(fot. Hotel Pikul)
Trzygwiazdkowy „Pikul” w Puławach po rozbudowie byłby niemal dwukrotnie większy i znacznie wyższy. Jego właściciel, Marek Pikul chciałby dobudować do niego trzy piętra i zmienić elewację. Kłopot w tym, że nie zgadzają się na to miejscy urzędnicy.
Położony przy ul. Lubelskiej tuż przy wjeździe do miasta hotel „Pikul”, delikatnie mówiąc nie przedstawia wysokich walorów architektonicznych. Straszy elewacja w stylu wczesnych lat 90-tych, z nieosłoniętą częścią techniczną na dachu i pstrokatymi szyldami.
Właściciel hotelu, puławski przedsiębiorca, Marek Pikul ma zamiar zainwestować kilka milionów złotych w jego rozbudowę oraz nową elewację. Według projektu, całość byłaby niemal dwukrotnie wyższa, niż obecnie. W dwóch nowych kondygnacjach znalazłoby się 30 nowych pokoi, a w trzeciej, najwyższej, pomieszczenia odnowy biologicznej, sale masażu, sauna i siłownia dla gości.
– To wszystko przede wszystkim z myślą o sportowcach i kibicach, których już teraz często gościmy, a po wybudowaniu nowej hali (po sąsiedzku), na pewno będzie ich jeszcze więcej. Chciałbym, żeby rozbudowa hotelu zgrała się w czasie z tą miejską inwestycją, ale urzędnicy na razie mi w tym nie pomagają – przyznaje Marek Pikul.
Chodzi o to, że obecna maksymalna wysokość zabudowy działki, na której stoi hotel to 12 metrów. Po rozbudowie miałby ok. 20 metrów. Żeby dostać zgodę, trzeba zmienić miejscowy plan zagospodarowania i studium. Kłopot w tym, że ten niedawno został przyjęty, a zgłaszane przez Pikula uwagi, zostały odrzucone.
– Sądzę, że zawiniła opieszałość miejskich urzędników, którzy nie doprowadzili tej sprawy do końca – mówi hotelarz, który liczy na to, że teraz lokalne władze pójdą mu na rękę i pozwolą na rozwój firmy. – Byłoby to przecież korzystne także dla miasta, mając większy budynek, płaciłbym dwa razy większy podatek, zatrudniłbym kilka nowych osób – wylicza.
Co zatem stoi na przeszkodzie? Jak tłumaczy Tadeusz Kocoń, wiceprezydent Puław, zgody na taką zmianę w planie nie wyraziła miejska komisja architektoniczno-urbanistyczna. – Planowanie przestrzenne rządzi się swoimi prawami, gdzie wysokość podatków nie ma decydującego znaczenia. Komisja uznała, że tak wysoki budynek w tym miejscu po prostu nie pasowałby do otoczenia – wyjaśnia.
Pracujący w komisji Bogusław Skocz przyznaje, że właśnie planowana wysokość (5 pięter) stanowiła przeszkodę do uzyskania zgody na proponowaną zmianę w planie.
Przedsiębiorca w ostatnim tygodniu zwrócił się do rady miasta. Liczy na to, że samorządowcy pomogą mu w odblokowaniu inwestycji. – Rynek działa w taki sposób, że albo się rozwijamy, albo musimy się zwijać – tłumaczy Pikul i dodaje, że najważniejsza w jego opinii będzie w tym przypadku dobra wola prezydenta.
Tymczasem, nawet jeśli taka zgoda zostanie wydana, to formalności związane ze zmianą planu zagospodarowania zajęłyby co najmniej trzy lata.