Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

30 maja 2021 r.
19:27

Miasto królewskie się wyludnia i czeka na odmianę. Reportaż Dziennika Wschodniego

0 6 A A

– Panie, to jest wegetacja – słyszę od jednego z mieszkańców Dubienki, kiedy pytam, jak żyje się w tej niewielkiej miejscowości, położonej w dolinie Bugu, przy granicy z Ukrainą. To i tak sukces, że kogoś udało się namówić do rozmowy. Większość napotkanych przeze mnie osób wydaje się być pogodzona z losem, jaki spotkał to miejsce. Nie wszyscy jednak chcą, by wieś, leżąca kiedyś na królewskich włościach, odeszła w zapomnienie

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Pierwszego dnia mojego pobytu w Dubience przywitała mnie cisza. Zaparkowałem w centrum, koło dwóch sklepów spożywczych oraz Gminnego Centrum Kultury i Czytelnictwa. To tutaj kręci się najwięcej osób. To również tutaj umówiłem się na spotkanie z jednym z mieszkańców.

Damian Karczmarczyk to lokalny patriota i entuzjasta historii: wychowywał i uczył się w Dubience, potem wyjechał za granicę, żeby zarobić, ale powrócił i chciał zainwestować w rodzinnych stronach. Otworzył nawet firmę – sprzedawał opony przez internet i prowadził zakład wulkanizacyjny – ale jego biznes nie przetrwał. Obecnie jest przedstawicielem handlowym. Co ciekawe, jego rodzina od pokoleń jest związana z Dubienką. Jak sam mówi, najstarszy akt urodzenia z nazwiskiem swojej matki, który odnalazł, pochodzi z 1648 roku.

Zaoferował, że oprowadzi mnie po Dubience i opowie nieco więcej o trapiących ją problemach oraz o jej historii. Pierwsze miejsce, w jakie zaprowadził mnie mój przewodnik, to park nieopodal. Na ziemi równo położona kostka, obok stoi kilka ławek i dwie tablice informacyjne. Jest nawet niewielka scena, ale widać, że czas jej nie oszczędzał. Jak mówi Damian Karczmarczyk, co roku za dach służy plandeka, schodów też żadnych nie ma. A to tylko jeden z wielu przykładów wieloletnich zaniedbań.

Czołg

W centralnej części placu znajduje się symbol Dubienki, świadectwo jej silnych związków z historią wojenną: pomnik radzieckiego czołgu T-34, umieszczony na granitowym cokole. Został tam ustawiony w latach 70., czyli w czasach, kiedy miejscowość przeżywała rozkwit. Serialowy „Rudy” (również czołg T-34) miał numer 102, a ten relikt przeszłości dumnie nosi numer 932. Monument upamiętnia przekroczenie Bugu przez główne siły I Armii Wojska Polskiego w lipcu 1944 roku.

Kolejny przystanek podczas naszej krajoznawczej wycieczki to prawosławna cerkiew z czerwonej cegły i z blachą cynkową na dachu. Niedawno przeszła generalny remont. Nie można jednak do niej wejść, bo nie ma gospodarza.

– W środku też jest wyremontowana, jest nowa terakota. Niestety, nie udało się uratować malowideł. Na sklepieniu były freski – opowiada Damian Karczmarczyk.

Religia nie odgrywa może w Dubience największej roli, ale jest związana z pewną krótkotrwałą inicjatywą. To tutaj odbywał się festiwal trzech kultur: katolickiej, prawosławnej oraz judaistycznej (przed II wojną światową Żydzi stanowili znaczną część lokalnej społeczności; Niemcy zniszczyli miejscową synagogę, w jej miejscu znajduje się obecnie przystanek autobusowy).

Mało kto chce o Dubience w ogóle rozmawiać, na ulicach nie mijamy prawie żadnych przechodniów, rzadko kiedy przejedzie jakiś samochód. Ludzie siedzą w domach albo pracują w ogródkach. Każdy sobie rzepkę skrobie.

– Widzi pan, troszkę się zamknęliśmy jako społeczeństwo. Marazm, wszechobecny marazm jest w Dubience – kwituje mój przewodnik.

Most

Co może w takim razie ludzi łączyć? Odpowiedź jest bardziej prozaiczna, niż się spodziewałem, ale ponownie musimy odnieść się do historii.

Przez Dubienkę przepływa rzeka Wełnianka i jak nietrudno zgadnąć, żeby przejść z jednego jej brzegu na drugi, trzeba przekroczyć most. Obecnie nie jest to tak imponujący obiekt, jak ten z przeszłości, który przechodził nad Wełnianką, Bugiem i terenami zalewowymi

Damian Karczmarczyk wskazuje w stronę rzeki i rozpoczyna swoją opowieść: – Tutaj była niespotykana rzecz w skali kraju czy nawet Europy.

Prawdopodobnie był tutaj najdłuższy drewniany most w Europie.

Miał on prawdopodobnie 1800 metrów długości. Do tej pory są zachowane trzy zdjęcia, znalazłem je w austriackim archiwum cyfrowym. Z opowieści mojego dziadka wynika, że dalej są tutaj pale z tego mostu. Został prawdopodobnie wysadzony w czasach I wojny światowej, kiedy wycofywało się wojsko. To jest kolejny niewykorzystany potencjał.

Nieistniejący już most drewniany w Dubience (fot. Austriackie archiwum cyfrowe)

Przeszłość

W Dubience przywiązanie do przeszłości widać i słychać na każdym kroku. „Kiedyś to było, a teraz nic z tego nie zostało” – usłyszałem od kilku osób, które spotkałem podczas mojej kolejnej wizyty. Nikt nie chce rozmawiać o przyszłości. Dominują nastroje fatalistyczne i pesymistyczne, czyli co ma być, to będzie, a pewnie będzie jeszcze gorzej.

Zagaduję starszą kobietę, która akurat przebywała w swoim przydomowym ogródku. Mieszka w Dubience od urodzenia i jak sama mówi, chodziła do szkoły w czasach, kiedy nawet nie było tutaj jeszcze światła.

– Musiałam się uczyć przy lampie i przy świeczkach, ale było weselej – wspomina. – Mimo że byliśmy już dorośli, to bawiliśmy się w chowanego, a to w podchody. Kiedyś było inaczej, a teraz to ja nie wiem. Po prostu brakuje gospodarza. Nieraz przyjeżdżają tutaj ludzie na cmentarz i pytają: „Gdzie tu można się napić herbaty”.

– Co im pani odpowiada?

– Nie ma. Kiedyś był ten klub (w budynku Gminnego Centrum Kultury i Czytelnictwa – przyp. aut.), to była herbata, kawa czy ciastko. Każdy poszedł i był otwarty od rana, od dziesiątej do dziesiątej – mówi kobieta.

Nie ona jedna nie ma dobrego zdania o tym, co obecnie dzieje się w Dubience. – Dom kultury jest, tylko kultury brakuje – żartuje jeden z mieszkańców. W budynku nieopodal jest za to skromna Izba Tradycji. Drzwi są zamknięte na kłódkę, ale klucze do niej ma Anna Prus, dyrektor Gminnego Centrum Kultury i Czytelnictwa. W środku są narzędzia rolnicze, wyblakłe fotografie czy stare lampy.

– Dwie imprezy kojarzone z Dubienką to Noc Świętojańska i Dni Dubienki – mówi Anna Prus. Jak dodaje, pierwsza z nich cieszy się dużym zainteresowaniem mieszkańców. – Zaczyna się pod naszym czołgiem, później jest przemarsz nad jezioro i tam są puszczane wianki. Często towarzyszy nam też kapela.

Praca

– Nie chcę rozmawiać, bo mam pracę – mówi mi jedna z napotkanych kobiet, po czym wsiada z siatką zakupów na rower i odjeżdża. W Dubience mieszka zaledwie kilkaset osób, większość z nich zapewne się zna. W powietrzu da się wyczuć jakby obawę: ludzie są świadomi tego, że wieś cofa się w rozwoju, ale nie chcą o tym mówić.

– Praca jest tylko w Uchańce (sąsiednia wieś – przyp. aut.), co facet ma kury. A tak to nic nie ma – opowiada mi jeden z mieszkańców. – Tu kiedyś był GS (Gminna Spółdzielnia), rozlewnia wód, masarnia, młyny... Wszystko niszczeje.

Obecnie w Dubience jest kilka małych zakładów pracy: Urząd Gminy, zespół szkół, Przedsiębiorstwo Usługowo-Produkcyjne, Gminne Centrum Kultury i Czytelnictwa, sklep przemysłowy, trzy sklepy spożywcze, apteka. Ze świecą szukać jednak dużych firm, które zatrudniają dziesiątki czy setki osób.

– Problem jest tego typu, że mamy bardzo stary Plan Zagospodarowania Przestrzennego i studium też. Studium jest z 2002 roku, a plan z 2005 roku. Nie ma w planie terenów pod działalność. Żeby to zrobić, trzeba ponieść koszty. Dopóki nie zrobi się nowego planu i studium, nie wejdą inwestorzy. Wszystkie gminy dookoła, które nie wprowadziły planu zagospodarowania, mogą sobie pozwolić na fotowoltaikę i różne takie przedsięwzięcia ekologiczne, a my, będąc terenem ekologicznym, nie możemy tego zrobić – tłumaczy Krystyna Deniusz-Rosiak, wójt gminy Dubienka.

Sytuacja jest o tyle patowa, że decyzję w tej sprawie musi podjąć Rada Gminy. Na sesji z 18 maja radni dostrzegli, że problem faktycznie istnieje. Wniosków jednak nie wyciągnięto.

Historia

Dubienka, chociaż obecnie daleko jej do lat świetności, ma bardzo bogatą historię, sięgającą XV wieku. Informacje na ten temat można znaleźć chociażby na stronie Urzędu Gminy czy Teatru NN w Lublinie. Pierwsze wzmianki o Dubnie (taka nazwę nosiła wtedy wieś) pojawiły się w 1472 roku. Nieco ponad 100 lat później, bo w 1588 roku, miejscowość otrzymała przywilej lokacyjny i stała się miastem Dębnem (nazwa Dubienka wykształciła się pod koniec XVII wieku). Co ważne, była wtedy miastem królewskim Korony Królestwa Polskiego – leżała na włościach należących do króla. A monarchą był wtedy Zygmunt III Waza, który w kolejnych latach nie szczędził jej swojej uwagi.

Dębno otrzymało przywilej okazowy i osiedleńczy, mieszczanie mieli też przywilej palenia i wyszynku wódki, otrzymywali dochody z gorzałki, woskobojni, postrzygalni i miar zboża, król zezwolił na budowę mostu na Wełniance, a także zatwierdził cechy rzemieślnicze.

Historia nie oszczędzała miasta: pożary, najazdy, wojenne zniszczenia. W 1942 roku w Dubience Niemcy wybudowali getto.

Miejscowość utraciła prawa miejskie w 1945 roku. Po największym konflikcie zbrojnym w historii, wieś próbowała się odbudować – w latach 70. (z okazji 30-lecia PRL) oddano do użytku szkołę z salą gimnastyczną, wybudowano internat, budynek dla nauczycieli, ośrodek zdrowia czy pawilon. Takich inwestycji było więcej.

Z Dubienką silnie związana jest postać Tadeusza Kościuszki (ma tutaj nawet swoją ulicę, która wcześniej nazywała się Włodawska). W podręcznikach do historii można natrafić na wydarzenie nazywane „Bitwą pod Dubienką”. 18 lipca 1792 roku wspomniany polski dowódca, razem z żołnierzami, stanął naprzeciw wielokrotnie liczniejszej armii rosyjskiej. Przegrał i musiał się wycofać, ale długo stawiał opór agresorowi. Tamte wydarzenia upamiętnia kopiec usypany w Uchańce, sąsiedniej wsi. Na jego szczycie stoi charakterystyczny pomnik, a u podnóża jest tablica, na której wypisane są, między innymi, słowa Marii Konopnickiej: „Pod miasteczkiem, pod Dubienką Wszedł Kościuszko nam Jutrzenką”.

W Dubience jest kilka miejsc, w których historia staje się namacalna.

Na placu w centrum stoi wspomniany czołg, przed miejscowym zespołem szkół jest oryginalna armata przeciwpancerna, nieopodal cerkwi postawiono pomnik „W hołdzie Mikołajowi Nieczaji, bohaterowi powstania styczniowego”, a w bramie prowadzącej do kościoła wmurowano pamiątkową tablicę „Żołnierzom kompanii przepraw na Bugu”.

– Nie chwalimy się tą historią, a mamy czym się pochwalić. To też zostało pominięte – zauważa Damian Karczmarczyk.

Cerkiew prawosławna (fot. Krzysztof Kurasiewicz)

Ludzie

Dubienka od wielu lat ma problem z ubywająca ludnością. Zgodnie z danymi historycznymi, w 1913 roku ówczesne miasto liczyło sobie 8387 mieszkańców. Jednak już w 1921 roku miało ich być zaledwie 2964 (dane ze spisu powszechnego). Jeszcze w 1939 roku w Dubience rezydowało 4065 osób. II wojna światowa jeszcze pogorszyła sytuację. Z roku na rok wieś się wyludniała. Według informacji z Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku, Dubienka miała wtedy 967 mieszkańców. Przez ostatnią dekadę ta liczba zapewne się zmniejszyła.

Gabriel Szewczuk mieszka na co dzień w Rogatce, sąsiedniej wsi, ale uczył się w Dubience. Tutaj też założył swój biznes: jeden z pierwszych prywatnych sklepów. Prowadził również klubokawiarnię Paradise, dyskotekę, a obecnie zajmuje się pszczelarstwem.
– Dubienka zmieniła się katastrofalnie – opowiada. – Ktoś, kto nie był tutaj przez dziesięć lat, a teraz by przyjechał, to byłby w totalnym szoku. Obraz nędzy i rozpaczy.

– Czy Dubienka ma coś do zaoferowania osobom, które chciałyby do niej przyjechać?

– Oprócz czystego powietrza i ładnych widoków, to chyba nic – mówi Gabriel Szewczuk. – To jest mała, coraz mniejsza, miejscowość i każdy ma już dosyć tego wszystkiego. Jak się nieraz za dużo powie, to potem można to odszczekać. Ludzie przyzwyczaili się do tego, że nic nie są w stanie zmienić, bo zostali tylko starsi. Młodzieży jest bardzo mało, a osób w wieku, powiedzmy, 30 lat można policzyć na palcach. Wszyscy stąd uciekli.

Szkoła

W ostatnich tygodniach w Dubience wiele mówi się o miejscowym liceum. Rozpoczęło ono swoją działalność 1 września 1975 roku. Na jego stronie internetowej czytamy, że jest to „najstarsza w województwie szkoła mundurowa o bogatych tradycjach”. Pojawiło się jednak zagrożenie, że liceum zostanie zlikwidowane.

Od 1999 roku organem prowadzącym był powiat chełmski. Ten jednak nie chce dłużej opiekować się placówką. Uzasadnia to rosnącymi kosztami utrzymania, coraz mniejszą liczbą uczniów i coraz słabszymi wynikami matur.

Nauczyciele pracujący w Dubience mówią wprost: jeśli szkoła przestanie funkcjonować, to zamknie się ostatnie okno na świat.

– Dzięki szkole do Dubienki przybywała, w różnych okresach, bardzo duża grupa uczniów z terenu województwa lubelskiego. W 2000 roku wprowadzono program innowacyjny „Służba graniczna”, a potem innowację edukacji wojskowej. To spowodowało, że szkoła zaczęła cieszyć się dużym zainteresowaniem. (…) Najlepszą „wykładnią” są uczniowie. To oni mogą powiedzieć, dlaczego przyszli tutaj z Lublina, Zamościa czy Hrubieszowa – argumentuje Marcin Zelent, nauczyciel historii z liceum w Dubience.

Jest on jednym z 18 pedagogów zatrudnionych w placówce. Jak nietrudno się domyślić, likwidacja szkoły będzie oznaczać redukcję etatów. Mimo napiętej sytuacji, od 17 maja ruszył elektroniczny nabór. Obecnie w liceum uczą się 53 osoby.

– Nie dochodzi to do uczniów, że szkoła może zostać wygaszona. Otrzymujemy szereg korespondencji, jest ona pisana do wychowawców przez uczniów, którym naprawdę zależy na tej szkole. Dla nich to jest szkoła pierwszego wyboru. Jedna z uczennic napisała nam ostatnio, że przyszła tutaj w konkretnym celu, żeby zdobyć wykształcenie wojskowe – mówi Kazimiera Ciupa, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. 27. Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej w Dubience.

Powiat chełmski chciał, żeby opiekę nad szkołą sprawowała gmina. Podano nawet wstępne warunki takiego przejęcia, ale kiedy przyszło do złożenia podpisu, wójt odmówiła.

– Chodzi o moją odpowiedzialność przed mieszkańcami. Przejęcie szkoły przez gminę na tych warunkach, jakie dostaliśmy od starosty, po porozumieniach, które nie były dwustronnie uzgadniane... Nie pozwolę, żeby finansowo gmina poniosła konsekwencje. Nawet jeżeli udało by się nam przez okres dwóch-trzech lat, to potem nie jesteśmy w stanie utrzymać tej szkoły bez pomocy z zewnątrz – ocenia wójt Krystyna Deniusz-Rosiak.

Jest jednak wyjście z tej sytuacji. Liceum mogłoby przejąć stowarzyszenie, które miałoby możliwość pozyskiwania środków na funkcjonowanie szkoły. Wójt zadeklarowała, że jeśli taki scenariusz się spełni, to gmina „chętnie pomoże” w utrzymaniu placówki.

Symbol Dubienki - pomnik czołgu na placu (fot. Krzysztof Kurasiewicz)

Przyszłość

W czasie swojego pobytu w Dubience spotkałem tylko jedną kobietę, która powiedziała coś pozytywnego o tej miejscowości. Południe spędzała w siłowni na otwartym powietrzu w parku.

– Te urządzenia są przydatne dla mnie, bo jestem na emeryturze i mogę sobie poćwiczyć. Staram się przychodzić tutaj jak najczęściej. Niekoniecznie trzeba ćwiczyć według tej instrukcji, ale można sobie też wymyślać swoje rzeczy – żartuje kobieta.

Jak według niej zmieniła się wieś? – Nie do poznania (śmiech). Ten dom wybudowano, zrobili te wszystkie chodniczki, pod Urzędem Gminy też, jest stojaczek na rowery. Ludzie bez przerwy robią remonty. Pamiętam, że kiedyś nie było przystanku, a teraz jest.
Czy Dubienka jest skazana na zapomnienie?

– Ja bym chciał, żeby Dubienka wróciła do życia tętniącego sprzed kilku, kilkunastu lat. W momencie gdy otwierałem tutaj Paradise, to było 12 lipca, kiedy Dni Dubienki były trzydniowe, to przyjechał zespół muzyczny, a ulice były zamknięte. Bawiło się tu 800 osób, może tysiąc – wspomina Gabriel Szewczuk.

– Szansa dla Dubienki jest zawsze. Nie można przekreślać niczego – podkreśla Marian Buszko, w przeszłości organizator spływów kajakowych, w tym I Ogólnopolskiego Spływu Kajakowego „Bug 2000”. – Trochę zaangażowanych ludzi i jakieś wsparcie finansowe... Trzeba tylko jakoś uatrakcyjnić Dubienkę. Zróbmy przejście tymczasowe, jednośladowe na granicy z Ukrainą na sezon letni. Nie mówię o wielkich przejazdach. (…) Rozmawiałem z ludźmi, którzy uczestniczyli w spływie i mówili: „Marian, chętnie byśmy przyjechali zobaczyć Ukrainę, żebyśmy tylko mogli nocować w Dubience”.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Sygnatariusze listu intencyjnego. Intencją jest odbudowa polskich zdolności do produkcji materiałów wybuchowych, w tym prochów strzelniczych
zbrojenia

Polska potrzebuje własnego prochu do amunicji. Pomoże Grupa Azoty

Grupa Azoty będzie współpracowała z Polską Grupą Zbrojeniową, Mesko oraz Agencją Rozwoju Przemysłu. Celem jest rozwój bazy surowcowej i zdolności do produkcji polskiej amunicji. Docelowo chodzi o budowę fabryki nitrocelulozy.

U zbiegu ulicy Nałęczowskiej i alei Kraśnickiej może stanąć 70-metrowy wieżowiec

Ma być najwyższym wieżowcem w Lublinie. Będą negocjacje z inwestorem

U zbiegu Nałęczowskiej i Kraśnickiej może stanąć 70-metrowa wieża - najwyższy budynek mieszkalny na Lubelszczyźnie. Żeby go postawić konieczne będą zmiany planistyczne, bo tak wysokie obiekty w tym miejscu Lublina nie były przewidziane. Co miasto chce uzyskać za ewentualną zgodę? Lista życzeń jest długa.

Torby, na które czekają organizatorzy akcji nie muszą być nowe, ale powinny być w dobrym stanie. Najmilej widziane są te duże, ale tak naprawdę także mniejsze również się przydadzą
Zamość

Wędrujące, używane torby na prezenty. Masz na zbyciu? Oddaj

Z ciekawą inicjatywą wyszła Zamojska Akademia Kultury. Zachęca mieszkańców do przekazywania używanych, ale jeszcze w dobrym stanie toreb na prezenty. Będą w nie pakowane upominki dla potrzebujących.

Powiat puławski ma już projekt budżetu na przyszły rok. Na inwestycje tym razem przeznaczy 37 mln zł, z czego lwia część trafi na drogi oraz dokończenie siedziby puławskiej PSP
Puławy
galeria

Nowy budżet mniejszy od starego. Połowa wydatków trafi na oświatę

Radni powiatu puławskiego otrzymali już projekt budżetu na 2025 rok. Przyszłoroczne dochody mają spaść z ponad 250 do niecałych 240 mln zł. Cięcie czekają również wydatki, zwłaszcza te na inwestycje. Najwięcej pieniędzy pochłonie oświata i wychowanie.

Niedoceniany zawód, choć jakże ważny. „Ludzie kojarzą nas z rozdawaniem darów”
galeria

Niedoceniany zawód, choć jakże ważny. „Ludzie kojarzą nas z rozdawaniem darów”

Dzisiaj obchodzimy Dzień Pracownika Socjalnego. To okazja do uhonorowania najbardziej zasłużonych oraz podjęcia dyskusji o zmianach, których potrzebują osoby wykonujące ten zawód.

Tysiące ludzi bez czystej wody. Sanepid potwierdza skażenie mikrobiologiczne
zdrowie

Tysiące ludzi bez czystej wody. Sanepid potwierdza skażenie mikrobiologiczne

Kilka tysięcy mieszkańców prawobrzeżnej części gminy wiejskiej Puławy obecnie pozbawiona jest wody pitnej z wodociągu. Sanepid potwierdza skażenie na ujęciu w Gołębiu, które zaopatruje sześć miejscowości. Samorząd udostępnia mieszkańcom wodę w butelkach.

"Warunek cudu" na Targowej – mozaika przypomina żydowską historię Lublina
Lublin
galeria

"Warunek cudu" na Targowej – mozaika przypomina żydowską historię Lublina

Na ścianie budynku przy ul. Targowej w Lublinie powstała mozaika „Warunek cudu”. Dzieło autorstwa Ingi Levi nawiązuje do żydowskiego dziedzictwa tej części miasta, przypominając o historycznym znaczeniu ulicy dla społeczności żydowskiej.

Rolnik wciągnięty przez rozdrabniacz słomy. Wezwano ratowniczy śmigłowiec
wypadek

Rolnik wciągnięty przez rozdrabniacz słomy. Wezwano ratowniczy śmigłowiec

Do tego nieszczęśliwego wypadku doszło wczoraj w Trzebieszowie Pierwsyzm w powiecie łukowskim. 37-letni rolnik obsługiwał rozdrabniacz słomy. W pewnym momencie znalazł się zbyt blisko podajnika. Na miejsce wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Edyta Majdzińska najprawdopodobniej będzie dalej prowadzić MKS FunFloor Lubin

Edyta Majdzińska (MKS FunFloor Lublin): Wierzę w kierunek mojej pracy i wierzę w ten zespół

Przedwczesne odpadnięcie z europejskich pucharów najprawdopodobniej nie wywoła burzy w MKS FunFloor. Wydaje się, że Edyta Majdzińska przetrwa ten okres niepokoju.

Kilka lat temu kino Bajka było popularnym miejscem spotkań studentów. Jak jest teraz - zapytaliśmy jego właściciela
magazyn
galeria

Jak radzi sobie lubelskie kino Bajka? "Nie wiem czy przetrwamy"

Po zakończeniu pandemii koronawirusa właściciele kin zauważają zmiany w preferencjach widzów dotyczących sposobu oglądania filmów. Czy mieszkańcy Lublina chętnie odwiedzają lokalne kina? Jak właściciele radzą sobie w nowej rzeczywistości? O sytuacji kina „Bajka” w Lublinie opowiedział nam Waldemar Niedźwiedź.

Jakie zadaszenie tarasu wybrać aby połączyć funkcjonalność i styl?

Jakie zadaszenie tarasu wybrać aby połączyć funkcjonalność i styl?

Zadaszenie tarasu to praktyczne rozwiązanie, które pozwala cieszyć się przestrzenią na świeżym powietrzu niezależnie od pogody. Odpowiednio dobrane chroni przed słońcem, deszczem oraz zapewnia prywatność. W tym artykule przyjrzymy się inspiracjom, jakie można wykorzystać przy wyborze zadaszenia tarasu.

Zbadaj piersi jeszcze dziś. Sprawdzamy, gdzie i kiedy zaparkuje mammobus

Zbadaj piersi jeszcze dziś. Sprawdzamy, gdzie i kiedy zaparkuje mammobus

Nowotwór piersi jest najczęstszą przyczyną przedwczesnej śmierci wśród polskich kobiet. Kluczem do zdrowia jest m.in. regularna mammografia. Będzie ją można zrobić w mobilnym gabinecie, który właśnie przejeżdża przez nasz region.

Czym są kampery i jak działają?

Czym są kampery i jak działają?

Kampery to specjalnie zaprojektowane pojazdy, umożliwiające komfortowe podróżowanie i nocowanie w różnych miejscach. Ich unikalna konstrukcja łączy funkcje samochodu z przestrzenią mieszkalną.

Niezwykły duet – Smolik//Kev Fox w Świdniku
koncert
22 listopada 2024, 18:00
film

Niezwykły duet – Smolik//Kev Fox w Świdniku

Smolik//Kev Fox to eklektyczny i wymykający się jasno określonym ramom duet Andrzeja Smolika – znakomitego polskiego producenta i Keva Foxa brytyjskiego songwrittera, który w najbliższy piątek zagra w Świdniku.

Będzie ślisko. Noga z gazu

Będzie ślisko. Noga z gazu

Będzie ślisko na drogach. Oblodzenie pojawi się w całym regionie.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium