Policjanci zatrzymali trzech pseudokibiców, którzy podczas niedzielnego meczu pomiędzy drużynami z Lublina i z Torunia przeskoczyli przez ogrodzenie na stadionie i dostali się w miejsce, do którego nie mieli wstępu. Jeszcze w trakcie spotkania wdali się w przepychanki z ochroną
W niedzielę Motor Lublin walczył z For Nature Solutions Apatorem Toruń o wejście do finału play-off PGE Ekstraligi. Po 13. biegu, kiedy do rozegrania pozostały dwa wyścigi, lublinianie byli już blisko celu, ale goście mieli jeszcze teoretyczne szanse na awans. Ich nadzieje szybko rozwiali jednak gospodarze, którzy w 14. gonitwie zapewnili sobie udział w najważniejszym ligowym dwumeczu w tym sezonie.
Taki obrót spraw nie spodobał się niektórym kibicom z Torunia, którzy przyjechali nad Bystrzycę dopingować swoją drużynę. Trzech pseudokibiców przeskoczyło ogrodzenie pomiędzy sektorem gości a miejscami przeznaczonymi dla sympatyków Motoru. Przerwa przed ostatnim biegiem trwała kilkanaście minut, bo mężczyźni starli się z ochroną, w ruch poszedł gaz. Na miejsce wezwano policję.
– Kibice z Lublina wykazali się dużym opanowaniem i nie dali się sprowokować – przyznaje nadkom. Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Jak podają funkcjonariusze, trzech najbardziej agresywnych mężczyzn z Torunia w wieku 26, 27 i 31 lat było pijanych i zostało zatrzymanych. Noc spędzili w policyjnej celi, a w poniedziałek zostaną przesłuchani i będą doprowadzeni do sądu – odpowiedzą za niewykonywanie poleceń służb porządkowych oraz wtargnięcie na teren nieprzeznaczony dla publiczności. Mundurowi zabezpieczyli również nagrania z monitoringu, które będą analizowane. Pseudokibicom grozi kara ograniczenia wolności, wysoka grzywna i zakaz wstępu na imprezy masowe nawet do 6 lat.
O sprawę zapytaliśmy Piotra Więckowskiego, wiceprezesa Motoru Lublin. Jak przyznał, doszło do "małego incydentu". – Kibice gości przyjechali do Lublina z nadzieją, że to ich drużyna wejdzie do finału. Ktoś się brzydko zachował, ale ochrona sobie z tym poradziła. Rozstaliśmy się z zespołem z Torunia w sportowej atmosferze – wyjaśnia.
Policję na miejsce wezwał szef ochrony, który – jak usłyszeliśmy – jest odpowiedzialny za kierowanie takimi akcjami. – Mamy to tak zaplanowane, że wszystko działa jak w zegarku – dodaje.
Wiadomo, że infrastruktura stadionu nie ucierpiała, nikt nie demolował krzesełek ani nie rzucał przedmiotami.