Lepsi od podopiecznych Artura Gronka okazali się gracze Dzików Warszawa
Kibice „czerwono-czarnych” powoli mogą się martwić, ponieważ Start wyraźnie spuścił z tonu. Lublinianie w konfrontacji z beniaminkiem byli zaskakująco bezradni i przegrali 71:86.
Gospodarze ustawili sobie to spotkanie już w pierwszej kwarcie. Dziki rozpoczęły mecz od prowadzenia 8:0, a złą serię przełamał dopiero Barret Benson wykorzystując rzut osobisty. Pod koniec tej kwarty przewaga Dzików urosła już do 16 pkt. Minimalnie zniwelował ją tuż przed jej końcem Liam O’Reilly. Niestety, dalej nie było lepiej, bo w końcówce pierwszej połowy różnica pomiędzy obiema drużynami zaczęła przekraczać 20 pkt.
Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się. Goście próbowali gonić przeciwnika, ale Dziki w pełni kontrolowały mecz. Wynik byłby zapewne jeszcze wyższy, ale w ostatnich minutach w ekipie gospodarzy pojawili się zawodnicy głębokich rezerw. Start wykorzystał więc ten fragment, aby lekko podreperować wynik.
Za czwartkowy występ można pochwalić Bensona. Amerykański center skompletował double-double, na które złożyło się 18 pkt i 10 zbiórek. Tradycyjnie dobrze zagrał także Tomislav Gabrić, który zapisał na swoje konto 13 „oczek”. U przeciwników najlepiej spisał się Dominic Green. Amerykanin zakończył mecz z 21 pkt.
Dziki Warszawa – Polski Cukier Start Lublin 86:71 (28:14, 19:20, 18:16, 21:21)
Dziki: Green 21, Szlachetka 11 (1x3), McGlynn 8, Coleman 5 (1x3), Czujkowski 5 (1x3) oraz Crawley 18 (2x3) Bartosz 11, Pamuła 3, Aleksandrowicz 2, Grochowski 2, Kopycki 0, Nojszewski 0.
Start: O’Reilly 21 (3x3), Benson 18, Gabrić 13 (3x3), Durham 6 (1x3), Krasuski 0, oraz Karolak 8, Put 3, B. Pelczar 2, Wade 0, J. Szymański 0.
Sędziowali: Jankowski, Kucharski i Krzemień.