12 lat pracy blisko setki osób. 2784 strony tekstu ponownie przetłumaczonego z hebrajskiego, aramejskiego i greckiego.
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Właśnie ukazuje się najnowszy przekład Pisma Świętego.
- Naszym głównym celem była maksymalna wierność tekstowi oryginalnemu, z uwzględnieniem w tłumaczeniu zasad współczesnego literackiego języka polskiego - tłumaczy ks. Wojciech Turek SSP, pracownik redakcji Biblii Edycji Świętego Pawła z Częstochowy. - Cały 85-osobowy zespół, który przez dwanaście lat pracował nad tym projektem, starał się, by jak najlepiej oddać po polsku sens oryginalnego tekstu biblijnego. Chodziło nam o to, by w tłumaczeniu i komentarzach do tekstu biblijnego uwzględnić wyniki współczesnych badań nad Pismem Świętym. A przy tym uniknąć specjalistycznego języka teologicznego i naukowych dywagacji.
Tego nie uczyniwszy
- Oczywiście, że bym poznał nasze tłumaczenie nawet gdybym dostał wyrwaną jedną kartkę. Już na pierwszy rzut oka nie da się go pomylić np. z Biblią Tysiąclecia, bo tam tekst był drukowany w dwóch szpaltach. Nasz jest w jednej, dookoła której są przypisy i komentarze z hasłami słownikowymi - wyjaśnia ks. dr hab. Zdzisław Pawłowski, który przetłumaczył z hebrajskiego Pierwszą Księgę Królewską i Drugą Księgę Królewską. - Po drugie, wystarczy zacząć czytać tekst, by się przekonać, że jest to bardzo współczesny język. Zgodnie z założeniami wydawcy, nie stosowaliśmy np. form zrobiwszy, uczyniwszy, których w języku nikt by nie użył.
Biblia stawia opór
Ksiądz Pawłowski pytany o sens ponownego sięgania do oryginału uważa, że dzięki rozwojowi lingwistyki, pracom nad tekstami hebrajskimi i arabskimi lepiej potrafimy przetłumaczyć idiomy; lepiej rozumiemy teksty biblijne. Paradoksalnie im bardziej oddalamy się od czasów biblijnych, tym lepiej możemy je badać. - Choć trzeba przyznać, że Biblia stawia opór zarówno tłumaczom, jak i czytelnikom - dodaje ksiądz, który ponad rok pracował na 47 rozdziałami tekstu.
Zanim pauliści, bibliści, redaktorzy, recenzenci, poloniści, językoznawcy i przede wszystkim tłumacze zabrali się do pracy, projekt uzyskał aprobatę władz kościelnych w Polsce oraz błogosławieństwo papieża Jana Pawła II.
- Wielkie znaczenie dla pomyślnego zrealizowania naszego przedsięwzięcia miała entuzjastyczna odpowiedź polskich biblistów, którzy widzieli potrzebę przygotowania nowego tłumaczenia Pisma Świętego - mówi ksiądz Turek.
Nowe technologie
Jak wyglądało miejsce pracy tłumacza tekstów biblijnych? Nie była to, niestety, pachnąca kurzem nisza na końcu labiryntu z bibliotecznych półek, tylko program komputerowy zawierający tłumaczenie biblijnych tekstów na sto języków oraz wydania krytyczne i słowniki. - Korzystałem z anglojezycznych słowników i włoskiego przekładu Pisma Świętego. Swój fragment tłumaczyłem po kolei, rozdział po rozdziale najpierw z Pierwszej księgi Królewskiej, później z Drugiej Księgi Królewskiej, bo nie można jak w przypadku np. psalmów przekładać narracyjnych rozdziałów w dowolnej kolejności - wyjaśnia ksiądz Pawłowski i przyznaje, że gdy postawił kropkę po ostatnim zdaniu, poczuł niezwykłą ulgę.
Pewnie apostołowie ewangeliści by się w grobie przewrócili, gdyby wiedzieli, jakich narzędzi XXI wieku używają tłumacze. - Święty Paweł chyba nie - uśmiecha się ksiądz Pawłowski. - To był bardzo wykształcony człowiek, otwarty na wszelkie nowe prądy w filozofii i w kulturze. Z pewnością by to zaakceptował.
Taśma produkcyjna
Nowy przekład zmusił uczestników projektu do wypracowania nowej metody translatorskiej. Na potrzeby tej gigantycznej pracy stworzono "taśmę produkcyjną”, która pozwoliła na ustalenie ostatecznego brzmienia tekstu biblijnego. - Każdy tłumacz po przygotowaniu tłumaczenia wyznaczonej księgi, oddawał swój tekst do redaktora naukowego, recenzenta (biblisty) i polonisty. Następnie zwoływano spotkanie, na którym wspólnie omawiano naniesione uwagi i sugestie i ustalano ostateczne brzmienie tekstu. Metoda ta miała służyć jak najwierniejszemu i najbardziej poprawnemu oddaniu orędzia biblijnego.
Co bibliści tłumaczyli?
Podstawą tłumaczeń Pisma Świętego Starego Testamentu była opracowana przez niemieckiego biblistę Rudolfa Kittela Biblia Hebrajska. Kittel pracował na tzw. kodeksie leningradzkim - najstarszym z kodeksów pergaminowych zawierających całą Biblię Hebrajską. Powstał ok. 1008 r. w Kairze. Sporządzono go w znakomitej rodzinie żydowskiej należącej do cieszącego się szacunkiem i uznaniem kręgu stróżów przekazu i objaśniania ksiąg świętych. Jego twórca Samuel ben Jakub korzystał z odpisów, które przygotował jego dziadek Baron ben Mosze ben Aszer. Po wielu perypetiach rękopis trafił do Petersburga, gdzie jest przechowywany w zbiorach tamtejszej Biblioteki Publicznej.
Tłumacz pytany o przykłady zmian interpretacyjnych i stylistycznych, jakie czytelnik znajdzie w nowym wydawnictwie, opowiada o epizodzie z Ewangelii wg świętego Łukasza. - Chodzi o sytuację w której Jezus mówi Piotrowi, że ten się go zaprze a Piotr zaprzecza. W Biblii Tysiąclecia tekst brzmi "ty ze swej strony umacniaj swoich braci”. Tymczasem w naszym tłumaczeniu ten ustęp brzmi "kiedy ty się nawrócisz umacniaj swoich braci”, co ma zupełnie inny sens. Jezus wie, że Piotr zwątpi, ale się nawróci i mówi apostołowi, jak ma się wówczas zachowywać - mówi ksiądz.
Z czym mieli tłumacze kłopot? Ze zwrotami, których już się w polszczyźnie nie używa, a które nie mogą być zastąpione innymi zwrotami. Takim słowem jest na przykład "przymierze”. Trafiło więc do towarzyszącego tekstowi głównemu słownika.
W Księgach Królewskich są sceny w których prorok Eliasz każe zabić 450 proroków bożka Baala. - W dzisiejszych czasach tolerancji takie religijne okrucieństwo i mordy w imię Boga ciężko zaakceptować. Współczesnemu czytelnikowi trudno zrozumieć, że tożsamość religijna i polityka w czasach biblijnych były tak bardzo związane. Na dodatek w Nowym Testamencie czytamy o miłości do nieprzyjaciół.