Nie było łatwo, ale wreszcie jest pierwsza wygrana Lublinianki na swoim stadionie. Udało się za trzecim podejściem. Drużyna Dariusza Bodaka pokonała Victorię Żmudź 1:0
W dwóch dotychczasowych meczach przed własną publicznością klub z Wieniawy nie rozpieszczał swoich kibiców. Na dzień dobry było 0:0 z Kryształem Werbkowice, a później 0:1 z Ładą Biłgoraj. W sobotę znowu długo zanosiło się na bezbramkowy remis.
W pierwszej połowie podopieczni trenera Bodaka nie mieli pomysłu, jak rozmontować defensywę rywali. Chęci też było niewiele. W 12 minucie w Lublinie mógł się przypomnieć Erwin Sobiech, ale zamiast do siatki „Edzio” przymierzył w słupek. Po stronie miejscowych najgroźniejszy był Jarosław Milcz. Świetnie między słupkami dwa razy spisał się jednak kolejny z byłych graczy Lublinianki Marcin Zapał i Milcz musiał obejść się smakiem.
Po zmianie stron gospodarze ruszyli do ataku z większym animuszem. I szybko powinny przyjść efekty. Ponownie dobrą okazję zmarnował jednak Milcz, a po chwili Rafał Stępień. Kluczowa dla losów spotkania okazała się 68 minuta. Wówczas na boisku zameldował się Krzysztof Rybak. Pozyskany w lecie z Motoru nastolatek na kwadrans przed zakończeniem spotkania świetnie wyszedł do piłki po zagraniu Sebastiana Wrzesińskiego i sfinalizował kontrę Lublinianki celnym strzałem do siatki. Na dodatek Rybak zaprezentował efektowną „cieszynkę” – salto.
Kolejne fragmenty to próby Victorii, która rzucała długie piłki na aferę i trzeba przyznać, że kilka razy robiło się groźnie. Wydawało się, że klub z Wieniawy uniknie nerwowej końcówki, kiedy z rzutu wolnego świetnie przymierzył Paweł Dzyr. Zapał nawet nie drgnął. Z pomocą przyszedł jednak sędzia, który bramki nie uznał. Powód? Rzut wolny pośredni, z którego nie można bezpośrednio uderzać na bramkę.
ZDANIEM TRENERÓW
Piotr Moliński (Victoria Żmudź)
– Jeśli chodzi o grę, to jestem zadowolony z zespołu. Myślę, że główną przyczyną porażki była kadra, którą dysponowałem na to spotkanie. Pojawiły się u nas kontuzje i nie mogliśmy skorzystać z trójki zawodników, od których można powiedzieć, że zaczynam ustalanie składu: Kamila Przychodzenia, Tomka Pogorzelca i Jury Furty. Młodzież weszła na boisko i spisała się bardzo dobrze. Mecz ogólnie był dobry. Lublinianka strzeliła jedną bramkę i wygrała. Mieliśmy dobrą sytuację po rzucie wolnym, ale to właśnie ta akcja skończyła się kontrą i zwycięskim trafieniem dla rywali. Szkoda, że nie przerwaliśmy tej akcji, nawet kosztem żółtej kartki.
Dariusz Bodak (Lublinianka)
– Trzeba podzielić ten mecz na dwie odsłony. Pierwsza, w której przespaliśmy 45 minut z niewiadomych przyczyn. Mam nadzieję, że tylko atmosferycznych. W szatni porozmawialiśmy sobie po męsku. Dzięki temu było widać większe chęci, zaangażowanie i wolę walki w drugiej odsłonie. Wydaje mi się, że byliśmy coraz groźniejsi, ale ciągle brakowało udokumentowania naszej przewagi golem. W końcu się jednak udało. Powoli, ale się rozpędzamy. Potrzebujemy jednak jeszcze trochę czasu, żeby wszystko działało tak, jak byśmy sobie tego życzyli.
Lublinianka Lublin – Victoria Żmudź 1:0 (0:0)
Bramka: Rybak (75).
Lublinianka: Żuber – Dzyr, Stępień (83 Stępień), Maliszewski, Futrzyński, Kośka, Pikul (90 Rasiński), Rejmak (86 Kowalczyk), Wrzesiński, Rapa (68 Rybak), Milcz (71 Iwańczuk).
Victoria: Zapał – Brzozowski (71 Lecki), Skowronek, Paskiw, Stańczykowski, Persona (90 Flis), Kuczyński, K. Sawa, Ścibior, Sobiech, Fronc (21 J. Sawa).
Żółte kartki: Milcz, Kuzioła – Brzozowski, Ścibior.
Sędziował: Maciej Wieliczuk (Biała Podlaska).