Nie są w żadnej partii, mało kto ich zna, ale postanowili spróbować. Jedlina, Rękas, Wieluński i inni przekonują, że to im warto zaufać, a nie ludziom popieranym przez PO, PiS, PSL czy SLD.
Według nowych zasad, nasze województwo zostało podzielone na sześć jednomandatowych okręgów wyborczych do Senatu. Do wyścigu po te sześć mandatów szykuje się wielu kandydatów spoza wielkich partii. Właśnie zbierają podpisy potrzebne do zarejestrowania swojej kandydatury. Mają na to czas do 30 sierpnia.
Jedlina reaktywacja
Dariusz Jedlina wystartuje w Lublinie z komitetu Unia Prezydentów - Obywatele dla Senatu, firmowanej przez ponad 20 prezydentów miast z Rafałem Dutkiewiczem z Wrocławia na czele.
– Liczę na głosy ludzi młodych i przedsiębiorców. Panuje opinia, że w Senacie są emeryci. Ja chcę żeby Senat miał własne inicjatywy i propozycje. Trzeba wspólnych, solidarnych działań dla regionu, a nie wojny polsko - polskiej – mówi sentencjonalnie Jedlina.
Jedlina (rocznik 68) ma duże doświadczenie w kandydowaniu. Walczył już o mandat miejskiego radnego, posła i senatora. Jak dotąd bezskutecznie. Był wśród założycieli lubelskiej PO, ale z Platformy odszedł w 2006 r., po konflikcie z Januszem Palikotem. Jest przedsiębiorcą, prezesem Izby Przemysłowo - Handlowej w Lublinie. Ostatnio działał w firmowanej przez prezydenta Wrocławia Polsce XXI. Teraz wraca z nim do gry i kandyduje do Senatu z komitetu Unia Prezydentów - Obywatele dla Senatu.
– Brałem udział w tworzeniu różnych inicjatyw i ta bardzo mi się podoba. Jesteśmy przekonani, że samorządowcy przez cztery lata są blisko ludzi, a parlamentarzyści raz na cztery lata. Sam nie jestem w samorządzie, ale cały czas działam społecznie – zapewnia Jedlina. Z widocznym sentymentem wspomina czasy, kiedy tworzył Platformę.
– Nadal czuję się platformersem. Tyle, że z tej Platformy nic teraz nie zostało. Kiedy zakładaliśmy PO to chodziło o uwolnienie energii Polaków, ułatwienia dla przedsiębiorców, liberalizm w sprawach gospodarczych i konserwatyzm w obyczajowych.
Pytany o program odpowiada, że problemy Lubelskiego są dobrze zbadane. – Zbieram ulotki wszystkich kandydatów i gdyby zrobić z nich miks to mielibyśmy listę wszystkich bolączek naszego regionu. Ja sam podróżuję do Warszawy pociągami, bo boją się jeździć po tych drogach – stwierdza Jedlina.
Anna Rękas o apatii
Anna Rękas (40-letnia żona Konrada Rękasa, byłego kontrowersyjnego przewodniczącego Sejmiku województwa) wystartuje z okręgu zamojskiego.
– W parlamencie za mało jest kobiet aktywnych i doświadczonych, które mogą i potrafią coś zrobić – mówi Anna Rękas, która kiedyś zasiadała we władzach regionalnej Samoobrony, pisywała m. in. w "Myśli Polskiej”, a teraz pracuje w Teatrze Muzycznym w Lublinie.
Już wie, że dostanie poparcie macierzystego związku zawodowego Sierpień 80, Polskiej Partii Pracy i Samoobrony Patriotycznej. Jak mówi, polityką interesowała się od zawsze. – Ale bardziej od strony publicystycznej jako dziennikarka, niż działalności bieżącej – tłumaczy.
– U nas jest tyle do zrobienia, że może na to czasu nie wystarczyć. Nadal nieopłacalna jest produkcja rolnicza, a to oznacza biedę w mieście. Kultura jest absolutnie zaniedbana. Coraz bardziej dramatyczna sytuacja jest w służbie zdrowia – wylicza. I po chwili dodaje: – Nie można obiecywać cudów, tylko trzeba pomóc ludziom. Jeśli ktoś przez trzy lata nie ma pracy lub jego dobytek niszczy wichura czy powódź, to taki człowiek popada w apatię. I tutaj jest zadanie dla parlamentarzysty.
Koniec Bendera?
Najwyraźniej kończy się natomiast przygoda z Senatem kontrowersyjnego historyka Ryszarda Bendera. Historiom z jego udziałem można by poświęcić osobny tekst.
Choć dziś szermuje hasłami antykomunistycznymi, to w czasach PRL zasiadał w Sejmie (1976 - 1980). W 1985 roku uczestniczył w wyborach do Sejmu zbojkotowanych przez podziemną Solidarność. Bender podkreśla, że jako pierwszy publicznie zapytał w parlamencie o zbrodnię w Katyniu. Przez lata procesował się z Jerzym Urbanem naczelnym tygodnika "Nie” i rzecznikiem prasowym komunistycznych władz, którego nazwał "Goebbelsem stanu wojennego” (ostatecznie Bender nie musiał za to stwierdzenie przeprosić Urbana). Często pojawiał się w mediach ojca Tadeusza Rydzyka.
Burzę wywołał obwieszczając w Radiu Maryja, że "Oświęcim nie był obozem zagłady, lecz obozem pracy. Żydzi, Cyganie i inni byli tam niszczeni ciężką pracą; zresztą nie zawsze ciężką i nie zawsze byli niszczeni”. Historyk tłumaczył, że był to cytat ze wspomnień jednego z więźniów.
Bender miał kandydować z okręgu wyborczego pokrywającego się z dawnym województwem bialsko-podlaskim. – Zabiegał o start, ale był opór w partii – zdradza jeden z działaczy PiS.
Kilka dni temu okazało się, że z tego okręgu nie wystartuje. – Co do przyczyn nie będę się w tej chwili wypowiadał – powiedział dziennikarzom Jarosław Kaczyński.
Historyk już od pewnego czasu podpadał prezesowi PiS. Choć był senatorem PiS, to w wyborach do europarlamentu wystartował z Libertasu. Podczas zjazdu Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej nie zaprotestował, kiedy jeden z prelegentów stwierdził, że rząd światowy zdecydował, iż Polaków ma być 15 mln "zdrowych parobków żydowskich”, a prezydent Kaczyński zginął, bo podpisał Traktat Lizboński.
Bender nie miał ochoty rozmawiać o swoim kandydowaniu: – Nie wiem, co kto to panu mówił. Decyzje jeszcze nie zapadły – stwierdził krótko.
Wieluński jest, palikotowców brak
Jerzy Wieluński chce kandydować z poparcia Ligi Polskich Rodzin z Lublina. Jego zwolennicy anonsują go jako znanego publicystę, poliglotę i tłumacza (podobno biegle posługuje się 15 językami). Wieluński jest autorem takich książek jak "Ludobójcze skutki Unii Europejskiej”. Pisywał też w Nowym Przeglądzie Wszechpolskim.
Wśród jego sukcesów wymieniane jest sprowadzenie na KUL w 2002 r. brytyjskiego ekonomisty i eurosceptyka Rodneya Atkinsona (prywatnie brata wybitnego aktora brytyjskiego Rowana Atkinsona – znanego m.in. z komediowej roli Jasia Fasoli).
A jakich kandydatów na senatorów wystawi Ruch Palikota? Żadnych. Szef partii chce likwidacji izby wyższej parlamentu.
"Ruch Palikota jest pierwszą partią, która chce likwidacji senatu i nie wystawi do niego kandydatów. Nie jesteśmy naiwni - wiemy, że nasz protest nie zatrzyma wyborów, ale może je zmieni” – napisał w lipcu na swoim blogu Janusz Palikot.