Zaczynała jako postać z komiksu. Z bulwarówki przeniosła się do barów i sklepów z tytoniem. Potem trafiła na półkę z zabawkami i jej kariera nabrała tempa. I trwa nieprzerwanie: dziś Barbie obchodzi 53. urodziny.
Szybko zdobyła serca czytelników "Bilda”. Miała klasę i modne ciuchy (o co dbała osobiście żona rysownika). Podobno przez męską część społeczeństwa była pożądana na równi z Marleną Dietrich.
Bezpruderyjna blondynka z równą swobodą rozmawiała o pogodzie i o seksie. Inteligentna, wyzwolona, czasem impertynencka. Na uwagę policjanta, że jej dwuczęściowy strój kąpielowy jest niedozwolony, pyta, którą część ma zdjąć. Z łamów wydawanego w Hamburgu tabloidu nie schodzi przez prawie dziewięć lat. Aż do 5 stycznia 1961 r.
Z komiksu do baru
Rok później postać z komiksu doczekała się plastikowego odpowiednika. Długie włosy związane w koński ogon, fantazyjny lok w miejscu grzywki. Mocno podkreślone oczy i policzki, na ustach krwistoczerwona szminka. Jak każda elegancka, świadoma swojej urody kobieta, paznokcie też miała pomalowane. Oczywiście, na czerwono.
Lilli produkowano w dwóch rozmiarach: 30 cm i 19 cm. W 1955 roku za mniejszą lakę trzeba było zapłacić 7,5 niemieckiej marki. Większa kosztowała 12. Nie była to tania zabawka. Za swoje miesięczne zarobki statystyczny pracownik umysłowy mógł sobie kupić zaledwie 20 dużych lub 30 małych laleczek.
Początkowo nikt nie planował, że lalka zamieszka w dziecinnych pokojach. Lilli sprzedawana była w barach i sklepach z tytoniem. Jako nietypowy, śmieszny prezent. "The star of every bar” (gwiazda każdego baru) – komentowały jej wyzywająca garderobę niemieckie broszury z lat 50.
Lilli szybko zainteresowały się małe dziewczynki. I wtedy ruszyła lawina. Półki w sklepach z zabawkami zapełniły się lalkami, domkami, mebelkami. Do tego obowiązkowo modne ciuszki na każdą okazję: stroje na plażę i do gry w tenisa, pidżamy i suknie wieczorowe. A w nich markowe zapięcia, z największej niemieckiej fabryki guzików.
Lilli stała się zabawką numer jeden w Niemczech, we Włoszech i w Skandynawii. Przez 11 lat (1955 do 1964) z taśmy produkcyjnej zeszło 130 000 plastikowych lalek. Te, które przetrwały do dziś, na aukcjach kolekcjonerskich osiągają zawrotne ceny.
Oszałamiająca popularność lalki nie mogła ujść uwagi producentów zabawek na całym świecie. Pierwsze podróbki zaczęły się pojawiać w Hongkongu. Były jednak zbyt słabej jakości, by niemiecki producent się tym przejął. Próbę skopiowania zabawki podjęli też Hiszpanie. Ich lalka miała ciemniejszą skórę, białe kolczyki i ruchomą talię (kręciła się w pasie). Rynku nie podbiła. Zresztą, nie dostała nawet takiej szansy. Konserwatywne hiszpańskie społeczeństwo nie było jeszcze gotowe na "tak seksowną lalkę”. Matki zbojkotowały zabawkę i producent musiał wycofać ją ze sklepów.
Poważna konkurencja miała wyrosnąć dopiero pod koniec lat 50. Za oceanem.
Z Europy do USA
Z wycieczki po Europie Ruth Handler (córka żydowskich emigrantów z Polski: Jakuba i Idy Moskowicz) nie wróciła z pustymi walizkami. Ale najważniejsze zakupy zrobiła w Szwecji. Tam wpadła jej w ręce niemiecka Lilli. Kupiła trzy sztuki.
Żona producenta mebli dla lalek już dawno myślała o produkowaniu zabawek, które miałyby ciała dorosłych ludzi. Wpadła na ten pomysł obserwując swoją córkę Barbarę. Niespełna dziesięcioletnia dziewczynka swoim lalkom zawsze nadawała role dorosłych. Ale pomysł kompletnie nie spodobał się, ani jej mężowi, ani jego wspólnikowi. Obaj mężczyźni byli przekonani, że taka zabawka nie ma szans na rynku. Czas pokazał, jak bardzo się mylili.
Po powrocie do Stanów, Ruth miała namacalny dowód, że lalka o ciele kobiety wcale nie jest chybionym pomysłem. Z pomocą inżyniera Jacka Ryana rozłożyła Lilli na części, zaprojektowała własną lalkę. Prace trwały kilka lat. Amerykańska wersja Lilli miała większe piersi, włosy wyrastające z całej głowy, zdejmowane buty i kolczyki (a nie namalowane). Ruth nazwała ją Barbie, na cześć swojej córki Barbary. Po synu (Kenneth) imię miał dostać partner Barbie, Ken.
Barbie zadebiutowała na Międzynarodowych Targach Zabawek w Nowym Jorku 9 marca 1959 roku. Pięć lat później amerykański producent nabył prawa do niemieckiego pierwowzoru. Lilli zeszła z taśm produkcyjnych i zniknęła ze sklepów.
Pierwsza Barbie nosiła jednoczęściowy strój kąpielowy w czarno-białe pasy. Była produkowana w wersji blond i brunet w Japonii. W ciągu pierwszego roku produkcji firma Mattel sprzedała 350 tys. lalek, a Handlerowie stali się milionerami. Do dziś sprzedano ponad miliard lalek w 150 krajach. Jeśli wierzyć producentowi, to w każdej sekundzie gdzieś na świcie sprzedają się trzy Barbie.
Barbie dziś
Nie tylko lalki (Barbie, Teresa, Christie itd.), zwierzęta (ponad 40 różnych gatunków, od psów po zebry), samochody (w tym różowe corvetty i jeepy) i inne gadżety. Pod marką Barbie wydaje się dziś książki, gry komputerowe, ciuchy i kosmetyki. Barbie gra w filmach i ma swój profil na portalach społecznościowych (na Facebooku "lubi ją” prawie cztery miliony internautów). Dzieli się tam swoją filozofią życiową (marzenia się spełniają) i zainteresowaniami (aerobik, wolontatriat, jedzenie na mieście i oczywiście moda)
Od lat Barbie jest ikoną popkultury. Jedyną zabawką, której świat oddaje takie honory. W 1974 r. część Times Square w Nowym Jorku na tydzień przemianowano na Barbie Bulwar. W 1985 r. namalował ją Andy Warhol, a w latach 90. w serii swoich prac użył jej polski artysta Zbigniew Libera (ten od słynnego obozu koncentracyjnego z klocków lego).
Trzy lata temu laleczka obchodziła swoje 50 urodziny. Jak na prawdziwą gwiazdę przystało imprezę uświetniło nie lada wydarzenie: specjalny pokaz mody odzieży pięćdziesięciu znanych projektantów. A wśród nich takie nazwiska, jak Vera Wang, Calvin Klein czy Christian Louboutin.
Za chuda! Wpędzi dziewczynki w anoreksję! – jak tylko Barbie pojawiła się w sklepach, natychmiast posypały się na nią gromy. Najgłośniejsze w sprawie jej nienaturalnie cienkiej talii. Głos zabrał w końcu producent. – Barbie dlatego jest tak szczupła w pasie, by ukryć wszelkie zapinki, guziki i zamki – tłumaczył Mattel. Barbie przytyła dopiero w 1997 r.
W tym samym roku Barbie doczekała się czarnoskórej siostry Oreo i Becky, lalki na różowym wózku inwalidzkim. Oba okazały się niewypałem. Oreo zbojkotowała afroamerykańska społeczność ("jest czarna na zewnątrz, ale w środku biała!”). Z kolei do klęski Becky przyczynił się student Kjersti Johnson. 17-latek zauważył, że nie zmieści się ona do windy "Domku Marzeń Barbie”. Co na to Mattel? Ogłosił, że przeprojektuje dom tak, by Becky mogła w nim wygodnie mieszkać.
Największa bomba wybuchła jednak w 2000 r. Media na całym świecie obiegła informacja, że stare winylowe lalki mogą wydzielać toksyczne chemikalia. Barbie natychmiast trafiła na laboratoryjny stół, ale naukowcy tych złowieszczych doniesień nie potwierdzili. Producent wolał jednak dmuchać na zimne. Ogłosił, że nowe Barbie będą robione z nowoczesnego plastiku, a ich głowy z PCV.
W Iranie zakazana
W tym roku znów było o niej głośno. Tym razem za sprawa irańskiej policji obyczajowej. W Teheranie funkcjonariusze zaczęli zamykać sklepy z zabawkami, w których sprzedawano Barbie. Powód? Długonoga i długowłosa lalka godzi w zasady islamu.
Zakaz sprzedaży amerykańskiej lalki obowiązywał w Iranie od 1996 roku, ale nie był specjalnie respektowany. Dziesięć lat temu na arabski rynek weszły zaaprobowane przez władze odpowiedniki Barbie i jej partnera Kena: Sara i Dara. Sara ma przykryte włosy i nosi luźne, zwiewne ubrania. W 2010 roku dołączyła do nich Fatima: lalka o jeszcze bardziej muzułmańskim charakterze. Wszystko na nic. Lalki nie przypadły do gustu najmłodszej klienteli.