Gdyby doszło do realnego zagrożenia, mieszkańcy Puław nie zostaliby ostrzeżeni. System alarmowy uległ awarii. O tym, że syreny milczą, mimo prób uruchomienia, urzędnicy dowiedzieli się 1 sierpnia, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.
Zgodnie z tradycją, tzw. trening Systemu Wykrywania i Alarmowania, na wniosek wojewody lubelskiego, uruchamiany jest zwyczajowo nie tylko w trakcie testów, ale także podczas ważnych rocznic. Zwyczajowo syreny włączane są 1 września, w rocznicę wybuchu II wojny światowej, ale także 1 sierpnia, w rocznicę rozpoczęcia Powstania Warszawskiego. W ostatni czwartek tej formy upamiętnienia rocznicy zabrakło.
Jak co roku, po godz. 17:00 mieszkańcy zgromadzeni na dziedzińcu Pałacu Czartoryskich (oraz w innych częściach miasta) stali na baczność czekając na uruchomienie syren, te nie zawyły. Pojawiły się pogłoski o tym, że nie uruchomiono części z nich, przez co dźwięk do dociera do wszystkich części Puław. Problem okazał się jednak poważniejszy. Alarm w ogóle nie został włączony. A precyzując, nastąpiła nieudana próba jego uruchomienia.
Jak zapewnia prezydent Paweł Maj, włączenie syren było planowane i nikt nie zdecydował o odstąpieniu od tej tradycji. - Jednakże wskutek awarii centrali sterującej, system nie uruchomił się - informuje włodarz miasta. Żeby sprawdzić, czy był to jedynie jednorazowy przypadek, w piątek, czyli dzisiaj, postanowiono ponowić próbę uruchomienia alarmu. Bez skutku. - Dzisiejszy test potwierdził awarię systemu - przyznają władze. W związku z tym, że jego właścicielem jest wojewoda, prezydent Puław wystąpił do niego z informacją o usterce oraz z prośbą o wyjaśnienie jej przyczyn.