Piękna słoneczna pogoda. Jedziemy sobie spokojnie przez las. Z przodu opancerzony hummer.
Wszystko wydarzyło się Centrum Szkolenia dla Potrzeb Sił Pokojowych w Kielcach na specjalnym szkoleniu dla dziennikarzy, wybierających się w rejon, gdzie toczą się konflikty zbrojne. nasz scenariusz był taki: żołnierz zostaje ranny po wybuchu miny-pułapki.
Na miejscu zdarzenia zostaje wyznaczone miejsce lądowania dla śmigłowca, który zabiera rannego. Reszta patrolu wraca samochodami i wpada w zasadzkę. O tym wszystkim wiedzieliśmy. Ale nikt nas nawet nie myślał, że atak i porwanie będzie tak autentyczne.
Na wszelki wypadek
- Kiedy jedziesz do Iraku czy Afganistanu nie planujesz, że trafisz do niewoli, ale trzeba to brać pod uwagę - wyjaśniali nam instruktorzy.
Jak się wówczas zachowywać? "Spokojnie, bez nerwów. Nie możesz pokazać swojego zdenerwowania - to połowa (a może więcej) sukcesu. Jako dziennikarz jesteś cennym dla tych, którzy cię uwięzili” - czytamy w specjalnych "instrukcjach na wypadek”.
Nasz "wypadek” przygotowano bardzo profesjonalnie. Kilka chwil po ataku trafiamy na ciężarówki. Ręce skrępowane, na głowach worki. Szanse na ucieczkę: zero.
Przesłuchanie
To tylko ćwiczenia, ale wszyscy już myślimy o ich końcu. Uwolnienie następuje po trzech godzinach.
Wybuchy, strzały, dym - do piwnicy wchodzą żołnierze z jednostek specjalnych.
Jesteśmy wolni.
Bomba na kolanach
Dużą część dziennikarzy zaproszonych do udziału w szkoleniu stanowili ludzie, którzy nigdy wcześniej nie byli w rejonie konfliktu zbrojnego. - A nawet najlepsze szkolenie nie zastąpi sytuacji autentycznych - instruktorzy z centrum bezustannie to podkreślali.
Wyjazd na pierwszy patrol. Przekroczenie bramy bazy i świadomość, że wiele się może zdarzyć. Ta świadomość nie powinna jednak paraliżować. Kiedy byłem w Afganistanie, generał Jerzy Biziewski, dowódca II zmiany kontyngentu polskiego tłumaczył, że nie można patrzeć na każdego Afgańczyka jak na terrorystę. - W większości to dobrzy ludzie, którzy chcą żyć i pracować w spokoju. Założenie, że WSZYSCY są tacy jest jednak naiwnością, która może kosztować wiele.
Ryszard Majewski
Radio Lublin