Rozmowa z Pauliną Sykut z Puław, pogodynką TV Polsat i Polsat News, która wygrała I edycję "Tylko nas dwoje”
• Śpiewałaś w programie z Ivanem Komarenko. Jak układała się wasza współpraca?
• A jak zareagowałaś na wiadomość, że to on będzie twoim partnerem?
– Najpierw był szok, jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić.
• Nie należysz do jego fanek?
– Nawet nie o to chodzi… Miałam śpiewać z Mietkiem Szcześniakiem i na to się nastawiłam. Pomyślałam, że pomoże mi podszkolić warsztat. Ale później doszłam do wniosku, że to może być ciekawe doświadczenie.
• Czy osobie, która na co dzień pracuje przed kamerami, było łatwiej w telewizyjnym show?
– To była dla mnie zupełnie nowa sytuacja, chociaż pewne doświadczenie ze śpiewem miałam, brałam m.in. udział w II edycji "Idola”. Kamery mnie nie przerażają, podobnie jak program na żywo. Pracuję w telewizji od 2003 r., od dwóch lat na żywo. Więc poniekąd było mi łatwiej.
• Jak to wszystko wyglądało od kuchni?
• Ile musieliście ćwiczyć?
– Mniej więcej godzinę dziennie, ale bardzo intensywnie. W poniedziałek wybieraliśmy wersję piosenki na następny koncert. Mieliśmy próby z akompaniatorem, który nagrywał nam "szkielet” formy danego kawałka. W piątki na próbie generalnej ćwiczyliśmy z orkiestrą i nagrywaliśmy już całość. To był ostatni moment na poprawki, ćwiczyliśmy również choreografię.
• Mieliście jakieś wpadki?
– Nie przypominam sobie. Najważniejsze, że nigdy nie zapomnieliśmy tekstu, a niektórym parom zdarzało się to nagminnie.
• Co było dla ciebie najtrudniejsze?
– Pokonanie swoich wewnętrznych barier. Nie jestem aż tak przebojowa, trochę czasu zajęło mi, żeby się otworzyć i oswoić ze sceną, publicznością, trenerami. Ludziom się wydaje, że w takim show uczestnicy na pewno udają. Ale nie ma takiej możliwości, emocje zawsze są prawdziwe. Mimo że to przede wszystkim zabawa.
• A kiedy emocje były największe?
– Denerwowałam się przed każdym występem. Z trudem się też powstrzymywałam, kiedy jurorzy krytykowali Ivana. Dużo nerwów kosztował mnie również odcinek, kiedy byliśmy zagrożeni. No i, oczywiście, finał. Chociaż w trakcie tego koncertu nie miałam właściwie czasu, żeby się nad czymkolwiek zastanawiać. Śpiewaliśmy trzy piosenki, po każdym występie musieliśmy się przebrać, poprawić makijaż. Wszystko działo się w błyskawicznym tempie.
• Miałaś momenty, kiedy chciałaś to wszystko rzucić?
– Zdarzały mi się chwile załamania. Ale nie chciałam rezygnować, bo chciałam śpiewać. Takie momenty nawet mnie mobilizowały do tego, żeby się nie poddawać i iść do przodu.
• Co ten program zmienił w twoim życiu?
– Na pewno pokonałam samą siebie; bariery, które mnie hamowały. Nabrałam pewności siebie. Pomoże mi to też w pracy zawodowej. Poza tym, postanowiłam rozwijać się w kierunku muzycznym.
• Masz już jakieś konkretne plany?
– Na razie nie. Ale na pewno się tym zajmę. Przede mną koncert na festiwalu Top Trendy w najbliższą sobotę, który był jedną z nagród. A później zobaczymy.