Zakonnica, była już nauczycielka przedszkola Sióstr Nazaretanek w Łukowie, za znęcanie się nad wychowankami ma stanąć przed sądem. Ale ten zlecił prokuraturze uzupełnienie postępowania przygotowawczego.
O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy już w styczniu. Wtedy Prokuratura Rejonowa w Puławach skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko siostrze Sylwii Marii J.
Co ustalili śledczy? Do znęcania się – psychicznego i fizycznego – nad małoletnimi wychowankami placówki miało dochodzić przez nieco ponad rok. Wszystko wyszło na jaw w 2019 roku, gdy sprawę do Kuratorium Oświaty zgłosili rodzice jednego z pokrzywdzonych przedszkolaków.
Lista przewinień, które prokuratorzy postawili zakonnicy, jest spora. – Krzyczała na małoletnich, szarpała, chwytała, ciągnęła za nadgarstki. Zaklejała usta taśmą, wiązała ręce i nogi – wyliczała nam w styczniu Katarzyna Abramowicz–Piłat, zastępca prokuratora rejonowego w Puławach.
Z ustaleń śledczych wynikało, że jako rodzaj kary „zamykała dzieci w ciemnym pomieszczeniu do przechowywania sprzętu”. Jednego z wychowanków miała uderzyć w pośladki. A dwa dni później chwyciła innego chłopca w okolicy pachy i spowodowała u chłopca widoczne obrażenia ciała. Były obrzęki i zaczerwienienia. Chłopiec musiał pozostać przez kilka dni w domu. Z kolei dziewczynce zakonnica miała naderwać ucho.
Podejrzana nie przyznała się do zarzucanych jej czynów. Jak udało nam się ustalić, kobieta jest zakonnicą od blisko 30 lat. W sumie miała znęcać się nad ośmioma wychowankami. Niektórzy rodzice przenieśli swoje pociechy do innego przedszkola w Łukowie.
Okazuje się jednak, że sprawa przed Sądem Rejonowym w Łukowie jeszcze nie ruszyła, bo ten skierował ją z powrotem do prokuratury. – Sąd Rejonowy zlecił uzupełnienie postępowania przygotowawczego – informuje prokurator Abramowicz–Piłat. – Chodzi o przeprowadzenie badania sądowo – psychiatrycznego podejrzanej i uzyskanie opinii co do jej stanu zdrowia psychicznego, a także możliwości jej uczestniczenia w toczącym się postępowaniu karnym i sprawowania obrony w sposób samodzielny i rozsądny – tłumaczy pani prokurator.
Podejrzana siostra nie pracuje już w łukowskiej placówce. W grudniu 2019 roku przedszkole zamieściło jej oświadczenie, które nadal można bez trudu odnaleźć w internecie. „Czasami zdarza się, że któreś dziecko niebezpiecznym zachowaniem przekroczy pewną granicę. Wtedy wszyscy musimy się zatrzymać i po prostu dać sobie chwilę na przywrócenie tej harmonii, która na ogół nam towarzyszy. Tak było i w tym przypadku” – czytamy. Dalej podejrzana pisała m.in.: „dzieci przychodzą ze swoimi emocjami, problemami, nastrojami, ale my umiemy wychodzić im naprzeciw i są to metody działań pozytywnych”.
Odwołując się do konkretnych incydentów, siostra zapewniała, że „nic nie zostało przekroczone ani nie zdarzyło się żadne uchybienie z jej strony”. „Zadziwiająca jest dla nas pewnego rodzaju eskalacja przez rodzica zdarzenia, które dopiero po dwóch dniach znalazło swoje ujście w jego działaniu. Nie rozumiem tego i to boli”.