Ryżawy Bożydar, cherlawy Hiacynt i chełpliwa Honorata do dziś spędzają sen z powiek tym, którzy przystąpili do Wojewódzkiego Konkursu Ortograficznego w Świdniku. Dyktando ułożyli świdniccy poloniści.
• Oj, trudne było to dyktando... Ile błędów zrobił rekordzista?
- Tego na pewno nie zdradzę. Powiem tylko, że dużo, naprawdę dużo. Ale tekst nie był prosty. Taki resztą miał być: wszak to konkurs o tytuł Mistrza Ortografii.
• Czy pani napisałaby to dyktando bezbłędnie?
- Nie wiem, przyznam szczerze. Mogłabym się zastanawiać nad niektórymi wyrazami.
• A jakie błędy się powtarzały?
- Problem był ze sformułowaniem "rad nie rad”, "ze wszech miar”, "poniewczasie”, nieopodal”. Była też mała zasadzka: horda jako tłum i chorda jako rybka.
• A czy były słowa, których pisownia zmieniła się na przestrzeni ostatnich lat?
- Były. Kiedyś "nieprowokowaniem” napisalibyśmy oddzielnie. Teraz łącznie. Kilka lat temu "ciemięzcy” mogliśmy napisać przez "ż”. Dziś to już błąd.
• To znaczy, że ortografii musimy uczyć się od początku?
- Zasady ortografii nie są ustalone raz na zawsze, mogą się zmieniać. Język polski jest językiem żywym. Niestety, jeśli chcemy pisać poprawnie, musimy nauczyć się zasad pisowni i poznać wyjątki.
• Uczy pani języka polskiego w gimnazjum. Jak piszą dziś młodzi ludzie?
- Słabo, bardzo słabo. Wielu uczniów ma stwierdzoną dysortografię lub dysgrafię.
• Kiedyś nie było mowy o dysortografii. Jak to możliwe, że w ciągu dwudziestu lat wyrosło pokolenie, które masowo cierpi na tę dysfukncję?
- Nie mam pojęcia, dla mnie to też zagadka. Wiem natomiast, że młodzi ludzie mało czytają. A nie ma lepszej nauki, niż poprzez czytanie. No i mamy efekty: młodzież pisze językiem z Internetu, w dodatku z błędami, słowa zastępuje emotikonami. Mówiąc krótko: język schodzi do poziomu obrazka.
• A to przekłada się na sposób w jaki mówimy?
- Oczywiście! Mamy coraz mniejszy zasób słownictwa. Posługujemy się skrótami: Zamiast cześć, mówimy cze, zamiast pozdrawiam - pozdro. Ubożeje język, ubożeje nasza kultura.
• Grozi nam wtórny analfabetyzm?
- Mam takie obawy. Jeśli ktoś pisze "który” przez "u” to naprawdę źle rokuje.
• A takie podstawowe błędy robią pani uczniowie?
- Zdarza się. Dyktanda nie wypadają najlepiej, bywa, że są same jedynki. Tłumaczę swoim uczniom, że trzeba pisać poprawnie, choćby dlatego, żeby się nie kompromitować: prywatnie, a kiedyś zawodowo.
• Można mieć wrodzony talent do ortografii?
- Można. To wynika ze znakomitej pamięci wzrokowej. Ktoś raz zobaczy jakieś słowo i zapamiętuje je na zawsze. Można też pewne umiejętności, a raczej wartości wynieść z domu. Jeśli rodzice dbają o staranny język, zwracają uwagę na błędy, podkreślają znaczenie poprawnego języka w życiu, to są efekty.
• Ale mamy też Internet, który - jak pani zauważyła - wypacza język.
- Tak, ale Internet ma też dobrą stronę. Proszę sobie wyobrazić, że on-line działają znakomite poradnie językowe, z których często ja i moi koledzy korzystamy. Wybitni językoznawcy błyskawicznie odpowiadają na nasze pytania dotyczące zasad pisowni. Miałam ostatnio taką wątpliwość: Jak będzie wyglądać dopełniacz liczby mnogiej imienia Joanna. Otrzymałam odpowiedź, że teoretycznie "Joann”, ale brzmi to dość niezręcznie i lepiej unikać tej formy.
• Dlaczego warto pisać poprawnie?
- Dlatego, że nasz język świadczy o nas i pokazuje, jakimi naprawdę jesteśmy ludźmi. Ani wykształcenie, ani zawód, który wykonujemy nie ma tu nic do rzeczy. Można być doktorem, czy profesorem i robić podstawowe błędy. Można sprzedawać ziemniaki na targu i posługiwać się piękną, poprawną polszczyzną. To kwestia kultury i szacunku wobec siebie i innych.