- Za bardzo kocham życie i jego spokojny stan, by uprawiać sporty ekstremalne. To jest igranie ze śmiercią - mówił jeszcze nie tak dawno Waldemar Goszcz, model, wokalista i aktor-amator, znany z serialu "Adam i Ewa”. Tymczasem zginął w wypadku drogowym pod Ostródą. Lancia combi, którą prowadził idol nastolatek, mknęła
z prędkością powyżej 150 kilometrów na godzinę. W zderzeniu czołowym z fordem escortem nie miał szans. Poniósł śmierć
na miejscu
Jak doszło do tragedii?
Goszcz wracał z Gdańska do Warszawy. Pasażerami jego lancii byli: aktor Radosław Pazura, młodszy brat Cezarego oraz kompozytor Filip Siejka. W pewnym momencie ulubieniec publiczności zaczął wyprzedzać busa. Droga była wyjątkowo wąska, a z naprzeciwka jechał ford escort, prowadzony przez 25-letniego Jakuba K. Goszcz nie zdążył wrócić na swój pas i doszło do zderzenia czołowego. Jego lancia nadaje się do kasacji. On sam zginął na miejscu. Gdy oddawaliśmy ten artykuł do druku, kierowca forda był w stanie krytycznym. Filip Siejka ma pękniętą śledzionę. W chwili wypadku Radosław Pazura spał na tylnym siedzeniu i prawdopodobnie dlatego ucierpiał najmniej. Ma złamaną lewą nogę. Nie chce rozmawiać z prasą na temat tego, co się stało.
Żył szybko i intensywnie
Kariera Waldemara Goszcza zaczęła się dziesięć lat temu. Właśnie wtedy przyjechał do Warszawy z rodzinnego Wolborza. Był wysoki, dobrze zbudowany i pięknie opalony. Któregoś dnia na ulicy zaczepił go właściciel renomowanej agencji modeli i z miejsca zaproponował mu pracę.
- Moi rodzice mieszkają na wsi - opowiadał o sobie. - Mają dom, który razem wybudowaliśmy. Ziemię zabrało państwo na rentę dla babci. Przyjechałem do Warszawy, aby bić się o swoje. Osiągnąłem wiele, ale nie jestem zepsuty. Może to naiwne, ale wierzę w uczciwość. Jestem ambitny i pazerny na życie.
W 1993 roku, w wieku 19 lat, Goszcz zdobył tytuł "Twarz Roku”. Chodził po wybiegach u najsłynniejszych projektantów i wygrywał castingi do reklam telewizyjnych oraz billboardów. Jego twarz stała się rozpoznawalna. On jednak wciąż chciał czegoś nowego. Pasjonował się muzyką, więc założył boysband HiStreet. Potem postanowił zostać aktorem. Wziął udział w zdjęciach próbnych do telenoweli "Adam i Ewa” i od razu dostał główną rolę. Dzięki serialowej popularności mógł nagrać solową płytę, zatytułowaną po prostu "Waldek Goszcz”.
- Jest we mnie wulkan, który nie pozwala mi do końca być wyciszonym facetem - zwierzał się Goszcz w wywiadach.
- Był wrażliwy, szczery i spontaniczny - tak zapamiętała go aktorka Katarzyna Chrzanowska, z którą grali zakochaną parę w "Adamie i Ewie”. - Żył szybko i intensywnie. Nie mogę się pozbierać, bo straciłam w nim wielkiego przyjaciela. Widziałam Gońka tydzień przed śmiercią. Przeklinał wtedy swój samochód. Żałował, że w ogóle go kupił. Wydał na niego mnóstwo pieniędzy, a w ostatnim czasie nie miał stałej pracy. Musiał chałturzyć, żeby spłacać raty. Słyszałam, że jechał za szybko, ale wiem, że w takim aucie nie czuje się prędkości. Nie potrafię pogodzić się z jego śmiercią, tym bardziej że mieliśmy tyle wspólnych planów. W lutym wybieraliśmy się razem do Chicago ze spektaklem dla Polonii. Goniek za wszelką cenę chciał być aktorem. Bolało go, że traktowano go jak amatora. Po jego śmierci - jak na ironię - wszystkie media trąbią, że zginął aktor Waldemar Goszcz. To okrutne i niesprawiedliwe. Znałam go dość dobrze i wiem, że nie był żadnym gwiazdorem. Tak naprawdę był człowiekiem zagubionym, bezbronnym jak dziecko. Zginął jak jego idol James Dean.
-- Waldek nie bardzo pasował do okrutnego świata show-biznesu - uważa aktor Jarosław Jakimowicz ("Młode wilki”). - Był prostolinijny i szczery. Nie wstydził się swojego pochodzenia. Wręcz przeciwnie - stale podkreślał, że pochodzi ze wsi.