W Publicznym Gimnazjum nr 1 w Puławach monitoring obejmował m.in. męskie ubikacje. Dostęp do nagrań mieli wszyscy pracownicy obsługi – od dyrektora po nocnych dozorców. Sprawą ujawnioną przez NIK zajmą się teraz miejscy urzędnicy
Poprawiają poczucie bezpieczeństwa uczniów i nauczycieli. Jest to jednak wrażenie pozorne, bo w większości placówek nikt w kamery nie patrzy. Z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika również, że nie ma sprawnego systemu powiadamiania o incydentach. Zdarza się też montowanie kamer w szkolnych toaletach.
– Na początku roku szkolnego dyrektor chwalił się, że w szkole działa ponad 50 kamer. A kiedy doszło do nieszczęśliwego wydarzenia z udziałem mojej córki, to okazało się, że nie ma zapisu monitoringu z tego dnia. Ponoć była awaria – mówi ojciec uczennicy z jednej z nowych podstawówek w Lublinie. – A było to istotne, by odtworzyć przebieg zdarzenia i ustalić, kto zawinił.
Na Lubelszczyźnie NIK skontrolował szkoły publiczne w Chełmie (Szkoła Podstawowa nr 11, Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 7) i w Puławach (Szkoła Podstawowa nr 2 i Publiczne Gimnazjum nr 1). To właśnie ta ostatnia szkoła wzbudziła największe zastrzeżenia. Powód? Kamera w toalecie dla chłopców filmowała pisuary.
– Widoczny na monitorze obraz obejmował cztery pisuary zainstalowane na jednej ze ścian toalety, przysłonięte niskimi ściankami – czytamy w raporcie. – Nad pisuarami umieszczono kartki „Pisuar nieczynny. Zakaz korzystania”.
W rzeczywistości pisuary były sprawne i podłączone do instalacji. – Nie można więc wykluczyć korzystania z nich przez osoby, które zostaną nagrane podczas załatwiania potrzeb fizjologicznych – stwierdzają inspektorzy NIK. – Pozostałe dwa pisuary niewyłączone z użytkowania również znajdowały się w monitorowanych obszarach.
Dopiero w trakcie kontroli tak zmodyfikowano ustawienie kamery, by nie podglądała „strefy prywatności”. Zastrzeżenia inspektorów wzbudził też fakt, że obraz ze szkolnego monitoringu można było oglądać na kilku komputerach: dyrektora gimnazjum, inspektora BHP i na portierni. Z każdego z nich nagrania można było bez problemu przenieść na nośnik zewnętrzny.
– Ponadto komputery te były stale podłączone do internetu – podkreśla NIK. – Komputer na portierni włączony był stale, zarówno w godzinach pracy woźnych podczas pracy szkoły oraz w godzinach popołudniowych i nocnych podczas pracy dozorców. Umożliwiało to wszystkim pracownikom obsługi dostęp do nagrań oraz ich zgrywanie.
W odpowiedzi na wystąpienie pokontrolne, dyrekcja szkoły poinformowała NIK o zablokowaniu dostępu do archiwum nagrań z monitoringu na portierni. – Monitoring w szkole jest niezbędny. To kwestia bezpieczeństwa. Mieliśmy wiele sytuacji, w których dzięki niemu ustalaliśmy sprawców bójek czy wandali – przekonuje Anna Soboń, dyrektor szkoły. – Dotyczy to także monitoringu w łazienkach, dzięki któremu znaleźliśmy osoby odpowiedzialne za zbicie lustra i rozwiązaliśmy problem palenia papierosów. Zamontowanie kamery w tym miejscu nie było błędem. Niedopatrzeniem było tylko to, że obraz z nich obejmował także pisuary.
Dyr. Soboń twierdzi, że żaden z uczniów ani ich rodziców nie zgłaszał wcześniej, że kamery są źle ustawione. Także nikt pracowników szkoły nie wiedział, że filmowane jest to, co dzieje się przy pisuarach. Dlaczego zatem naklejono kartki z zakazami korzystania z nich?
– Być może pani kierownik zauważyła to, gdy montowano nam kamery? W tej chwili trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Będę to teraz ustalać – dodaje i podkreśla, że problem został już rozwiązany jeszcze w trakcie kontroli (trwała od kwietnia do lipca 2016). – Nie ma już też sprawy wynikającej z naszego błędu, jakim była możliwość wglądu w nagrania z monitoringu na portierni. Muszę przyznać, że dopóki kontroler nie zwrócił nam na to uwagi, nie mieliśmy świadomości, że robimy coś nie tak.
Sprawa będzie mieć jednak ciąg dalszy. – Dotarła już do nas informacja o stwierdzonych nieprawidłowościach w Gimnazjum nr 1 – mówi Paweł Wójcik, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Puławach. – Będziemy się zajmować tą sprawą już dziś.