Czy może coś dobrego zostać po wojnie? W Karczmiskach powstaje międzynarodowa świetlica, która ma wspierać ukraińskich uchodźców. Ale miejsce, na które pomysł i fundusze przyszły z Ameryki, to miejsce z przyszłością. Będzie służyło młodym mieszkańcom i integrowało ze światem.
W tym roku wielkanocne życzenia władz gminy dla mieszkańców Karczmisk (powiat opolski) były szczególne. Dużo w nich było mowy o uchodźcach i podziękowań za: dary, zaoferowaną Ukraińcom pracę, zakupy. Uwagę zwracała lista zagranicznych darczyńców, którzy w sumie przekazali ponad 50 tysięcy złotych oraz organizowali transporty darów.
– Podałem nazwiska i kwoty. Pieniądze są już publiczne, wpłynęły na konto gminy, wprowadziliśmy je do budżetu. To też forma podziękowania osobom, które organizowały u siebie zbiórki i wsparły uchodźców, a jest u nas około 300 Ukraińców – mówi Janusz Goliszek, wójt gminy Karczmiska, który tłumaczy, że utrzymuje kontakt z osobami, które wyemigrowały za granicę wiele lat temu ale nadal czują się mieszkańcami.
– Utożsamiają się z tym terenem, to tacy lokalni patrioci. Teraz zdarzyła się taka sytuacja i bardzo pomogli. Dary rzeczowe już rozdysponowaliśmy. Centrum pomocy działa w budynku dawnej szkoły w Słotwinach. Stał pusty i bardzo się w tym momencie przydał. Mieszka w nim grupa uchodźców i tam trafiało wszystko co dostaliśmy.
Coś zacząć robić
Dwie osoby, które przekazały gotówkę miały konkretny pomysł jak ją wydać. – Pani Agata z Ameryki wpadła na pomysł, żeby powstała u nas międzynarodowa świetlica. Pieniądze będą wykorzystane na jej działalność, bo chodzi nie tylko o doraźne wsparcie ukraińskich dzieci ale stworzenie miejsca, które będzie służyło w dalszej perspektywie. Nie będzie inwestowania w mury, bo pomieszczenie w naszym zespole szkół jest, tylko w ludzi, którzy profesjonalnie będą pracować z dziećmi. Na początek psycholog i tłumacz, potrzebni małym uchodźcom. Później chcemy by w międzynarodowej świetlicy prowadzone były między innymi zajęcia z robotyki – zapowiada wójt.
– Zbiórka pieniędzy była reakcją na moją rozpacz i bezradność. Musiałam „coś zacząć robić” żeby nie oszaleć. Natychmiast zareagowali moi Amerykańscy przyjaciele, rodzina w tym również mała grupka Polaków. To już 314 osób, które zaufały mi, że wspólnie zrobimy coś dobrego – tłumaczy Agata Czopek, która ponad 30 lat temu wyjechała do Pensylwanii. Przez dwadzieścia lat życia zawodowego zajmowała się około 12 tysiącami studentów z całego świata w ramach programu Work & Travel. Jak opowiada, praca zawiodła ją do 26 krajów świata na targi pracy. Przez 15 lat, co roku była na Ukrainie. W Kijowie, Dniepropietrowsku, Harmonie, Czerkasym, Odessie. – Ta wojna dotknęła mnie bardzo osobiście, bo pod moimi skrzydłami miałam koło 3 tysięcy studentów z Ukrainy. Tam mam również partnerów biznesowych i wielu przyjaciół.
Tego nie uczą z książek
Pytana, dlaczego właśnie w Karczmiskach ma powstać międzynarodowa świetlica, Agata Czopek wyjaśnia, że z tego miejsca wyniosła jako dziecko wiedzę i wartości które jej służą do dziś.
– Szacunek do innych ludzi, starszych, nauczycieli, sąsiadów. Tam się nauczyłam miłości do muzyki, sportu, języków, ciekawości świata. A obserwując efekty mojej pracy ze studentami z całego świata dotarło do mnie, że tego wszystkiego czego „moja młodzież” uczyła się od siebie, nie można nauczyć się z książek. Przez lata burzyliśmy mury różnic między nami. Zastępowaliśmy je mostami wzajemnego zrozumienia i zachwycaliśmy się bogactwem naszych kultur. Tych wartości trzeba uczyć od dziecka i przekazywać z pokolenia na pokolenie – dodaje inicjatorka powstania oryginalnego miejsca.
Zajęcia z robotyki w międzynarodowej świetlicy w niewielkiej miejscowości powiatu opolskiego to nie abstrakcja. Kilka lat temu w Karczmiskach powstała szkolna drużyna Space Beavers (Kosmiczne Bobry), której członkowie świetnie sobie radzą w ogólnopolskich i międzynarodowych konkursach kodowania i konstruowania robotów, przywożąc puchary i medale.
Merytoryczną stronę pracy międzynarodowej świetlicy przygotowuje dyrekcja i pracownicy Zespołu Szkół w Karczmiskach.
Na zdrowie, na głód
– Natomiast mieszkająca w Anglii pani Lidia wskazała jako cel leki i pomoc medyczną dla ukraińskich uchodźców. Rozwiązaliśmy to w ten sposób, że recepty są realizowane w naszej jedynej aptece w Karczmiskach, która wystawia gminie faktury – dodaje wójt Janusz Goliszek.
– Kiedy tylko zaczął się konflikt, wszyscy się bardzo przejęliśmy. Wiedziałam, że dużo uchodźców z Ukrainy zapewne zatrzyma się na Lubelszczyźnie. W Poniatowej skąd pochodzę, od kilku lat sezonowo pracowali imigranci. Mama mi przekazała, że od czasu najazdu Rosji na Ukrainę, przyjechały do nich rodziny i znajomi. Znam realia w Polsce. Wiem, że ani władzom lokalnym ani organizacjom pozarządowym z pewnością nie jest łatwo sprostać napływowi tak dużej liczby ludzi w tak krótkim czasie – mówi Lidia Webb, która mieszka w Anglii.
Planowała, że w marcu przyjedzie do Polski, więc postanowiła, że zbierze u siebie pieniądze i je przywiezie. – Oprócz gminy Karczmiska, której do tej pory podarowałam ponad 21 tys. złotych, dałam też ponad 26 tys. złotych gminie Poniatowa. Z tego 20 tys. szkole podstawowej z przeznaczeniem na obiady dla dzieci uchodźców i ponad 6 tys. dla Domu Muzyki w Kraczewicach, gdzie mieszka dużo rodzin z Ukrainy. Mam jeszcze 120 funtów z datków i pewnie przekażę je gminie Karczmiska – wylicza pani Lidia.
Międzynarodowa świetlica, która ma być miejscem integracji zostanie otwarta w Dniu Matki lub Dniu Dziecka. Szkoła, gmina i inicjatorka planują festyn pod hasłem Nigdy Więcej Wojny!