Nie tylko ukryta na drodze mina i czający się za skałą terrorysta będą zagrażać żołnierzom z Lubelszczyzny, którzy w kwietniu na pół roku wyjadą do Afganistanu. Równie groźny może być ich własny pies, choćby niczego nieświadomy wylegiwał się na fotelu w Lublinie, 5 tys. km od bazy w Ghazni.
Bo choć teren jest niebezpieczny, to mimo wszystko częściej się tam rozmawia, niż strzela. Tyle że w miejscu, gdzie jest rok 1487, a jedyna asfaltowa droga ma 96 km, każde słowo może być tak samo groźne, jak pocisk.
Broda na rozkaz
W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że w większości przypadków wystarczy się do kogoś odezwać, by zacząć z nim rozmowę. Jakąkolwiek rozmowę.
Nie, żeby od razu każdy chciał wdawać się w rozmowę z każdym, kto go zagadnie. Ale przeważnie cokolwiek odpowie, choćby po to, by natręta spławić. W Afganistanie to tak oczywiste nie jest.
– Oni nie będą rozmawiać z mężczyzną, który nie nosi brody. Po prostu nie będą, zero reakcji, nie odpowiedzą – tłumaczy Fajkowski. Dlatego wytypowana jest już grupa żołnierzy, którzy na pewien czas przed wyjazdem na misję przestaną się golić. – Musimy zrobić tak, żeby w każdym plutonie było 2–3 żołnierzy z brodą. Czyli musi być tak ze 30–40 brodaczy.
I jeszcze jedno: jeśli broda jest ruda, to rozmowy też nie będzie.
Do domów Afgańczyków nie wolno wprowadzać psów. U nich pies jest zwierzęciem nieczystym. Problem w tym, że nieraz nie da się takiej sytuacji uniknąć. Wojskowi zabierają bowiem na misję psy, których zadaniem jest m.in. odnajdowanie materiałów wybuchowych w przeszukiwanych domach.
Psa nie widać, a żółwika nie ma
I jak tu sprawdzić budynek, nie wzniecając konfliktu czworonogiem? – To proste. Trzeba wyprowadzić wszystkich domowników do takiego miejsca, z którego nie będą widzieli, że w ich domu był pies. A później można już sprawdzać budynek – mówi Fajkowski.
Tu nawet gesty znaczą co innego. Gdy pomagamy komuś wyjechać tyłem z parkingu otwartą dłonią pokazujemy, by zatrzymał auto. W Afganistanie to gest powitania, a samochód zatrzymuje się wyciągniętą pięścią, która:
a) u nas może być odebrana jako przejaw złych zamiarów
b) polska młodzież zrobi nią tzw. żółwika.
Ani ręki, ani nogi
– Nie można lewej ręki do nich wyciągać, nie można nią nawet niczego pokazywać, ani wydawać gestem poleceń. Lewa ręka jest dla nich nieczysta. Nawet, jeśli ktoś jest leworęczny, to wszystko musi prawą ręką robić – mówi st. szer. Paweł Portka.
– Jak się z kimś rozmawia nie można nawet niechcący pokazać mu stopy od spodu, bo dla Afgańczyków to obraza – wylicza st. szer. Krzysztof Borsuk.
– Trochę trzeba poćwiczyć i wszystko wyjdzie – mówi Portka.
Ćwiczenia zaczęły się w poniedziałek. To w sumie cykl czterech zajęć po dwie godziny i podręcznik z podstawowymi zwrotami.
Większość kontaktów odbywa się jednak przez tłumacza. – Jest w każdym plutonie. To zazwyczaj żołnierz, albo osoba postronna, która zna język. Jeżeli nie jest z Polski, musi oczywiście znać także polski – wyjaśnia Borsuk.
Wbrew pozorom rozmawia się sporo. – Na każdym patrolu – mówi Fajkowski. Żołnierze stale stykają się z miejscową ludnością, starają się budować dobry wizerunek, pomagają zdobyć wodę, której często brakuje, rozdają dzieciom słodycze. Okazji do rozmów jest sporo. Gorzej z tematami.
Na zdjęciu też
– Tematy zabronione w rozmowie to Allach i islam, chrześcijaństwo, misja kobiet – wylicza Fajkowski. W dyskusje na temat wiary nie ma sensu się wdawać, bo jeden drugiego do niczego nie przekona, a nie ma sensu psuć atmosfery, jeśli Afgańczycy nie są do nas uprzedzeni. Szanują nas, bo Jezus jest postrzegany jako prorok, który zapowiedział nadejście Mahometa. Dalej są tylko różnice.
O czym Polak zawsze pogada? O polityce. Ale nie tam. – Demokracja? U nich jest klan, porządek, rodzina, wieś. O ile się rozmawia, to na tematy neutralne: hobby, wakacje. Ale jak pokazuje się zdjęcia z wakacji trzeba unikać takich, na których jest pies – mówi dowódca.
– Nie wolno też się chwalić nowoczesnym sprzętem elektronicznym, bo to jest tam bardzo niemile widziane. Oni nie lubią takich nowości – mówi Borsuk. – Absolutnie nie może być żadnego zadęcia, że my z Zachodu jesteśmy najlepsi na świecie, a McDonald jest najlepszym żarciem – podkreśla pułkownik.
Żony nie ma
Pod żadnym pozorem nie wolno też rozmawiać na temat kobiet. Zupełnie tak, jakby wcale nie istniały. Wcale.
– U kogoś w gościach można pochwalić dom, ale nie wolno powiedzieć, że jest to zasługa gospodyni. Nie wolno chwalić córek gospodarza, to także jest faux pas. Rozmawiając o jego dzieciach wolno chwalić wyłącznie synów – podkreśla Fajkowski. Ten zakaz działa zresztą w obie strony: rozmawiając z Afgańczykiem nie można mówić nawet o własnych córkach lub żonie.
Trudno się w tym wszystkim połapać, ale można. – Oni mają rok 1487 i musimy się zachowywać, jakbyśmy byli w swoim średniowieczu – przyznaje dowódca Zgrupowania Bojowego "Bravo”. – To jest jeszcze państwo feudalne, ale nie można bagatelizować ich osiągnięć, tam też są zabytki i to starsze od naszych.
Zgrupowanie Bojowe \"Bravo”
Prowincja Ghazni
• Powierzchnia: 12 tys. km2 kwadratowych, dla porównania: województwo lubelskie 25 tys. km2
• Ludność: ok. 813 tys. (woj. lubelskie: 2,16 mln)
• większość terenów trudno dostępna lub niedostępna dla pojazdów
• jedyna asfaltowa droga ma 96 km długości.
Afganistan
• Powierzchnia: 647,5 tys. km2 (Polska: 322,6 tys. km2)
• Ludność: 33,6 mln (Polska: 38,1 mln)
• 99 proc. ludności to muzułmanie
• 2/3 ludności utrzymuje się z rolnictwa, głównie pasterstwa
• 6 proc. powierzchni kraju stanowi ziemia uprawna, wielu rolników uprawia mak do produkcji opium. Zabronione jest to tylko teoretycznie, a do przemytu wykorzystywane są osiołki, same przewożące towar przez granicę
• niemal połowa kraju znajduje się na wysokości powyżej 2 tys. m n.p.m.