Jedni kradną kwiatki, drudzy metalowe elementy, jeszcze inni przywłaszczają… całe mieszkania. Złodzieje i wandale nie ociągają się nawet podczas epidemii, bo gdy mieszkańcy siedzą w domach, to rzadziej patrzą na to, co się dzieje na ulicach
O problemie ze złodziejami otwarcie mówi Biuro Miejskiego Architekta Zieleni, które odpowiada za roślinność na miejskich terenach. Kwiaty już od dawna dostają skrzydeł, ale tej wiosny jakby częściej. – Kradzieże roślin z rabat zdarzają się co roku – przyznaje Monika Głazik z biura prasowego Ratusza. – Czasami jest to parę sztuk. Czasami, jak niestety w tym roku, więcej.
– Złodziei nie odstrasza nawet zakaz wychodzenia z domu – przyznaje Urząd Miasta, który wczoraj poskarżył się na kradzieże zieleni z dwóch skwerów na Dziesiątej, urządzonych zaledwie jesienią. – Już w lutym tego roku ukradziono 20 sztuk wiciokrzewów posadzonych wzdłuż pergoli. Złodziej nie oszczędził nawet stalowych linek, po których miały piąć się rośliny – informują urzędnicy. – Uzupełniliśmy rabatę o brakujące pnącza, ale nie minęło kilka tygodni a łupem padły 52 sadzonki róż oraz kilka sztuk traw i tawuł. W wielu innych miejscach sytuacja jest podobna.
– Przy Bernardyńskiej i Wesołej zginęło 20 jałowców i kilka tawuł – odpowiada Monika Głazik, którą pytamy o inne przykłady kradzieży sadzonek. Urzędników nie dziwią już także regularne kradzieże kwiatków z donic wystawianych w centrum miasta około połowy maja. Również regularnie znikają kwiaty ze skweru urządzonego na Czubach przy ul. Biedronki. – W okresie kwitnienia giną hortensje. Uzupełniamy je od trzech lat.
Ale nie tylko rośliny znikają w niewyjaśnionych okolicznościach.
Wandale lub zbieracze złomu niszczą metalowe ławki na urządzonym przez kolej placu przy ul. Kunickiego. Mowa o skwerze Chrostowskiej położonym u wyjścia z tunelu pod peronami stacji Lublin Główny.
Zjawisko znikających ławek zaobserwował jeden z naszych Czytelników, który zainteresował nas problemem. – Przechodząc przez nowy skwer przy dworcu PKP, zauważyłem pocięte ławki ze stali nierdzewnej – napisał jeden z mieszkańców, którego zdaniem ławki są po prostu rozkradane na złom. – Myślę, że wystarczy przejrzeć zapis z kamer.
– U nas najwięcej jest kradzieży mieszkań, jeżeli można tak zakwalifikować samowolne zajmowanie lokali przez dzikich lokatorów. Rocznie mamy od 30 do 40 takich przypadków – mówi Łukasz Bilik, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych. – Poza tym zdarzają się kradzieże prądu, drzwi wejściowych, jeżeli są metalowe, zapewne na złom, czy kradzieże bram wjazdowych na posesję. Czasem giną też żarówki.
Epidemia koronawirusa okazała się wybawieniem dla… koszy na śmieci z przystanków komunikacji miejskiej. W zeszłym roku zginęło ich 140, w tym roku już kilkadziesiąt, ale teraz nikt ich już nie kradnie. – W czasie pandemii nie notujemy kradzieży koszy, tak samo jest w przypadku dewastacji przystanków czy wiat – informuje Weronika Opasiak, rzeczniczka Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. – Akty wandalizmu, jeśli się zdarzają, to sporadycznie.