Takie sytuacje nie zdarzają się często. W poniedziałek rano kierowca volvo na widok policji zaczął uciekać. Potem porzucił auto i... zniknął. Szukali gop policjanci z Puław, Kurowa i Lublina. nie pomógł też pies tropiący. Kierowcy do tej pory nie udało się schwytać.
W poniedziałkowy poranek na parkingu Miejsca Obsługi Podróżnych przy drodze ekspresowej w Markuszowie pojawił się policyjny radiowóz z komisariatu w Kurowie. Na jego widok kierowca volvo zaczął zachowywać się nerwowo. Gwałtownie ruszył przed siebie, przejechał przez chodnik i pognał na S17. Zaskoczeni policjanci podjęli za nim pościg.
- Mimo wyraźnie dawanych sygnałów świetlnych i dźwiękowych kierowca kontynuował ucieczkę - relacjonuje kom. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik puławskiej policji. Mundurowi z radiowozu jadącego za uciekającym wezwali wsparcie. Na miejsce skierowano dodatkowe patrole z powiatu puławskiego oraz sąsiedniego; lubelskiego.
W Chrząchowie na terenie gminy Końskowola policjanci znaleźli volvo, ale bez kierowcy. Według komendy wojewódzkiej, ten uciekł do lasu. Szybko okazało się, jaki mógł być powód panicznego zachowania kierującego autem: w policyjnym systemie widnieje informacja, że pojazd został skradziony w okolicy Warszawy.
- Do działań poszukiwawczych za kierowcą zaangażowano policjantów z Puław, Kurowa oraz Lublina. Użyty został również pies tropiący, który doprowadził do mokradeł. Przeczesano teren o wielkości kilkudziesięciu hektarów - informuje kom. Rejn-Kozak.
Jak dotąd działania te nie przyniosły powodzenia. Próby odnalezienia człowieka, który odpowiada za niezatrzymanie się do kontroli oraz prawdopodobnie za kradzież lub paserstwo, trwają. Za samą tylko ucieczkę przed policją grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.