Motor tylko zremisował w sobotę z Siarką Tarnobrzeg 0:0. Gospodarze od 72 minuty grali jednak w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Sebastiana Rudola i rywale byli bliżej wygranej. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Łukasz Becella (Siarka Tarnobrzeg)
– To był bardzo ciężki mecz, na który mieliśmy swój plan. Chcieliśmy w każdej fazie gry spróbować dominować. Wiedzieliśmy jednak, że gramy z bardzo dobrze zorganizowanym zespołem. Szczególnie pod wodzą nowego trenera, którego mam przyjemność znać i wiem, jak podchodzi do swojego warsztatu. Widzieliśmy dwa ostatnie mecze Motoru i znaliśmy ich siłę. Dominowali podczas ostatniego spotkania z Hutnikiem. Tym razem to my chcieliśmy dominować. Cieszymy się z tego, że stwarzamy sytuacje. Gramy jednak o utrzymanie, dlatego się nie podniecamy. Punkt bardzo szanujemy, były słupki i poprzeczki, ale nic nie wpadło. Kluczowe jest zwycięstwo, ale wiemy, z kim graliśmy i na jakim stadionie. Gratuluję moim zawodnikom, bo realizowali założenia, myślę, że robimy postęp jako zespół pod względem piłkarskim, ale nie zawsze przynosi to zwycięstwo.
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Mecz, do którego przeciwnik się dobrze przygotował. Wiedzieli, że będziemy chcieli grać wysokim pressingiem. Mieli na to plan. Parę razy wyszli na naszą połowę, trzeba powiedzieć, że na początku mieli dobrą sytuację bramkową, z której się wybroniliśmy. Potem dobrze operowaliśmy piłką na swojej połowie i w ten sposób wypchnęliśmy ich do obrony niskiej. Na połowie przeciwnika mieliśmy lepsze i gorsze momenty. W ostatniej tercji to nie był poziom, jaki chcemy prezentować. Fragmentami ta dominacja była i transport piłki do ostatniej tercji również. W przerwie rozmawialiśmy o pressingu i o zmianie, jeżeli chodzi o atak pozycyjny na połowie rywala. Myślę, że wyszliśmy z lepszą kontrolą meczu, było coraz więcej miejsca między liniami i lepiej wykorzystywaliśmy przestrzenie. Wtedy dostaliśmy czerwoną kartkę i nasze podejście do meczu musiało się zmienić. Byliśmy zmuszeni, żeby niżej bronić, zamykać środek i próbować bronić środek pola karnego. Nigdy nie będziemy rezygnować ze zwycięstwa w meczu. Mieliśmy krótkie momenty gry na połowie przeciwnika pomimo tego, że graliśmy jednego mniej. Nie udało się stworzyć sytuacji, a przeciwnik nas przycisnął. Wybroniliśmy się jednak ze stałych fragmentów i dośrodkowań. Ostatecznie jest 0:0, a ten wynik nas nie zadowala. Z drugiej strony biorąc pod uwagę okoliczności meczu, to wynik, który musimy przyjąć.
- Jakie były największe plusy i minusy meczu z Siarką?
– Będę potępiał czerwone kartki za nieodpowiedzialne zachowanie i tak dalej. Dzisiaj człowiek, który jest absolutnym profesjonalistą w sytuacjach piłkarskich dostał dwie żółte kartki i czerwoną, a drużyna się wybroniła. Drużyna się poświeciła i podała mu rękę. Zespół zrobił to razem, wielką pracą. Jesteśmy drużyną i co by się nie działo nią będziemy. Minus, że na pewno chcielibyśmy te trzy punkty dać kibicom, którzy nas wspierali i doceniamy ich wsparcie. Nie udało się, pozostaje nam pracować i wynagrodzić im to w niedalekiej przyszłości.
- Apelował pan do kibiców o mobilizację, żeby byli 12 zawodnikiem. Czy jest pan zadowolony z ich postawy?
– Doping był, czuć było ich wsparcie, liczę, że z poprawą naszego stylu gry coraz więcej ludzi się pojawi, a atmosfera będzie coraz mocniejsza i trudniejsza dla naszych rywali. Kibice odpowiedzieli na moje wyzwanie, a drużyna codziennie mi pokazuje, że chce iść w tym kierunku, że odpowiadają na moje wyzwanie cały czas. Jedynym odpowiedzialnym za ten remis jestem ja.
- Co z Łukaszem Budziłkiem, wydawało się, że z powodu kontuzji będzie musiał zejść z boiska?
– Miał mocno zwichnięty palec, przyszedł na ławkę, patrzył na mnie i palec magicznie wrócił na miejsce i mógł bronić dalej. Taki wpływ mam na zawodników (śmiech).
- W pierwszej połowie pojawiło się kilka nerwowych zagrań, z czego one wynikały?
– W zależności od wysokości linii obrony przeciwnika są momenty gry, gdzie my chcemy szukać przestrzeni wyżej. Nie zawsze czujemy jeszcze, na jakiej wysokości jest linia obrony i kiedy ta przestrzeń jest za nimi, a kiedy między nimi. Siarka w mojej ocenie w innych meczach bazę jeżeli chodzi o defensywę miała nieco wyżej i broniąc 5-4 to są dwie płaskie linie. Było widać, że kiedy mieliśmy w linii Oborny nie było pressingu, wtedy zawodnik może patrzeć wysoko i grać do przodu. Siarka broniła się niżej i wtedy nasze działania musiały być inne. Mamy na to plan, ale najważniejsze jest, żeby piłkarze to realizowali. Nasz futbol jest ambitny i wymagający. Widać powtarzalność, ale nigdy nie będzie idealnie, a jeszcze długo nie będzie na bardzo dobrym poziomie, jeżeli chodzi o decyzyjność.
- Czy jest pan zadowolony z występu Jakuba Szuty?
– Ten chłopak, jak na dwa tygodnie robi ogromne postępy, jeżcie chodzi o poruszanie się, zrozumienie, kiedy iść do pressingu, kiedy zamykać środek. Musi jeszcze lepiej rozumieć przestrzenie między liniami, ale cały czas łapie dobrą diagonalność, miał też sytuacje po strzale z głowy. To młody zawodnik, który wdraża rzeczy, nad którymi pracujemy, uważam, że zagrał pozytywnie.
- Na co pan liczył wprowadzając do gry Elanę Kahsaya i Mateusza Wyjadłowskiego?
– Nie zagraliśmy all in, ale widziałem, że będziemy musieli bronić w systemie 5-3-1. Wprowadziłem dwie zmiany, bo to dwóch zawodników motorycznych. Wiedzieliśmy, że Siarka będzie chciała nas zamknąć. Liczyłem na ciężką pracę w obronie, bo ci zawodnicy byli świeżsi, a do tego na możliwość wyprowadzenia kontry. Brakowało nam trochę spokoju, bo nawet w dziesiątkę mogliśmy mieć większą kontrolę na połowie przeciwnika.