Rządowe pieniądze na podręczniki dla dzieci z biednych rodzin nie są w pełni wykorzystywane – alarmuje poseł Lech Sprawka. W ubiegłym roku nasz region zwrócił do kasy państwa ponad 170 tys. zł.
– Zainteresowanie jest bardzo duże i chwała Bogu, bo są na to fundusze – cieszy się Marek Kwieciński, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 im. Tadeusza Kościuszki w Świdniku. – Rodzice codziennie przychodzą po wnioski.
– Mamy 52 uczniów, a wpłynęło już 15 wniosków – podaje Waldemar Potęga, dyrektor podstawówki w Brzostówcu pod Radzyniem Podlaskim.
Aby dostać refundację, rodzice powinni złożyć wniosek w sekretariacie szkoły, zwykle do początku września. Szczegółowe procedury i terminy ustalają poszczególne gminy.
Niektórzy rodzice, ze względu na sporą liczbę dokumentów, mają z tym problem.
– Do wniosku należy dołączyć m.in. oświadczenie o pobieranych zasiłkach, zaświadczenie o dochodach rodziny, wyliczyć dochód netto na jedną osobę… – narzeka jeden z rodziców, który stara się o dofinansowanie dla swojego dziecka.
– Do kuratora nie docierają sygnały od zainteresowanych, że mają trudności w uzyskaniu dofinansowania – zapewnia Jolanta Misiak z Kuratorium Oświaty w Lublinie. – Wynika to przede wszystkim z faktu, że wszelkie formalności rodzice załatwiają w szkole. I tam otrzymują niezbędną pomoc w tej sprawie.
Jednak mimo sporego zainteresowania rodzin, gminy nie wykorzystują wszystkich pieniędzy z rządowego programu. – Zwroty w skali całego kraju sięgają ok. 35 proc. przyznanej kwoty – twierdzi poseł Lech Sprawka (PiS), członek Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Dlaczego tak się dzieje? – Rozporządzenie w tej sprawie z roku na rok publikowane jest coraz później – przekonuje Sprawka. – W tym roku ukazało się pod koniec lipca.
Sprawka uważa też, że samorządy wykazują zbyt małe zainteresowanie wykorzystaniem tych pieniędzy.
W Lubelskiem w ubiegłym roku nie wykorzystano ponad 170 tys. zł z przyznanej kwoty (4,7 mln zł), zaś w 2008 r. zwrot wyniósł aż 590 tys. zł (z 2,9 mln zł).