Skrzynia biegów robi różnicę. Hybrydowy hyundai ioniq biję na głowę ekologicznych konkurentów wyposażonych w bezstopniowe przekładnie CVT. Ten koreański samochód zrywa także z hybrydową nudą.
Nie lubię hybryd. Z tego powodu ze sporą dozą nieufności podszedłem do ioniqa. Koreańczycy rzucili rękawicę Japończykom, z którymi od lat toczą konflikt. Teraz ta rywalizacja przeniosła się na pole ekonomii, choć podczas II Wojny Światowej miała nieludzkie oblicze w postaci japońskiej okupacji Półwyspu Koreańskiego.
Trzy w jednym
Ioniq jest pierwszym kompaktem, który będzie oferowany w trzech wersjach napędu. Już na początku przyszłego roku do salonów będą sukcesywnie trafiać wersje z napędem całkowicie elektrycznym oraz hybrydy z możliwością ładowania z gniazdka (PHEV). Jako pierwsza debiutuje hybryda spalinowo-elektryczna. Jest to pierwszy krok Hyundaia w kierunku nowoczesnej mobilności. Koncern zapowiada aż 32 premiery tzw. pojazdów ekologicznych w ciągu kilku najbliższych lat.
Koreańczycy wiążą duże nadzieje w z tym modelem. Specjalnie dla ioniq hybrid opracowali czterocylindrowy silnik 1.6 GDI Kappa, który współdziała z silnikiem elektrycznym o mocy 43,5 KM. Energia jest gromadzona w zaawansowanych akumulatorach litowo-jonowo-polimerowych. Ten podwójny zespół napędowy zapewnia łączną moc maksymalną 141 KM oraz maksymalny moment obrotowy 265 Nm. Nowa, dwusprzęgłowa automatyczna skrzynia biegów o sześciu przełożeniach (6DCT) działa wyjątkowo szybko i płynnie, zapewniając dynamiczną i oszczędną jazdę. O tym za chwilę.
Koniec z nudą
Hybrydowy Hyundai to całkiem zgrabne auto. Koreańczykom udało się uniknąć syndromu priusa. Warto wiedzieć, że projekt był podporządkowany maksymalnemu zmniejszeniu oporu powietrza. Wyszło znakomicie, bo Cx wynosi zaledwie 0,24. Oczywiście ten doskonały wynik to nie tylko zasługa zgrabnego i opływowego nadwozia. Konstruktorzy zastosowali szereg rozwiązań ułatwiających „cięcie powietrza” – osłony przednich kół, tylny spojler i dyfuzor, listwy boczne, osłona podwozia i specjalne obręcze kół z plastikowymi opływowymi wkładkami.
Ten melanż zaowocował zgrabnym nadwoziem z lekko sportowym akcentem. Jedyne mankamentem, moim zdaniem, to olbrzymia tylna szyba, przedzielona spojlerem. Problemem jest właśnie ten spojler, który skutecznie ogranicza widoczność.
Gra energią
Napęd to gra energią, krążąca pomiędzy silnikiem elektrycznym, bateriami a jednostką spalinową. Te żonglowanie odbywa się niedostrzegalnie dla kierowcy, który monitoruje przepływy jedynie za sprawą ikony na desce rozdzielczej. I to wszystko.
Hybrydowy Hyundai porusza się płynnie i szybko. Jego tajemnica tkwi w skrzyni biegów. W przeciwieństwie do większości konkurentów Koreańczycy zastosowali dwusprzęgłową, 6-biegową, zautomatyzowaną skrzynię. To pozwala wydobyć pełny potencjał tego samochodu, bez żadnych ograniczeń. To nie wszystko. Za sprawą przełącznika „sport” hybrydowy ioniq nabiera sporo wigoru.
Skrzynia wyraźnie „wyżej” zmienia biegi. W trybie eco auto jest znacznie bardziej „spokojne” i oszczędne. Nowy Hyundai potrafi maksymalnie osiągnąć 185 km/h, sprint od 0 do 100 km/h zajmuje mu 10,8 sekundy, a średnie spalanie, według producenta, to 3,4 litra benzyny na 100 km. Wartości nieodbiegające, poza niskim zużyciem paliwa, od większości kompaktów dostępnych na rynku.
Jazda tym samochodem jest frajdą z jeszcze jednego powodu. Ioniq został doskonale wyciszony. Nawet przy sporych prędkościach w środku jest cicho. Całości dopełnia zawieszenie, zestrojone z dużym wyczuciem, godne zaufania i bezpieczne. Hybryda doskonale wybiera nierówności i równie pewnie pokonuje zakręty. Ciekawostką jest fakt, że na baterie producent udziela 8-letniej gwarancji z limitem 200 tys. km. W trybie elektrycznym auto może jechać po płaskim nawet 120 km/h. Osiągnąłem 90 km/h, ale to i tak bardzo dobry wynik.
Dywaniki z trzciny
Wnętrze ioniqa to nowa jakość w Hyundaiu. Czuć to zaraz po wejściu. Miękkie materiały, także na panelach drzwi, dokładnie spasowane, w wyważonej tonacji od razu rzucają się w oczy. W środku czuć jakość i azjatyckie zamiłowanie do precyzji. Właściwie trudno dopatrzeć się wad, ale jeden szczegół został pominięty. Wykończenie bagażnika mogło być trochę lepsze. Wprawdzie to drobiazg, ale warto nad tym popracować.
Świadomość ekologiczna jest obecna w tym aucie na każdym kroku. Surowce pozyskiwane z trzciny cukrowej są częściowo stosowane w podsufitce i dywanikach, przyczyniając się do poprawy jakości powietrza wewnątrz samochodu i możliwości recyklingu po zakończeniu eksploatacji pojazdu. Ekologiczne farby zawierające składniki pochodzące z oleju sojowego pozwalają uzyskać metaliczny połysk niektórych lakierowanych elementów.
Auto jest wręcz naszpikowane nowymi technologiami. Współpracuje z smartfonami na każdej możliwej płaszczyźnie, umożliwia indukcyjne ładowanie, gdy podczas jazdy kierowca korzysta np. z Yanosika. Samo też zahamuje przed przeszkodą. Ostrzeże o przypadkowej zmianie pasa ruchu, o pieszym na jezdni, itd...
Tylko ceny żal...
Niestety, przy wszystkich zaletach, ten samochód ma jedną wadę – cenę. Najuboższa wersja kosztuje 99,9 tys. zł, najbogatsza – 118,9 tys. zł. Hyundai przygotował specjalne programy zakupowe. Nie ukrywajmy, z myślą o firmach. Ioniq może być drogim w zakupie, ale tanim w eksploatacji autem flotowym. Z drugiej strony, gdyby wzorem Niemiec, nasze państwo wspierało zakup tego rodzaju samochodów, to ioniq byłby bardzo rozsądną propozycją.