Są gotowe robić cokolwiek, aby zarobić. Ale znalezienie pracy dla ukraińskich uchodźczyń wcale nie jest proste. Udaje się to nielicznym. A i tak mogą liczyć na zarobki, które niekoniecznie pozwolą związać koniec z końcem.
Powiatowy Urząd Pracy w Zamościu niedługo po wybuchu wojny uruchomił specjalny punkt informacyjny dla uchodźców z Ukrainy. Jakie są efekty jego działań?
Bariera językowa
– Byliśmy przekonani, że zainteresowanie będzie większe. Dlatego m.in. specjalnie zatrudniliśmy osobę posługującą się i językiem polskim, i ukraińskim, aby pomagała kontakcie, tłumaczeniu, wypełnianiu dokumentów i bardzo się przydała, ale jak dotąd zarejestrowały się u nas zaledwie 132 osoby z Ukrainy – mówi Marian Hawrylak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Zamościu.
Pośredniak pomógł znaleźć zatrudnienie 6 uchodźczyniom, 16 osób jest na stażach, a kilka kolejnych niedługo je podejmie. Dodatkowo 5 kobiet zdecydowało się rozpocząć kursy doszkalające. – Natomiast w całym powiecie, jak wynika z danych na praca.gov.pl, zatrudnienie w trybie uproszczonym, wprowadzonym w związku z wojną, już bez naszego pośrednictwa, znalazło 62 uchodźców – precyzuje Hawrylak i przyznaje, że to niewiele, biorąc pod uwagę, jak duża liczba uchodźców zatrzymała się w naszym regionie. – Główną barierą i problemem w podjęciu zatrudnienia jest nieznajomość języka. Niestety, wielu zawodów, zwłaszcza tych wymagających kontaktu z klientem nie da się wykonywać nie rozumiejąc i nie mówiąc po polsku.
Dobre pracownice
Ale są branże, w których znajomość nawet kilku słów wystarczy.
– Mam u siebie w kuchni dwie panie z Ukrainy. Zgłosiły się do mnie, bo zamieszczałam w internecie ogłoszenia. Jedna z nich już jest na stażu, a druga niedługo go rozpocznie. Później każdą z nich będę zobowiązana zatrudnić już sama na co najmniej trzy miesiące – mówi nam jedna z zamojskich restauratorek.
Dodaje, że z nowych pracownic jest bardzo zadowolona. Bo znają się na swojej robocie, są bardzo zaangażowane, przesymtayczne i po prostu widać, że zależy im na pracy. – A chętnych jest bardzo dużo. Wciąż otrzymuję telefony albo smsy z zapytaniem czy ta poprzednia oferta pracy jest aktualna – mówi restauratorka i zapowiada, że na początku maja, gdy zacznie się sezon, prawdopodobnie przyjmie jeszcze kogoś do pomocy.
Dała im dorobić
Anna Prystupa jest właścicielką salonu fryzjerskiego w Zamościu. Otworzyła go w trakcie pandemii, więc początek działalności nie był łatwy i biznes tak naprawdę dopiero się rozkręca. Mimo tego, postanowiła pomóc uchodźczyniom. Ogłoszenie dla fryzjerek zamieściła na portalu społecznościowym. Przez jej salon przewinęły się już trzy ukraińskie fryzjerki. Być może będą kolejne.
– Nie mogę tych pań zatrudnić na stałe, bo po prostu nie stać mnie na to, ale dałam im możliwość dorobienia. Każda przychodziła na kilka godzin przez 3-4 dni. Płaciłam im stawkę dzienną w wysokości 100 zł. Niektórzy pukali się w czoło, że to za dużo, ale uznałam, że tym kobietom należy się wsparcie – tłumaczy Anna Prystupa.
Doskonale wie, w jak trudnej sytuacji są uchodźczynie, bo po wybuchu wojny, przez dłuższy czas pracowała jako wolontariuszka w punkcie recepcyjnym w Zamościu. – Widziałam te kobiety przerażone, bezradne, niczemu niewinne, które uciekały z dziećmi ze swoich domów zabierając cały dobytek w jedną reklamówkę. Wszystkich, którzy teraz zazdroszczą, że Ukrainki dostają 500 plus, zapewniam, że nigdy nie chcieliby się znaleźć w ich sytuacji – mówi zamościanka.
Jest na jedzenie. A na mieszkanie?
Ludmiła przyjechała do Zamościa z Kijowa na początku marca. Zaoferowano jej tymczasowe mieszkanie, dostała jakieś ubrania i trochę jedzenia na zapas. Zaczęła rozglądać się za pracą. Specjalizuje się w zabiegach na rzęsy: przedłużaniu i laminowaniu. Kiedy była jeszcze w Ukrainie, nie brakowało jej klientek, ale na ogłoszenia, które zamieściła w internecie nikt się nie zgłosił. Dzięki pomocy znajomej Polki "zaczepiła się" w salonie kosmetycznym.
– Pieniądze nie są duże, ale mogę kupować jedzenie dla siebie i dziecka. Gorzej, że niedługo muszę zacząć płacić za mieszkanie, a z tych poborów to nierealne – martwi się Ukrainka.
Obiecanych przez rząd 300 zł i świadczenia 500 + jeszcze nie otrzymała, bo dopiero niedawno udało sjej się załatwić numer PESEL. Ale podkreśla, że i tak miała szczęście. Ma w Zamościu około 50 znajomych. Ani jedna z tych kobiet nie znalazła żadnej możliwości zarobku.
"Szukam pracy. Chętnie posprzątam Twój dom, twoje biuro itd. Mogę zająć się kuchnią. Czekam na Twoją ofertę" – napisała w swoim ogłoszeniu Tatiana z Łucka. I co? – Nikt się nie zgłosił, niestety – odpowiada kobieta.