Rośnie problem z dzikimi lokatorami w komunalnym zasobie mieszkaniowym. W tym roku odnotowano dwa przypadki włamań i siłowego zajęcia lokali należących do miasta. Eksmisja w takim przypadku jest bardzo trudna. Urzędnicy są bezsilni.
Określenie "ocupados" z języka hiszpańskiego oznacza dzikich lokatorów, którzy najczęściej pod nieobecność domowników włamują się do ich mieszkań, wymieniają zamki i odmawiają opuszczenia zajętego w ten sposób lokalu. W Hiszpanii każdego roku notowanych jest kilkanaście tysięcy tego rodzaju przypadków. Okazuje się, że problem ten dotknął również miasta Puławy. Jak informuje prezydent Paweł Maj w odpowiedzi na interpelację radnego Pawła Matrasa, tylko w tym roku doszło do dwóch nielegalnych zajęć komunalnego mienia. Obydwa przypadki dotyczą tego samego budynku - przy ul. Romów 11.
Jak ustalili puławscy urzędnicy, do pierwszego włamania doszło w lutym, a do drugiego w czerwcu. Sprawcy tych zajść są oficjalnie lokatorami innych mieszkań należących do miasta, w tym samym bloku. Najwyraźniej, wiedząc o tym, które nieruchomości pozostają niezamieszkałe, postanowili nie czekając dłużej na zgodę Ratusza, ten stan rzeczy zmienić. Uszkodzili zamknięte drzwi, wywiercili zamki i dostali się do środka.
Gdy o wszystkim dowiedzieli się pracownicy "Nieruchomości Puławskich, miejskiej spółki zarządzającej budynkiem, zawiadomili policję. Sprawa trafiła do sądu, który nałożył na sprawców włamań kary finansowe oraz zobligował ich do pokrycia kosztów uszkodzenia drzwi. Miasto walczy obecnie przed sądem o ich eksmisję z zajętych siłą lokali. Dzicy lokatorzy oczywiście za czynsz w tej sytuacji nie płacą, bo prawo uniemożliwia ich obciążenie (formalnie nie mają statusu lokatorów). Z drugiej strony przyznanie im prawa do lokalu po włamaniu mogłyby zachęcić innych obywateli do podobnych rozwiązań. - Czekamy na decyzje sądu. Obydwie sprawy są w toku - przyznaje Andrzej Ryl, prezes "NP".
- My te mieszkania na pewno odzyskamy - przekonuje radna Marzanna Pakuła, członkini komisji mieszkaniowej. - Niestety w Polsce mamy takie prawo, które chroni lokatorów, nawet tych nieuczciwych. Żeby wyrzucić kogoś z jednego mieszkania, musimy wskazać inne. Eksmisja na tzw. bruk w polskich prawodawstwie właściwie nie istnieje - dodaje nasza rozmówczyni.
Siłowe wtargnięcia to oczywiście nie jedyny problem dotyczący komunalnego mieszkalnictwa. Kolejnym, jeszcze poważniejszym, jest zadłużenia poszczególnych lokali. Wielu lokatorów nie płaci czynszu lub robi to sporadycznie, a odzyskanie długów nie jest łatwe, nawet na drodze sądowej. W Puławach tego rodzaju długi wobec miasta liczone są w milionach złotych. Osobny problem stanowi brak egzekucji sądowych wyroków o eksmisję. To ostatnie zjawisko w równym stopniu dotyka zasoby miejskie, spółdzielcze i prywatne.