Świetnie, że przyleciał, ale bym wolał, żeby już było pięć jajek. Gniazdo jest pięciogwiazdkowe, wysprzątane, odnowione, 2 metry średnicy – pan Krzysztof wylicza luksusy, jakie przygotował dla bocianów. Właśnie zaczął się osiemnasty bociani sezon w Zastawkach w gminie Chodel.
Od świątecznej niedzieli internauci śledzący kanał „Zastawki – Bocianie gniazdo” mają kogo oglądać. Do gniazda z zamontowaną kamerą i mikrofonem w końcu przyleciał bocian.
– Zwykle przylatują na początku kwietnia, ale była fatalna pogoda. Front ze śniegiem i ochłodzenie zatrzymały je gdzieś na trasie. Ale pamiętam i taki rok, kiedy bociany przyleciały już 20 marca i był siarczysty mróz. Mieliśmy w Zastawkach wszystkie ekipy telewizyjne i reporterów, którzy szukali oznak wiosny – wspomina Krzysztof Spudowski z miejscowości w gminie Chodel.
TVBocian
Kilkanaście lat temu kupił gospodarstwo, na terenie którego rósł wielki stary klon. Drzewo było spróchniałe i trzeba było usunąć gałęzie. Po ich wycięciu, właściciel na pozostałości zamocował oponę. Ku jego zaskoczeniu już pierwszej wiosny skorzystały z niej bociany. I taki był początek bocianiej historii, która trwa do dziś.
Stary pień z czasem zastąpił słup z solidną metalową konstrukcją. Od 2016 roku gniazdo jest monitorowane. Kamera z mikrofonem znajduje się 1,5-2 metry od jego środka.
– Gdybym policzył pracę robotników, ślusarza, który robił konstrukcję, montaż słupa, cały sprzęt czyli wysokiej klasy kamerę i bardzo czuły mikrofon nie wiem, czy by 7 tysięcy wystarczyło. Ale dużo osób mi pomaga, piszę, że jest problem i zawsze poradzą. Jeden na tym się zna, inny na tamtym. Do zakupu kamery dołożyły się trzy panie, które gdzieś w Polsce oglądają relację, sąsiad robił elementy gniazda. Dźwiękowiec ekipy telewizyjnej, która u nas kręciła program o tym jak się żyje na wsi, radził w rozwiązaniu problemu z mikrofonem. Wszystko społecznie – opowiada pan Krzysztof, który mówi o sobie, że jest prawie rolnikiem, ale po tylu latach stał się bocianim specjalistą.
Nawet w sprawach żywieniowych. A nawet adopcyjnych.
Śniadanie do gniazda
W Zastawkach przez wiele lat pojawiała się para bocianów, którą od czterech sezonów zastąpiły młode. Opiekun podejrzewa, że stare gdzieś zginęły zastrzelone nad Afryką, gdzie polują na te ptaki. Ich młodzi następcy nie zawsze sprawdzali się jako rodzice.
– Była czwórka młodych, dwa wyrzuciły ale i tej dwójki nie karmiły jak trzeba. Co było robić. Trzy razy dziennie drabina i dokarmianie. Udało się małe wychować. Czym karmiliśmy? Najlepiej sprawdzają się kurczaki. Trudno to przyznać, ale kupowałem jednodniowe kogutki, które i tak by zginęły, bo hodowlaną wartość mają kurki. Bociany są na bardzo urozmaiconej diecie. Hurtowo polują na zaskrońce. Do gniazda przynoszą ryby, krety, myszy, pasikoniki, dżdżownice. Widziałem jak upolowały dziką kaczkę i to wcale nie taką małą. W ubiegłym roku bocian był chyba specjalistą od szperania na śmietniku, bo przynosił parówki, mięso z grilla: steki, pierś kurczaka, jakieś sadło i tłuszcze – wylicza Spudowski.
Pionierskie adopcje
Ludzie dokarmiający małe bociany w gnieździe to nie jest powszechna sytuacja. Jeszcze rzadziej zdarza się, że ludzie szukają bocianim maluchom rodziny zastępczej. A tak się dzieje w Zastawkach.
– Zaryzykowałem, to był mój autorski pomysł, nikt wcześniej w Polsce tego nie robił. Ale przecież ludziom w wioskach kury wysiadywały gęsi czy perliczki. Jeśli kura zaakceptowała inne pisklęta, to czemu nie bocian? Zdarza się, że dorosłe eliminują młode w gnieździe. Czasami je zabijają i zjadają, czasami wyrzucają na zewnątrz i pisklęta nie przeżywają upadku. Bywa, że wysoka trawa amortyzuje i młodemu nic się złego nie dzieje. Takie maluchy trafiają do Kamila Piwowarczyka, który pod Lublinem ma ośrodek w którym ratuje bociany. Pomyślałem, że dużo nie ryzykujemy. Wyrzucony bocian i tak jest na przegranej pozycji. Udało się, była radość na całą Polskę. Raz do gniazda gdzie były dwa pisklęta, dołożyliśmy trzecie, które uratował Kamil. Innym razem adopcyjnymi rodzicami była para, która wysiadywała jajka ale nic z nich się nie wykluło. Wykorzystaliśmy moment gdy odleciały, zabraliśmy jajka i włożyliśmy pisklę – relacjonuje społeczny opiekun bocianiego gniazda.
Przyznaje, że raz poniósł porażkę, bo o ile rodzice zaakceptowali podrzutka, z konkurencji nie było zadowolone prawowite potomstwo. Odpychali obcego przy karmieniu. Gdy ludzie zobaczyli, że mały ma kłopoty zabrali go z gniazda i przenieśli do drugiego, które jest w Zastawkach u innego gospodarza. Tam uratowany maluch bez problemu dorósł i opuścił zastępczą rodzinę jak jego rówieśnicy.
Atrakcyjny pozna panią
– Klekot, chyba nawołujący partnerkę, jaki głośny. Jakby chciał powiedzieć: kochanie wracaj czekam tu, na Ciebie – komentowała jedna z internautek śledząca „Zastawki – Bocianie gniazdo”. Wczoraj było piękne słońce, ptak siedział lub stał w gnieździe. Chwilami rozkładał skrzydła zajmując je całe i głośno klekotał widząc przelatujące bociany.
Pan Krzysztof żartuje, że nie będzie skłócał oglądających, ale jego zdaniem to jest zupełnie inny ptak niż samiec, który był w poprzednich latach. – Z czasem się wyjaśni. Tamten był strasznym śmieciarzem. Kiedy czyściliśmy gniazdo. trzeba było wyrzucać rękawiczki, papierowe ręczniki, sznurki. Choć widywałem już stringi i bokserki, wszystko potrafią przynieść – dodaje Spudowski.