Żeby zatrudnić cudzoziemca nie wystarczy już złożenie prostego oświadczenia. Od 1 stycznia konieczne jest rozpoczęcie żmudnej i płatnej procedury. Eksperci szacują, że z rolnictwa i sadownictwa odejść może nawet 1/3 zatrudnionych tu Ukraińców
Liczba pracujących w Polsce Ukraińców od lat systematycznie się zwiększa. W 2014 roku do powiatowych urzędów pracy w Lubelskiem pracodawcy złożyli ponad 26 tys. oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy obcokrajowcom. Rok później takich dokumentów wpłynęło już ponad 56 tys., w 2016 r. – ponad 76 tys., 1 w 2017 r. – ponad 100 tys.
Do końca ubiegłego roku obowiązywała uproszczona forma zatrudniania obywateli Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy do prac sezonowych na okres do sześciu miesięcy. Powiatowe Urzędy Pracy rejestrowały jedynie składane przez pracodawców oświadczenia.
– Teraz to się zmieniło. Od 1 stycznia zatrudnienie cudzoziemca w rolnictwie czy turystyce możliwe jest jedynie w oparciu o zezwolenie na pracę sezonową. Zezwolenia takie wydawane są przez powiatowe urzędy pracy – tłumaczy Jolanta Tkaczyk z wydziału pośrednictwa pracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. – Pracodawca musi dołączyć też szereg dokumentów, m.in. ksero swojego dowodu, kopię paszportu cudzoziemca czy jego dokumentu pobytowego.
Pobierana jest też opłata – 30 zł za każdy złożony wniosek. A pracownik sezonowy powinien dostać umowę o pracę i podlegać ubezpieczeniu zdrowotnemu.
Utrudniona procedura może spowodować, że zainteresowanie pracownikami zza wschodniej granicy będzie mniejsze. – Dotychczas wpłynęło do nas zaledwie 10 wniosków o wydanie zezwolenia na zatrudnienie cudzoziemca w pracy sezonowej. Szacujemy, że wiosną będzie ich więcej. Jednak ze względu na wydłużenie i skomplikowanie procedury wielu rolników i sadowników pewnie się zniechęci. Szacujemy, że na naszym terenie w tym roku będzie o 1/3 mniej pracowników z Ukrainy niż dotychczas – przyznaje Anna Mastalerz z Powiatowego Urzędu Pracy w Opolu Lubelskim.
To właśnie do pośredniaków w Opolu Lubelskim i Kraśniku (zagłębie owoców miękkich) wpływało najwięcej oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca. W sezonie zbiorów – nawet 200–300 dziennie. W samym Kraśniku w 2016 r. zarejestrowano ich 14,5 tys.
– Składałem po około 20–30 oświadczeń rocznie – mówi plantator malin spod Kraśnika. – W tym roku nie będę już się w to bawił. Za duża biurokracja, a do tego trzeba jeszcze płacić za wniosek i za składki. To się w ogóle nie będzie już opłacać. Nie wiem, co zrobię w tej sytuacji. Zastanawiamy się nad tym z sąsiadami.
– Jeszcze analizujemy wprowadzone zmiany. Ale już można stwierdzić, że będą one skutkować spadkiem liczby zatrudnionych – mówi Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP.
– Już w ubiegłym roku, gdybyśmy mieli do czynienia z klęską urodzaju, owoce zostałyby na drzewach i krzewach, bo nie miałby kto ich zebrać. Wielu Ukraińców w ogóle do Polski nie przyjechało, a duża ich część korzystając z nowych przepisów pojechała dalej na zachód. W tym roku liczba cudzoziemców pracujących w naszych sadach może być znacznie mniejsza.