– Na razie nie widzimy, żeby to było dla nas odciążenie – mówi o szpitalu tymczasowym szefowa jednego z lubelskich SOR-ów, który kilkakrotnie próbował przekierować tam pacjentów. Za każdym razem bez skutku.
Szpital tymczasowy w Targach Lublin został oficjalnie otwarty 21 grudnia i od tego czasu jest gotowy na przyjęcie pacjentów. Ma 56 łóżek na oddziale wewnętrznym covidowym i 10 na oddziale respiratorowym. Pierwszy chory (mężczyzna w średnim wieku z dość ciężkim przebiegiem Covid-19), pojawił się tam dopiero tydzień po otwarciu.
W niedzielę przed południem było tam czworo pacjentów.
Jak się jednak okazuje, prób przekierowania chorych było więcej. – Po oficjalnym otwarciu szpitala próbowaliśmy już kilkakrotnie przekierować tam pacjenta z naszego SOR-u, ale za każdym razem była odmowa ze względu na zbyt ciężki stan – przyznaje lek. Agnieszka Ponieważ, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w szpitalu wojewódzkim przy al. Kraśnickiej w Lublinie.
Beata Gawelska, dyrektor Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie (szpital macierzysty dla tymczasowego) tłumaczyła, że na ul. Dworcową trafią pacjenci, którzy wymagają hospitalizacji, ale nie są obciążeni chorobami zagrażającymi życiu, ze względu na brak stanowisk intensywnej terapii. Do przyjęcia nie będą kwalifikowali się też ci z zaostrzonymi chorobami przewlekłymi, którzy wymagają np. interwencji zabiegowych czy diagnostycznych. – Nie będziemy też mogli przyjąć kobiet w ciąży, bo nie mamy lekarzy położników. Dotyczy to także pacjentów wymagających konsultacji psychiatrycznych, np. w ostrych psychozach czy uzależnionych od leków lub alkoholu – wyjaśniała dyr. Gawelska.
Lekarze przyznają, że w praktyce nie jest tak łatwo „wstrzelić się” jednak w te wytyczne.
– Trudno jest znaleźć pacjenta, który odpowiada kryteriom przyjęcia. Dodatkowo szpital tymczasowy nie przyjmuje zgłoszeń z domu pacjenta, takie osoby trafiają do nas. Na razie nie widzimy, żeby było to dla nas jakiekolwiek odciążenie – zaznacza Agnieszka Ponieważ.
Tacy chorzy dominują również wśród pacjentów SOR w szpitalu przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. – To zwykle osoby z chorobami współistniejącymi – potwierdza dr n. med. Marcin Wieczorski, ordynator oddziału. – Nie mieliśmy na razie potrzeby, żeby kierować pacjentów do szpitala tymczasowego, nie mniej jednak nie dostaliśmy też żadnych oficjalnych wytycznych co do tego, jacy chorzy mogą tam być przyjmowani – zaznacza Wieczorski.
Wskazuje też na inny problem. – Szkoda, że w szpitalu tymczasowym nie ma punktu ambulatoryjnego, do którego mogliby trafiać pacjenci na przykład z podejrzeniem zakażenia. Byłoby to wsparcie dla innych placówek, ale też skróciłoby drogę samego pacjenta, bo trafiłby od razu do szpitala, gdzie wiadomo, że są miejsca – tłumaczy lekarz. Dodaje: – Sytuacja jest jednak rozwojowa, mam nadzieję, że ta współpraca się ustabilizuje.