Przez siedem odcinków Tomasz Niecik szukał swojej drugiej połowy. Pomagała mu w tym mama Jagoda, która bardzo surowo oceniała dziewczyny. A te musiały tańczyć, uwodzić, ujeżdżać byka i sprzątać na czas! W sobotnim finale wystąpiło siedem kandydatek.
– Pomysł na program dojrzewał w głowach kilku osób. Mnóstwo ludzi włożyło w to dużo serca i pracy, czego efekty, mam nadzieję, były widoczne podczas emisji kolejnych odcinków na antenie Viva Polska. Ja osobiście dostaję bardzo dużo sygnałów od fanów z całej Polski, że to było świetne show. I choć wiem, że trzymają kciuki za to, by Sylwia Kisiel, która zwyciężyła w programie, okazała się dla mnie tą jedną jedyną, to mam wrażenie, że dużo osób chętnie zobaczyłoby kolejną edycję.
• Jak wyglądały przygotowania?
– Nie da się ukryć, że było to duże przedsięwzięcie i spore wyzwanie. Przygotowania do realizacji programu i kolejnych odcinków zajęły wiele dni i godzin. Ekipa jeździła ze mną po całym kraju na koncerty, organizując castingi w najpopularniejszych dyskotekach i klubach. Przemierzyliśmy razem setki kilometrów, odwiedzając m.in. Leokadiów koło Puław czy Suchowolę nieopodal Radzynia Podlaskiego. Czasem ciężka praca dawała się we znaki, ale było warto.
• Co było najważniejsze u kandydatek?
– Jako stuprocentowy mężczyzna zwracam uwagę na wygląd. Fajnie jest, jak dziewczyna ma piękny uśmiech, ładną twarz i pupę. Nie da się ukryć: liczy się sex appeal. Jednak najważniejszy jest charakter. Pociąga mnie to, jak kobieta jest szalona, ale jednocześnie mądra i poukładana. I co ważne: oddana i wierna na maksa. Zdrada kobiety jest niewybaczalna. Wielokrotnie podkreślałem w programie, że szukam dziewczyny szczerej, autentycznej, z życiową pasją, ale jednocześnie ciepłej i rodzinnej.
• Jakie dziewczyny zgłosiły się do programu?
– Przeróżne. Niektóre, co całe szczęście szybko udało mi się zdemaskować, zgłaszały się do programu tylko po to, by zaistnieć w mediach. Traktowały to jak trampolinę do sukcesu. Większość dziewczyn to były jednak moje autentyczne fanki. Byłem pozytywnie zaskoczony, kiedy okazywało się, że dziewczyny znają teksty wszystkich moich piosenek i szczegóły biografii.
• Jakie były najciekawsze konkurencje?
– Wszystkie były ciekawe! Ale zdecydowanie moim numerem jeden była konkurencja finałowa, czyli
bitwa w kisielu. Zgadnijcie dlaczego… Zadania były tak dobrane, bym mógł oprócz walorów zewnętrznych każdej kandydatki poznać choć trochę jej charakter. Przekonać się, jak myślą, o czym marzą. Dziewczyny miały naprawdę wysoko postawioną poprzeczkę i wielokrotnie sam się zastanawiałem, jak ja bym się zachował w danej sytuacji. Zmysłowe jedzenie miodu, tor przeszkód ze strusim jajem czy konkurencja cheerleaderska – te zadania na pewno zostaną w mej pamięci na długo.
– Zaangażowanie dziewczyn, ich poglądy, umiejętność zabawy, dystans do siebie, a w dużej mierze opinie mojej mamy Jagody i przyjaciela Karola.
• W prasie można było znaleźć informacje o wysokiej gaży za udział w programie. Rzeczywiście była wysoka?
– Gentlemani nie rozmawiają o finansach.
• A będzie II edycja?
– Celem programu "Łowy króla disco” było znalezienie wybranki mojego serca, więc skoro znalazłem, to chyba nie. Z Sylwią, która wygrała program, bardzo się zaprzyjaźniliśmy na planie. Czas pokaże, jak potoczy się nasza znajomość. Życie w rzeczywistości trochę się różni od tego, co działo się w programie. Ale kto wie... Może uda nam się wyjechać na wspólny wyjazd? Mam nadzieję, że uda nam się spędzić trochę czasu tylko we dwoje. Sylwia, ze względu na to, ze jeszcze studiuje, ma teraz mnóstwo obowiązków. Ja cały czas koncertuję po całej Polsce, co na pewno nie służy naszej znajomości. Ale jak to śpiewał Seweryn Krajewski "Wielka miłość, wielka siła”.
• A skąd w ogóle wziął się Tomasz Niecik?
– Początki były bardzo trudne. Zaczynałem od zera, nie miałem sprzętu, pieniędzy na realizację swoich muzycznych pasji. Pracowałem jako przedstawiciel handlowy, później zainwestowałem w sprzęt i tak się zaczęła przygoda z muzyką. Pierwszy koncert zagrałem dla 10-tysięcznej publiczności w Białymstoku. Pomyślałem: jak iść, to na głębokie wody. Nie ukrywam, była trema, emocje, ale wszystko się udało. I to był pierwszy sukces. Pierwsza piosenka, jaką stworzyłem to "Kawalerzy” i od razu kawałek stał się przebojem disco polo. To było bardzo miłe i zmotywowało mnie do dalszej ciężkiej pracy. Ludzie zaczęli powoli mnie rozpoznawać, kojarzyć. Po kawałku "Cztery osiemnastaki” zaczęło się na dobre.
• Czy można uznać, że przełomem był występ z tą piosenką w programie "Mam talent”?
– Pewnie tak. Zobaczyły mnie miliony widzów. Jedni krytykowali, inni byli zachwyceni, ale pokazałem się ludziom, a o to mi chodziło. Co za tym idzie? Niecika słuchała już cala Polska. Później było już tylko lepiej. Dużo koncertów, propozycji, rzesza fanek. W końcu mogłem realizować swoje marzenia. Same plusy.
• Przez ok. 1,5 roku łącznie
ze wszystkich programów, w których występowałem, z płyt i koncertów, a zagrałem ich ponad sto, zarobiłem"na czysto” 450 tysięcy zł – czytamy w jednym z wywiadów. Rzeczywiście, można tyle w Polsce zarobić na muzyce i byciu"królem disco”?
– Jak się chce, to wszystko można. Mnie się udało. I liczę na to, że teraz będzie już tylko lepiej.
• Najbliższe plany?
– Może jakiś nowy show? Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem, ale jestem otwarty na propozycje. A niebawem na rynku ukaże się moja trzecia płyta, a co za tym idzie w planach mam dużo koncertów. Wyjątkowy będzie tegoroczny sylwester w parku wodnym w centrum Krakowa. Na pewno chciałbym też nagrać kilka nowych klipów, jeszcze przed nowym rokiem.