Niemal 240 tys. zł stratą kończy się roczny bilans Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. – To efekt świadczenia usługi dowożenia uczniów niepełnosprawnych do szkół – tłumaczy spółka będąca jednym z największych pracodawców w mieście, zatrudniająca 1255 osób
MPK Lublin to największy z przewoźników lubelskiej komunikacji. Spółka pełni rolę tzw. operatora wewnętrznego i w 2019 r. zawarła z miastem kolejną, 10-letnią umowę na usługi przewozowe, ważną do końca 2029 r., więc przynajmniej do tego czasu będzie wozić pasażerów. W zeszłym roku MPK przewiozło ich ponad 113 mln (dane Głównego Urzędu Statystycznego).
Spółka miała w 2019 r. do dyspozycji 227 autobusów (średnio w ruchu było 181) i 120 trolejbusów (w ruchu średnio 78). W zeszłym roku spółka kupiła 30 używanych autobusów od Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie. Jedenasto- i dwunastoletnie jelcze kosztowały po 15 tys. zł za sztukę. MPK tłumaczy, że zdecydowało się na ten zakup wiedząc o problemach z innym przewoźnikiem, spółką Warbus, która w połowie roku zrezygnowała z jeżdżenia po Lublinie, a wyrwę w rozkładach łatało głównie MPK.
Autobusy są wykorzystywane coraz bardziej efektywnie (lub, jak kto woli, coraz mocniej eksploatowane). W roku 2018 na każdy z nich przypadało średnio 72,3 tys. km, a w zeszłym roku już 73,5 tys. km.
Ile się tutaj zarabia
Choć przybywało kursów, to ubywało kierowców, ich średnie zatrudnienie zmalało w ub. r. z 734 do 721 etatów. – Zwiększenie zamówienia przez Zarząd Transportu Miejskiego z jednoczesnym spadkiem zatrudnienia przyczyniło się do wzrostu godzin nadliczbowych i kosztów z tym związanych – pisze zarząd MPK Lublin w oficjalnym sprawozdaniu przesłanym do Krajowego Rejestru Sądowego.
W zeszłym roku na jednego kierowcę autobusu przypadało średnio ponad 15 nadgodzin miesięcznie, a na kierowcę trolejbusowego prawie 13. Ogółem koszty nadgodzin kierowców przekroczyły w zeszłym roku 4,5 miliona zł.
Ile można zarobić za kółkiem? Statystycznie mniej niż za biurkiem. Ze sprawozdania za rok 2019 wynika, że miesięczne wynagrodzenie kierowcy wynosiło średnio 4 381,05 zł, u pracowników zaplecza techniczno-remontowego było to 4 649,61 zł, pracownicy zakładu działalności pomocniczej mieli średnio 3 358,79 zł, a umysłowi 4 861,45 zł. Nie były to jednak wypłaty „na rękę”, ale kwoty brutto. Z kolei prezes Tomasz Fulara, jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, w zeszłym roku zarobił 255 288,15 zł, co daje miesięcznie średnio 21 274,01 zł brutto.
O 10 mln zł za mało
MPK nie dostaje od samorządu Lublina pełnej rekompensaty za usługi przewozowe. – Trzeba pamiętać, że spółka, której podstawową działalność stanowi świadczenie usług komunikacji miejskiej, otrzymuje rekompensatę w wysokości poniesionych kosztów tych usług, pomniejszoną m.in. o wartość zysków osiąganych na innej działalności, która nie jest objęta rekompensatą – informuje Weronika Opasiak, rzeczniczka MPK Lublin. Ta „inna działalność” to m.in. usługi montażu trakcji trolejbusowej świadczone w ramach podwykonawstwa firmom przebudowującym lubelskie ulice.
Wyliczona tak rekompensata od miasta powinna wynieść w zeszłym roku 164,8 mln zł, jednak przekazane zaliczki sumują się do 154,7 mln zł, więc spółce należy się jeszcze 10,1 mln zł. – Na kwotę niedopłaty została wystawiona faktura – pisze w swym sprawozdaniu zarząd MPK Lublin.
Zeszły rok działalności firma zakończyła stratą netto w wysokości 239,7 tys. zł. Skąd wziął się ten wynik? Wyjaśnienie jest od lat identyczne: – Strata wynika z realizacji na rzecz miasta usługi dowozu dzieci niepełnosprawnych do szkół – odpowiada Opasiak. – Koszty tej usługi przewyższyły środki przewidziane na ten cel w budżecie miasta.
W zeszłym roku MPK pożyczało pieniądze spółce Motor Lublin, której głównym udziałowcem jest miasto. Zarząd MPK zdecydował w grudniu, w niespełna tygodniowych odstępach, o dwóch takich pożyczkach: najpierw 100 tys., wkrótce później 180 tys. zł.
Widoki na przyszłość
Te nakreślone w sprawozdaniu zarządu nie są zbyt optymistyczne, a trzeba pamiętać, że sprawozdanie nie uwzględnia jeszcze stanu epidemii. Jeszcze przed jej wybuchem Zarząd Transportu Miejskiego okroił zlecenie na kursy autobusowe o 12 proc., zaś na trolejbusowe o 5 proc. – Zmniejszenie zamówienia spowoduje, iż w trakcie całego roku 2020 spółka będzie ponosiła stratę – pisze zarząd, który stwierdza, że zysk jest możliwy „dopiero po ostatecznym rozliczeniu rekompensaty” należnej od miasta.
Mniejsze będą też możliwości zarabiania przez spółkę na „działalności pomocniczej”, która w zeszłym roku dała 26,8 mln zł przychodu (z czego 49 proc. to zlecenia na budowę trakcji trolejbusowej) oraz 3,4 mln zł czystego zysku. Zarząd spodziewa się „znacznego ograniczenia przychodów” z dodatkowej działalności. – Wynika to przede wszystkim z braku komercyjnych zleceń w zakresie budowy i modernizacji trakcji oraz rezygnacji z usługowej obsługi Strefy Płatnego Parkowania – pisze zarząd w swym sprawozdaniu.