Real w Lublinie zwalnia ludzi i zmniejsza wynagrodzenia – alarmują pracownicy hipermarketu. – Ludzie podpisują aneksy ze łzami w oczach – potwierdzają związkowcy.
Informacje o zwolnieniach załogi w Realu potwierdzają związkowcy. Ich zdaniem, pracowników najbardziej dotknęły cięcia pensji. – Niewielka grupa otrzymała wypowiedzenia, ale prawie całej załodze zredukowano etaty do 719 zł. Ludzie podpisują aneksy ze łzami w oczach – mówi Grażyna Przysiężniak, z zakładowej Solidarności. – Jest też wiele osób, którym zaproponowano pracę na pół etatu. Zarobki oscylują więc wokół 500 zł miesięcznie.
Związkowcy zamierzają walczyć. – Konsultujemy się z prawnikami i wystąpimy z pismem do dyrekcji. Domagamy się negocjacji – mówi Przysiężniak.
Według pracowników marketu, oszczędzanie na załodze nie poprawi wyników finansowych firmy. – Przecież im mniej kasjerek, tym gorsza jakość obsługi. A klient, który musi stać w długiej kolejce szybko do nas nie wróci – tłumaczy Przysiężniak.
W lubelskim Realu pracuje około 230 osób. Załoga obawia się, że styczniowe redukcje to dopiero początek. – Mówi się, że za ok. trzy miesiące mogą być kolejne zwolnienia. Ludzie się boją – mówi Przysiężniak.
Real tłumaczy, że cięcia są konieczne z uwagi na "trudną sytuację ekonomiczną” lubelskiej placówki. I zapewnia, że ich zakres jest mniejszy, niż sugerują związkowcy.
– Zdecydowano się na zmniejszenie wymiaru czasu pracy w przypadku ok. 17 etatów – mówi Grzegorz Nowak z biura prasowego Real Polska. – W zdecydowanej większości przypadków nastąpiło na mocy porozumienia stron – podkreśla.
Inni też oszczędzają
Podwyżek i pracy na pełny etat domagają się też pracownicy sklepów Jysk. Sprzeciwiają się, wprowadzonym przez spółkę cięciom. Coraz więcej pracowników jest zatrudnianych tylko na część etatu. Przedstawiciele firmy tłumaczą to spadkiem obrotów. Według spółki, ograniczenia czasu pracy, to sposób na uniknięcie zwolnień grupowych.