Widownia zamiera. Jurij bierze kilka pustych butelek. Rozbija je i kładzie się na ostrym jak brzytwa szkle. Prosi sześć osób z sali, aby stanęły na nim. Widownia zamiera, ale Jurij nic sobie z tego nie robi i sześć osób łazi po nim wte i wewte. - Każdy może to zrobić - mówi Jurij. Może i tak, ale mało kto próbuje
i mało kto spędził sześć lat życia w jednej z najlepszych jednostek specjalnych na świecie.
Tajemnica
I choć nie wygląda, to raczej nie ma szans, by ktokolwiek normalny dałby mu radę.
- Sport uprawiam od piątego roku życia. Wciągnął mnie w to mój ojciec, pracownik wojskowego wywiadu ZSRR podczas II wojny światowej - wspomina Jurij, który ma za sobą sześć lat służby w radzieckim
Specnazie.
Jednak o swoich akcjach nie chce mówić.
Tajemnica.
Można się tylko domyślać, że gdyby był niemrawym chuderlakiem, nie trafiłby do takiej jednostki, ani się w niej długo nie utrzymał.
- Do wojska idą uformowani duchowo i fizycznie mężczyźni - twierdzi. Dziś uczy sztuk walki policjantów w Wadowicach, ale żyje z czegoś zupełnie innego. - Nazywają mnie "człowiek-rekord” - mówi o sobie z dumą i pokazuje rosyjską księgę rekordów z 2001 roku, w której został wpisany jako pierwszy człowiek, który wykonuje tak wiele niebezpiecznych rzeczy. Jakich?
Koncentracja energii
Asystent kładzie na jego klatce piersiowej ogromny kamień. Wali w niego młotem.
Kamień się rozpada, a Jurij uśmiecha.
Metalowy ostry pręt o grubości 18 mm Jurij przykłada sobie pod jabłko Adam... i zgina.
Gnie także grube stalowe pręty w rękach. - Jak miałem 15 lat, to rozbijałem dłonią cegłówkę, a gwoździa wbijałem ręką - opowiada z uśmiechem niewiniątka. - Trzytonowy samochód na mnie wjeżdża, 800-
kilogramowy łańcuch zrywam w rękach, a jednym ciosem wbijam gwóźdź w trzy deski o grubości 3 cm.
Rambo to komediant
Ale nawet jemu zdarzają się błędy. Kiedyś się potknął i upadł na szkło, które wbiło mu się aż do kości. Przewrócił się tylko dlatego, że był zmęczony po czterech pokazach.
Pojechał do szpitala?
Nie. Zacisnął zęby i sam sobie powyciągał szkło. - Trzeba być zawsze czujnym jak kot - przestrzega. - Bo w życiu jak na wojnie. Najprostsza rzecz może zabić.
Żonie nic nie powiedział
- Moim córkom nie pozwoliłbym na to, co robię, ale z syna byłbym dumny - mówi ojciec 9-letniej Lizy i 2-letniej Ani.
A żonie nie przeszkadza ten "zdrowy tryb życia”?
- Przed ślubem nawet się nie zająknął o swoim zajęciu - mówi Natalia Ziniewicz. - Jak go zobaczyłam na pokazie, to dostałam szoku. Ale już się przyzwyczaiłam i mnie to nie przeraża. Czy da się go od tego odciągnąć? Nie ma mowy - mówi.
A Jurij tylko się uśmiecha