Koszykarki Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin zakończą 2020 rok w czołówce żeńskiej ekstraklasy. W połowie grudnia akademiczki były na fali wznoszącej – wygrały sześć spotkań z rzędu
Podopieczne Krzysztofa Szewczyka jeszcze w niedzielę były liderem Energa Basket Ligi Kobiet, ale trzeba do tej informacji podejść z przymrużeniem oka – miały wtedy na swoim koncie 10 rozegranych meczów, czyli o 2 więcej od VBW Arki Gdynia oraz CCC Polkowice. Nie wiadomo też, jak wyglądałaby ich sytuacja, gdyby udało im się wyjść dwukrotnie na parkiet w drugiej połowie obecnego miesiąca. Już wiemy, że wyżej na pewno będzie Arka, która wygrała wczoraj z GTK Gdynia 101:56.
Szkoleniowiec lubelskiej ekipy przyznawał na początku sezonu, że trzeba będzie się liczyć z przerwami w rozgrywkach. Można powiedzieć, że te słowa okazały się prorocze – jego drużyna musiała już trzy razy pauzować ze względu na pandemię, ale nie tylko. Lublinianki zaczęły sezon z opóźnieniem, potem przyszła przerwa reprezentacyjna, a 17 grudnia klub z Lublina poinformował, że jedna z osób z otoczenia zespołu miała pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. To oznaczało kwarantannę i izolację dla reszty składu.
Efekt był taki, że trzeba było przełożyć mecz rewanżowy z CCC Polkowice (na 20 stycznia). Potem koronawirusa wykryto także w KS Basket 25 Bydgoszcz – to spotkanie również odbędzie się w późniejszym terminie (17 lutego).
– Lepiej nam się gra, kiedy jesteśmy już w rytmie i mamy dobrą passę. Jest większa pewność siebie. Pomimo tej przerwy na kadrę, cieszę się, że to nie wybiło nas aż tak bardzo z rytmu, bo jednak mamy te zwycięstwa. Styl może nie jest super, ale z meczu na mecz wygląda to coraz lepiej i te wygrane to potwierdzają – mówiła nam w połowie grudnia Klaudia Niedźwiedzka, skrzydłowa „Pszczółek”.
Jak się okazało, wyjazdowe spotkanie z 1KS Ślęzą Wrocław (wygrane 78:72) było ostatnim dla akademiczek w tym roku. Patrząc jednak na to, co udało im się osiągnąć od początku sezonu, to kibice mogą mieć powody do zadowolenia. Pszczółka wygrała 7 z 10 rozegranych meczów. Lublinianki radzą sobie ze słabszymi lub równorzędnymi rywalami, zadyszki dostają za to w starciach z potencjalnymi kandydatami do medali, czyli ekipami z Gdyni (Arką), Polkowic i Bydgoszczy.
W środę wszystkie zawodniczki z Lublina powróciły do treningów. Do końca roku nie będą mieć nawet jednego wolnego dnia, bo szkoleniowcy przygotowują już swoje podopieczne do starcia z Arką w Gdyni (3 stycznia). Marek Lebiedziński, asystent Krzysztofa Szewczyka, potwierdził nam, że Amerykanka Morgan Bertsch, której zabrakło w składzie we Wrocławiu, wyleczyła uraz stawu skokowego i ćwiczy razem z resztą drużyny.