To jest skandal, że sześćdziesiąt parę kobiet zostaje ekskomunikowanych, dostają najcięższą karę w Kościele, a ten łajdak zostaje wikarym i ma to wszystko (przepraszam) w dupie. I się śmieje. Marzę o tym, żeby w sobotę stanęło pod Teatrem Osterwy 100 moherowych beretów.
Moment premiery jest dla mnie momentem szczególnego szczęścia. Takiego, które się rzadko trafia w życiu. Dlatego, że po raz trzeci zostałem zaproszony do współpracy w Teatrze Osterwy. A podkreślę, że w sensie artystycznym, nie politycznym, jestem wygnańcem. Jestem emigrantem. To znaczy, że nie mam prawa wstępu do gdańskiego teatru Wybrzeże. Chyba, że sobie kupię bilet, założę maskę, nierozpoznany wejdę na widownię. Nie mam prawa tam wstępu. Zostałem stamtąd wyegzorcyzmowany na wiele lat.
Więc to, że znalazłem małą ojczyznę, która nie dość, że mnie przytuliła z ogromną czułością to dała mi ta ojczyzna "emigracyjna” możliwość realizacji fantastycznych idei artystycznych i teatralnych.
Za to jestem niesłychanie wdzięczny dyrekcji Teatru Osterwy i mówię to ze wzruszeniem. Dziękuję Krzysztofowi Babickiemu, który też jest emigrantem z Gdańska i który drugiego takiego emigranta przytulił i przygarnął.
To jest niebywałe, że znalazłem takie miejsce na świecie, gdzie mogę napisać sztukę i gdzie jest tak wspaniały zespół, który moją najnowszą sztukę zagra. Z taką czułością, fachowością, z taką delikatnością, z takim znawstwem.
Po tej sztuce dostałem deszcz propozycji i zaproszeń do napisania kolejnej sztuki z różnych teatrów. Może tak działa promocyjna siła Teatru Osterwy z Lublina.
Zacytuję fragment z Konrada Wallenroda: " Szczęścia nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie”. Więc to szczęście ja znalazłem w Lublinie.
O Lublinie
W Gdańsku to wszystko jest fikcja i lipa, dekoracja do filmu wybudowana po 1947 roku. I w związku z tym ja mam zawsze takie poczucie, że w Lublinie dotykam historii Polski. Tak jak w Krakowie i we Lwowie. W Lublinie mam poczucie, że obcuję z historią Polski.
O betankach
Zastanawiam się, co jest w takim mężczyźnie, którego gdybyście zobaczyli na oczy, jest ani urodziwym, ani inteligentnym, jest przeciętnym dziadem polskim. Młodym, 35-letnim dziadem, który nic w sobie nie ma a uwodzi dwadzieścia kobiet. To jest pytanie do psychologów społecznych. Ja próbowałem w sztuce na to odpowiedzieć.
Jest taka scena kiedy ksiądz Zapaliczko (bo tak nazywa się w mojej sztuce) uczy modlitwy Matkę Generalną. W tym momencie ona przechodzi na jego stronę. W tym momencie jest jak z plasteliny. Już jest jego. Już ją ma. I on o tym wie.
Ale zwróćcie Państwo uwagę, co on w tej scenie stosuje. Co on jej mówi w tym momencie. Tam pada pięć, sześć bardzo prostych zdań. To nie są jakieś super czary mary. Ten bardzo przeciętny mężczyzna, nijaki, właściwie wymoczek mówi bardzo proste rzeczy. Ale takie, które kobieta chce usłyszeć w tym monecie. I na tym to polega.
O Kalibabce
I okazało się, że nie było w tej historii jakiejś głębinowej tajemnicy. To był prosty, prymitywny chłopak, który mówił proste rzeczy, które one chciały usłyszeć: "Jesteś piękna”, "Takiej kobiety jak ty jeszcze nie spotkałem nigdy w życiu”, "Jak ty się modlisz to z Tobą się modlę i mogę modlić do końca życia”. To są proste grypsy.
O łajdaku i Kościele
To jest skandal, że sześćdziesiąt parę kobiet zostaje ekskomunikowanych, dostają najcięższą karę w Kościele, a ten łajdak zostaje wikarym i ma to wszystko (przepraszam) w dupie. I się śmieje. I jest nagrodzony.
On jest symbolem zła, zła bezczelnego, chamskiego, pewnego siebie, rozpychającego się zła. Męskiego zła. Nie jest ukarany.
I tu jest pytanie do nas wszystkich, do Kościoła: Jak to tak może być, że taki łobuz nie jest ukarany, jest nagrodzony. Bo on de facto jest nagrodzony.
O arcybiskupie i moherowych beretach
To jest mój przypis do obecnej sytuacji Kościoła w Polsce, na którym mi zależy. W tym sensie mi zależy, że jestem członkiem tej wspólnoty i zależy mi, żeby ona nie była łajdacka, żeby była jakąś jasnością. Jakąś światłością. Żeby miała więcej światłości niż cienia.
Czy nie boję się protestów? Marzę o tym, żeby w sobotę stanęło pod Teatrem Osterwy sto moherowych beretów z transparentami niedopuszczającymi publiczności do teatru. Jeżeli cokolwiek się stanie, to uprzedzam, że nie wynająłem tych pań.
Po "Sarmacji” Jerzy Robert Nowak, ich ideolog, napisał całkiem sporą interpretację. I tam mnie straszliwie dostało. A wiecie dlaczego? Ja jestem w tych mediach zawsze traktowany jako Żyd. Mam żydowskie korzenie, ale nie jestem Żydem. Pochodzę z rodziny wielonarodowościowej, gdzie był właściwie sześć narodowości. Tak samo jak nie odcinam się od korzeni żydowskich, nie odcinam się od korzeni austriackich, ukraińskich i polskich.
Po procesie z księdzem prałatem Jankowskim (niech mu ziemia lekką będzie) zostałem dyżurnym Żydem w ich radiostacji. Okazało się, że "Sarmacja” została napisana z żydowskiego punktu widzenia, to znaczy, że żaden Polak by tak "Sarmacji” nie napisał. A Żydek tak. Cała moja rodzina brała w ruchu oporu w czasie drugiej wojny światowej i zapłaciła za to bardzo wysoką cenę. A rodzina księdza prałata Jankowskiego należała do pierwszej grupy narodowościowej z volkslisty. A mimo tego powiedział, że jestem człowiekiem, którego bycie jest niegodne Polaka.
I to była dobra reklama.
Więc moherowych beretów w Lublinie się nie boję.
(Zapis wypowiedzi Pawła Huelle podczas konferencji prasowej w Teatrze Osterwy)