W USA dzienna liczba zgonów z powodu Covid-19 przekroczyła tysiąc, w Brazylii potwierdzono blisko 68 tys. nowych zakażeń w ciągu doby, a Czarnogóra, która w maju ogłosiła, że zwalczyła koronawirusa przywróciła właśnie stan epidemii. SARS-CoV-2 miał w lecie odpuścić, ale się na to nie zanosi.
Według czwartkowych statystyk w Stanach Zjednoczonych zanotowano ponad tysiąc zgonów z powodu Covid-19 w ciągu doby i około 64 tysięcy nowych zakażeń koronawirusem.
W Brazylii było jeszcze gorzej: 68 tysięcy nowych zakażeń.
W Tokio po raz pierwszy od początku pandemii było 300 nowych zakażeń w ciągu 24 godzin.
W Indiach pozytywny wynik wyszedł u kolejnych 45 tysięcy osób.
Bardzo dynamiczna sytuacja jest też w Europie.
Czarnogóra, która w maju ogłosiła, że nie ma już zakażeń SARS-Cov-2, właśnie wprowadziła stan epidemii. Liczba zakażeń w ciągu doby rośnie tam lawinowo, jest ich już około setki w ciągu doby.
Z kolei polski resort zdrowia poinformował w czwartek o 418 nowych przypadkach w całym kraju. Najwięcej zakażonych było w województwie śląskim: 110 i mazowieckim: 104. Z powodu Covid-19 zmarło kolejnych dziewięć osób.
W lecie miało być lepiej
- Usprawiedliwieniem naukowców prognozujących spadek ilości zakażeń w miesiącach letnich jest fakt, że po raz pierwszy mamy do czynienia z wirusem SARS-CoV-2 i dlatego trudno jest coś przewidzieć z całą pewnością. Prognozy te opierały się na zachowaniu wirusa grypy, który jest znacznie mniej aktywny w wyższych temperaturach i dlatego w lecie liczba chorych znacząco spada - tłumaczy prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Immunologii i Wirusologii UMCS w Lublinie. - Niestety, jak widzimy w przypadku koronawirusa taka zależność się nie sprawdza. W wielu krajach, w których wydawało się, że epidemia wyhamowuje, albo jest wręcz opanowana, sytuacja zaczęła się gwałtownie pogarszać. Takim ostatnim wyrazistym przykładem może być Czarnogóra, która nieoczekiwanie przywróciła stan zagrożenia epidemiologicznego, bo liczba zachorowań zaczęła tam wzrastać bardzo dynamicznie. Z kolei najgorsza sytuacja jest w USA i Brazylii, gdzie w ciągu doby przybywa po kilkadziesiąt tysięcy zakażonych - zwraca uwagę ekspertka.
Nie będzie spadku zakażeń?
A jaki jest scenariusz dla Polski?
- Patrząc na statystyki można przyjąć, że nadal mamy pierwszą falę epidemii. Chociaż z graficznego punktu widzenia, trudno jest nazwać tę krzywą zakażeń falą z wyraźnie zaznaczonym wierzchołkiem. Od dłuższego czasu liczba nowych przypadków utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie. Chociaż dane z ostatniej doby - ponad 400 nowych zakażeń - mogą wskazywać na lekki wzrost - tłumaczy prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska i dodaje:
- Można przypuszczać, że znaczącego spadku w ogóle nie będzie i pierwsza fala przejdzie płynnie w drugą, na jesieni. Nowym zakażeniom w Polsce i na świecie sprzyja na pewno poluzowanie obostrzeń, które wprowadziło wiele krajów i przywrócenie prawa swobodnego przemieszczania się, w tym ruchu turystycznego.
Wakacje z wirusem
Pełny obraz tej sytuacji będziemy mieć dopiero wtedy, kiedy zaczną się powroty z wakacji.
- Ale już teraz słyszymy, na przykład o polskich turystach, którzy z powodu kwarantanny utknęli w hotelach w Grecji. Sytuacja jest bardzo dynamiczna i w tym momencie trudno jednoznacznie stwierdzić co będzie za tydzień. Ponadto wiele osób nie przestrzega pozostałych obostrzeń. W Polsce dotyczy to chociażby noszenia maseczek w sklepach - podkreśla Szuster-Ciesielska. - Dodajmy do tego przywrócenie możliwości organizacji większych imprez, na przykład koncertów czy wesel. Stąd ostatnie doniesienia na temat pojawiania się coraz to nowych ognisk zakażenia. A to wiąże się nie tylko ze zwiększoną liczbą pacjentów pozytywnych, ale także z ilością osób, które muszą być poddane kwarantannie. Musimy pamiętać, że tworzenie zgromadzeń bez zachowania dystansu między uczestnikami (nawet na wolnym powietrzu) stanowi poważne ryzyko przeniesienia wirusa - przypomina ekspertka.
Nowe ogniska
Sytuacja w naszym województwie, choć pod względem statystyk epidemiologicznych na pewno lepsza niż na przykład na Śląsku czy Mazowszu, również jest dynamiczna.
- Cały czas pojawiają się nowe ogniska SARS-CoV-2. W tym momencie na terenie naszego województwa dotyczy to powiatów bialskiego, radzyńskiego, puławskiego oraz miast: Lublina i Białej Podlaskiej. Przy czym najwięcej aktywnych chorych jest w powiecie bialskim - mówi Magdalena Smolińska-Kornas, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. - Zdarza się, że zakażenia są zawleczone z innych regionów Polski. Tak było np. w przypadku zakażeń z powiatu radzyńskiego potwierdzonych w tym tygodniu. Są one związane z weselem na Dolnym Śląsku.
Jak przypomina rzeczniczka WSSE, ogniska koronawirusa pojawiają się też na przykład w zakładach pracy, kościołach czy instytucjach.
- Dla inspekcji sanitarnej oznacza to bardzo intensywną pracę, bo dochodzenie epidemiologiczne dotyczy dużej grupy osób, które muszą być objęte kwarantanną i przebadane pod kątem zakażenia. Tak było w związku z zakażeniami w lubelskim zgromadzeniu sióstr obliczanek, ale też w powiecie bialskim, gdzie ogniska dotyczą między innymi urzędu pracy czy straży granicznej - zaznacza Smolińska-Kornas. - Ponadto specyfika naszego województwa i bliskość granicy z Ukrainą sprawia, że mamy bardzo dużo osób przyjeżdżających do pracy sezonowej. Stąd też sporo przypadków zakażeń wśród obcokrajowców.
Dotychczas (czwartek) na terenie województwa lubelskiego potwierdzono badaniami laboratoryjnymi 890 przypadków zakażenia koronawirusem (20 osób zmarło). Aktywnych chorych jest 213, W grupie ozdrowieńców jest 648 osób.
Lubelski lek
Lublin wciąż ma szanse na stworzenie pierwszego na świecie leku dla chorych na Covid-19. We wtorek pierwsza dostawa 10 litrów osocza ozdrowieńców trafiła do Biomedu.
Najpóźniej w połowie sierpnia lubelska spółka chce zacząć produkcję leku, który ma pomóc chorym na Covid-19.
- Na razie mamy zabezpieczone 80 litrów, to wciąż za mało, żeby rozpocząć produkcję. Do tego potrzebujemy 150 litrów. Dlatego apeluję do wszystkich ozdrowieńców, żeby oddali osocze i dziękuję tym, którzy już to zrobili - mówił na wtorkowej konferencji prasowej w Biomedzie senator PiS Grzegorz Czelej, pomysłodawca projektu zakładającego stworzenie leku w Lublinie.
Chodzi o opracowanie preparatu, który będzie można stosować na szeroką skalę u chorych na Covid-19. Agencja Badań Medycznych daje na ten cel 5 milionów złotych. Lek na bazie immunoglobulin ma wyprodukować Biomed, a badania kliniczne będzie prowadzić Klinika Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie. Lek będzie podawany w formie zastrzyków.
- Lek będzie uniwersalny, nie jesteśmy zobligowani zgodnością grupy krwi, jak w przypadku podawania samego osocza. Poza tym znamy stężenie przeciwciał, bo każda dawka jest dokładnie zbadana - zaznacza Czelej. - Badania kliniczne pokażą, jakie dawkowanie leku będzie skuteczne. Szacujemy, bazując na stosowaniu tej metody przy innych chorobach np. przy WZW B, że pierwsza partia leku 3-4 tysięcy dawek wystarczy dla ok. 2 tysięcy pacjentów.