Rozmowa z Danielem Adamczykiem z ACK "Chatka Żaka”, pomysłodawcą studenckiego festiwalu Wiosna Teatralna.
• Skąd się pan wziął w Lublinie?
– Z Sanoka. Tam zrobiłem licencjat z polonistyki. Pracowałem w teatrze "Zgrzyt”. Kiedyś byłem przejazdem w Lublinie, spotkałem Tomka Załuckiego ze "Zgrzytu”. I tak mnie ten Lublin ściągnął. Zacząłem studia magisterskie z teatrologii.
• Jak pan pierwszy raz zobaczył Lublin, to...
– Wysiadłem z autobusu na Podzamczu. Był wieczór. Zobaczyłem zamek, cerkiew, w dali wieże kościołów. I bazar. Poszedłem na Stare Miasto. To było zderzenie Wschodu z Wenecją. Z jednej strony stoiska kupców, z drugiej średniowiecze dookoła Trybunału Koronnego.
• Gdyby pan wysiadł w tym miejscu przed wojną, zobaczyłby pan jeszcze Wielką Synagogę pomiędzy cerkwią a zamkiem.
– No właśnie. Wrażeń było dużo. Zacząłem studia. Kusiły Gardzienice, bo do teatru zawsze było mi po drodze.
• Dlaczego ?
– Zaczęło się jeszcze w szkole średniej od konkursów recytatorskich. Ciągnęło mnie do aktorstwa. Kiedy w Rzeszowie pierwszy raz zobaczyłem zawodowy teatr na żywo, przeżyłem szok. To był spektakl "Mazepa” według Juliusza Słowackiego. Byłem wtedy w 3 klasie technikum. Zobaczyłem żywych aktorów i wmurowało mnie w fotel, bo wcześniej aktorów widziałem tylko w Teatrze Telewizji. Żywe słowo powaliło mnie na kolana. Tak mnie wciągnęło, że stałem się kamerą. Analizowałem każdą scenę, robiłem sobie zbliżenia poszczególnych planów. Podglądałem gesty, mimikę, włączyły mi się wszystkie zmysły. Po spektaklu wiedziałem, że stoję na właściwej drodze. I poszedłem tą drogą.
• Od września pracuje pan w ACK "Chatka Żaka”?
– Jako koordynator sceny teatralnej.
• Skąd pomysł na nowy festiwal "Wiosna Teatralna”?
– Zaczęło się od tego, że po Szymonie Pietrasiewiczu odziedziczyliśmy festiwal "Kontestacje”. Dosyć szybko go zorganizowaliśmy. I postanowiliśmy zrobić coś na wiosnę. Więc wymyśliłem mały kolaż teatrów studenckich z Lublina.
– W Sanoku zawsze mi brakowało teatrów studenckich. Przyjechałem do Lublina i szybko zorientowałem się, że tu jest takich dużo, ale działają w podziemiu. Postanowiłem je pokazać. A dokładniej pokazać krzyk młodego pokolenia. W jedności siła – może ktoś to zauważy.
• Jak i kiedy?
– Przez trzy dni, 1-3 kwietnia 2011, pokażemy wszystkie teatry studenckie działające w Lublinie. 10 teatrów zaprezentuje 12 spektakli. Wstęp będzie wolny. Więc jak ktoś się interesuje teatrem i umie patrzeć, to nie może tego nie zauważyć.
• Trzy najciekawsze teatry?
– Teatr Projektowy pokaże spektakl "Strona 44”. Reżyseruje Tomek Załucki. To historia zagubionej dziewczyny. Licealistki, która nie dogaduje się z otoczeniem. Ma trudną sytuację w szkole, trudny kontakt z rodzicami, szuka zrozumienia. I ucieka w wirtualny świat. Na pozór prosta historia.
• Kolejne?
– Grupa "Tuż Po”. Pod wodzą Doroty Porowskiej pokażą etiudę teatralno-ruchową opartą na bazie tekstu Arthura C. Clarka. Spektakl nosi tytuł "Dziewięć miliardów imion Boga” i pokazuje możliwości wykorzystania ciała na scenie. Jeden z aktorów jest po Akademii Praktyk Teatralnych "Gardzienice”. I Grupa Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej pokaże spektakl "Opium”. Aktorzy chcą podarować widzom ukojenie, poruszyć serca i wyzwolić w nich chwile szczęścia.
• Ale spektakle to tylko część Wiosny Teatralnej?
– Poza spektaklami mamy koncerty. Zwracam uwagę na świeży zespół "Melodia w Polsce”, nagrodzony na Mikołajkach Folkowych. Oprócz koncertów mamy działanie "24 godziny ze sztuką” ze spotkaniami, warsztatami i wykładami.
• Już wiemy, że teatralny weekend to początek Wiosny Teatralnej?
– Tak. 12 kwietnia pokażemy spektakl według Witkacego. 28 kwietnia – ożywioną wystawę lalek z udziałem aktorów oraz spektakl Teatru Skarpa założonego przez Jarka Figurę ze Sceny Plastycznej KUL. Pokażą "Małego księcia”. A w maju przedstawimy jeszcze bardziej naprężony program.
• Dużo tego. Po co to robicie?
– Pokazujemy, że teatr studencki w Lublinie jest. Pokazujemy, bo ludzie, którzy znają się na teatrze i o nim piszą, nie wiedzą, że jest. Bo im kultura studencka kojarzy się wyłącznie z piciem piwa na Kozienaliach. Pokazujemy, że ten teatr mówi różnymi językami. I mówi o rzeczach ważnych.
• Pamiętam rok temu spektakl młodego Pietrasiewicza, który nazywał się poetycko i krótko "W pizdu”.
– Wiemy, o czym mówimy. Mamy coś do powiedzenia. Wiemy, że kiedyś Andrzej Rozhin robił w tym mieście najważniejszy festiwal studencki w Polsce. Więc można. Ja wiem, że Janusz Opryński jest guru teatru alternatywnego w Polsce. Ale są nowe teatry. To nie umarło. Przez chwilę było ciche. Teraz zabierze głos.
• Mam nadzieję, że to będzie szarża bullterierów. A nie foksterierów?
– Tak. Już szykujemy Międzynarodowy festiwal teatralny "Pleśń z oczu”. Do Lublina przyjadą studenckie teatry z Ukrainy, Czech, Niemiec. I z całej Polski. Będą bardzo atrakcyjne spektakle. Wszystko już w maju. Chcemy dać przykład teatrom z Gdańska, Poznania i Wrocławia. Żarty się skończyły.