10 miesięcy ograniczeń. Przestał obowiązywać zakaz przebywania w 183 przygranicznych miejscowościach Lubelszczyzny i Podlasia. Ale nastroje w branży turystycznej i tak nie są optymistyczne.
– Bardzo długo oczekiwaliśmy tego momentu, bo byliśmy zamknięci w miesiącach, które są dla naszej branży kluczowe, gdy się po prostu zarabia – mówi Katarzyna Okoń, właścicielka pensjonatu Uroczysko Zaborek pod Janowem Podlaskim.
Na 70 hektarach rozciąga się tu kompleks zabytkowych obiektów w starej drewnianej architekturze. Może tu nocować ponad 110 osób. To miejsce zawsze wybierali Charlie i Shirley Wattsowie, gdy jeszcze przyjeżdżali na słynne janowskie aukcje koni Pride of Poland.
– Przede wszystkim nie zarabialiśmy na konferencjach, a wrzesień i październik obfitują w takie szkolenia, które organizowały u nas firmy z całej Polski. Nie wspominając o tych miesiącach typowo wakacyjnych. Przepadły też imprezy okolicznościowe – wylicza straty wynikające z zakazu pani Katarzyna, który biznes przejęła po rodzicach.
Najpierw we wrześniu 2021 roku rząd wprowadził „stan wyjątkowy”, a później „zakaz przebywania” w odpowiedzi na falę migracji przez polsko – białoruską granicę. Na swobodne przemieszczanie mogli sobie wówczas pozwolić właściwie tylko mieszkańcy tych 183 miejscowości w województwach lubelskim i podlaskim. Jednak i oni byli za każdym razem legitymowani przez policję. Były oczywiście wyjątki, gdy ktoś jechał do pracy, czy karetka do chorego.
– Owszem, dostaliśmy rekompensaty, ale to kropla w morzu potrzeb, bo to pieniądze za 54 z 300 dni zamknięcia – zaznacza właścicielka.
Pomimo tych trudności, udało się jej zatrzymać załogę. – To po prostu fajni ludzie. Ale ratowaliśmy się też wysyłką naszych popisowych smakołyków – nie ukrywa Okoń.
Prognozy nie są wcale optymistyczne. – Jak na razie mamy bardzo niewiele zapytań w sprawie rezerwacji. Niestety, strefa nadgraniczna Lubelszczyzny i Podlasia została mocno skrzywdzona, wręcz obrzydzona przez ten czas. Zostaliśmy pokazani jako teren, gdzie jest wojsko, policja, patrole Straży Granicznej. Ludzie boją się tu jechać – przypuszcza nasza rozmówczyni. Dlatego, jej zdaniem, potrzeba teraz ogólnopolskiej kampanii promocyjnej. – Takiej, która odczaruje nasz region, zmieni panującą aurę. Bez tej pomocy może być ciężko – sugeruje właścicielka.
A to przecież tutaj przy granicy biegnie choćby rowerowy szlak Green Velo. Tędy płynie też dziewicza rzeka Bug. – To ona była takim ogromnym magnesem. Jako ta pięknie meandrująca przyciągała turystów. A teraz jest niejako niedostępna przez te zasieki, które zresztą i tak psują jej widok– przyznaje Okoń.
Po Bugu turyści chętnie też pływali kajakami. – Generalnie niewiele jeszcze wiadomo. Jedynie tyle, że można na pewno będzie pływać po odcinku niegranicznym Bugu, czyli od Gnojna do Serpelic – przyznaje Marek Pomietło, który od lat organizuje tu spływy. – Ludzie dzwonią teraz i dzwonili już wcześniej, chcieli przyjeżdżać, bo nie wiedzieli że był w ogóle zakaz – zaznacza Pomietło.
Właścicielka Zaborka liczy, że chociaż restauracja przy pensjonacie pomoże odbić się po zamknięciu. – Ruszamy pełną parą, karmimy wszystkich chętnych we wszystkie dni tygodnia – mówi zachęcając do przybycia na obiad.
Ale są na szczęście są tacy turyści, którzy już nie mogą doczekać się przyjazdu w te rejony. – Tak naprawdę do Zaborka wybieraliśmy się od trzech lat i zawsze były zarezerwowane weekendy w wakacje. Po prostu cieszył się tak dużą popularnością – uważa Joanna Żelaśkiewicz ze Skarżyska–Kamiennej, która z rodziną przyjedzie tu w lipcu na urlop. – W czasie zamknięcia również staraliśmy się wspierać Zaborek, zamawiając jedzenie stamtąd. Zawsze wszystko było pięknie zapakowane i pyszne – wspomina. Na urlop przyjedzie tu też Ewa Wojas z Warszawy. – Przyjazd marzył mi się już od kilku lat. Jestem fanką The Rolling Stones, więc przez Charliego Wattsa, który tam bywał, poczułam, że muszę to wszystko zobaczyć – śmieje się pani Ewa. – Moja rodzina bardzo lubi wschodnią część Polski i cieszymy się, że wreszcie można tam normalnie pojechać. Znajomym też będziemy polecać te okolice – zaznacza.
Do tej pory, wojewoda lubelski wypłacił ponad 7,5 mln zł rekompensat za straty związane z zakazami w nadgranicznych miejscowościach. – 66 podmiotów złożyło łącznie 214 wniosków o rekompensatę. Dotychczas wydaliśmy 182 decyzje pozytywne –precyzuje Agnieszka Strzępka, rzeczniczka. Hotelarze złożyli 27 wniosków, tyle samo branża gastronomiczna, a turystyczna 12.