Rozmowa z Anną Kucharską, psycholog z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Lublinie.
• Jakie zachowanie jest molestowaniem seksualnym w pracy?
• Co jest więc tą granicą od której możemy mówić, że kończą się niewinne żarty, a zaczyna molestowanie?
– Ta granica jest bardzo subiektywna. Jest nią na pewno godność osobista osoby, której dotyczą żarty czy określone zachowania. To zależy też od zwyczajów, kultury organizacyjnej w danej firmie i instytucji. Chcę przez to powiedzieć, że w jednym miejscu jakieś zachowanie może być uznane za rażące i godzące w czyjąś godność, a w innym będzie naturalne i akceptowalne. Dlatego też tak trudne jest dowiedzenie, że staliśmy się ofiarą molestowania.
• Kto zazwyczaj molestuje, a kto jest molestowany?
– Zależności są różne. Oczywiście, najbardziej klasyczna sytuacja to zwierzchnik–podwładny i mężczyzna–kobieta. W takiej konfiguracji zwierzchnik, który jest mężczyzną, dysponuje określoną władzą nad kobietą, która jest jego podwładną i może tej władzy nadużyć również w takiej formie, jaką jest molestowanie seksualne. Ale i od tej zasady są odstępstwa. Do molestowania może dochodzić na linii podwładny–szef, jak również kobieta–mężczyzna.
• Panie molestują panów?
• Dlaczego tak mało osób decyduje się zgłosić fakt molestowania seksualnego w pracy? To znaczy, że problem nie istnieje?
– Istnieje, ale to niezwykle intymna sfera przeżyć. Osoby, które doświadczają tego typu zachowań, po prostu wstydzą się i krępują o tym mówić. Mają przy tym mnóstwo obaw. Na przykład o to, że spotkają się z opinią, iż sami się o to prosili i chcą zwrócić na siebie uwagę.
• Obawiają się, że ujawnienie sprawy obróci się przeciwko nim?
– Niestety, tak. Tych obaw jest mnóstwo. Martwimy się o to, że zepsujemy sobie opinię w miejscu pracy, że narazimy się na śmieszność, że nasza rodzina ucierpi na tym wszystkim. Do tego dochodzi strach o pracę; że stracimy tę, którą mamy i nie znajdziemy nowej.
• Co sami możemy zrobić, gdy czyjeś żarty albo propozycje godzą w naszą godność?
– Kategorycznie powiedzieć "nie”, "proszę przestać, "to mnie obraża”. Postawić jasne granice, co wolno, a czego nie. Nie bać się jednoznacznych sformułowań, które określą nasz stosunek do nieakceptowanego zachowania. Od tego zresztą zależy, czy określone zachowanie zostanie uznane za molestowanie. Jeśli się na coś godzimy, dajemy wyraźne przyzwolenie na gesty, słowa, to znaczy, że nam się one podobają. A wtedy już nie są molestowaniem.
• A jeśli nasz sprzeciw na niewiele się zda?
– Wtedy trzeba iść do zwierzchnika osoby, która nas molestuje. I o wszystkim powiedzieć. Zbierać dowody, notować każdą sytuację, która nas obraża. Rozmawiać przy świadkach. Jeśli zdecydujemy się ujawnić problem zwierzchnikowi osoby, która nas molestuje, to też należy to zrobić przy świadku, albo dodatkowo na piśmie. Trzeba też unikać, na ile to jest możliwe, sytuacji sam na sam.
• Nagrywać rozmowy?
– Myślę, że to ostateczność. Ale taki dowód na pewno będzie ważny dla sądu.
• A kiedy iść do sądu?
– Każdy musi o tym sam zdecydować. Myślę, że wtedy, gdy wszystkie inne środki zawiodą. Jeśli rozmowa, kategoryczny sprzeciw nie pomogą, a zwierzchnicy będą patrzyli przez palce na problem, wtedy trzeba szukać pomocy na zewnątrz. Można szukać wsparcia w organizacjach zajmujących się problemem molestowania, można zgłosić się do inspekcji pracy i można też pójść do sądu.