa dni wcześniej przetransportowano mnie do Warszawy. Moje córki, 5- i 6- letnia, stały na mrozie przez 8 godzin czekając na to widzenie. Rozchorowały się. To była podłość. Nigdy mnie nie przeprosił. Nie podajemy sobie ręki.
Robert Bednarczyk, prokurator apelacyjny w Lublinie mówi, że w roku 90 i 91 prokuratorzy zostali poddani weryfikacji. - Wszyscy przeszli ją pozytywnie. Jeżeli ktoś zachowywał się godnie i nie dopuścił się w związku ze stanem wojennym przestępstwa, to nie można go dyskredytować. To była bardzo trudna sytuacja - trzeba było wykonywać rozkazy. Ale równocześnie doskonale rozumiem żal i złość ludzi, którzy doznali w tamtym czasie poniżenia i upokorzenia.
- Rozliczać - mówi kategorycznie Blajerski. - Kodeks moralny to standard demokratycznego państwa. - Tych ludzi trzeba usunąć z wymiaru sprawiedliwości - nie ma wątpliwości Pietruszewski.