Wielosekcyjny, największy w mieście klub sportowy Wisła Puławy stracił głównego sponsora. Zakłady Azotowe zerwały umowę, która zapewniała wpływy rzędu 3 mln zł rocznie. Jeśli nowy zarząd klubu nie znajdzie dodatkowych środków, „Dumie Powiśla” grozi upadłość.
Wisła Puławy, jeden z najbardziej znanych klubów sportowych na mapie województwa lubelskiego, ma kłopoty. Warto przypomnieć, że „Wisła” to nie tylko występujący obecnie w trzeciej lidze piłkarze, ale również sekcja lekkoatletyczna, pływacka oraz podnoszenia ciężarów. Łącznie jej barwy reprezentuje pół tysiąca młodych sportowców. Utrzymanie ich trenerów, masażystów, wynajem obiektów, pokrycie kosztów podróży, marketingu, zakupów sprzętu sportowego – za to wszystko płacił sponsor, Zakłady Azotowe „Puławy”. W ostatnich latach było to ok. 3 mln zł rocznie, co stanowiło główne źródło utrzymania. Dlaczego 7 grudnia darczyńca zerwał umowę?
Rekomendacja odrzucona
Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należy cofnąć się do początku października, kiedy na zebraniu delegatów klubu wybrano jego nowy zarząd. Na stanowisko nowego prezesa powołano Piotra Owczarzaka, który zastąpił Grzegorza Nowosadzkiego. Nie był to kandydat popierany przez zarząd Zakładów Azotowych. Główny sponsor liczył na wybór Andrzeja Śliwy, byłego prezesa Wisły Puławy.
– Ten skład zarządu nie jest akceptowany przez Grupę Azoty. Sponsor nie po to wykłada pieniądze, żeby nie mieć nic w tym zakresie do powiedzenia. Nasza rekomendacja wskazywała jednoznacznie na pana Andrzeja Śliwę – mówił Dariusz Pranga, przedstawiciel ZA Puławy, który próbował przekonać członków klubu do tej kandydatury. Już wtedy zapowiedział, jakie skutki może nieść za sobą ta niesubordynacja. – Jeśli ta zmiana nie nastąpi, sponsor może wycofać się z finansowania – przestrzegał.
Wyniki Azotów w dół
Od wypowiedzenia tych słów do rozwiązania umowy minęło ponad dwa miesiące. W tym czasie doszło do dwóch innych istotnych wydarzeń. Jedno z nich to opublikowanie raportu finansowego, który pokazał ujemny wynik finansowy puławskiego koncernu chemicznego w trzecim kwartale. Drugim wydarzeniem było podpisanie aneksu do obowiązującej umowy z klubem, który podtrzymywał dalszy sponsoring Wisły (mimo zapowiedzi możliwości jego zerwania). Ale tydzień po zawarciu tego porozumienia Grupa Azoty wycofała się jednak z finansowania Wisły Puławy.
– To była dla nas bardzo zaskakująca i niezrozumiała decyzja – przyznaje Michał Świderski, wybrany na sekretarza klubu. Jego osoba, ze względu na działalność związkową (był rzecznikiem „Pogotowia Strajkowego”), może nie wzbudzać sympatii władz spółki. – Jeśli to byłaby prawda, zrezygnowałbym – zapewnia.
Z pierwszej do trzeciej ligi
Tymczasem Magdalena Pokora z Działu Komunikacji Korporacyjnej w Grupie Azoty Puławy, poinformowała, że decyzję o zakończeniu sponsorowania Wisły podjęto po analizie danych dotyczących tzw. korzyści wizerunkowych.
– Badania za rok 2017 wskazują, że efektywność działań sponsoringowych związanych ze wsparciem KS „Wisła” Puławy nie ulega przewidywanej poprawie, tzw. zwrot z inwestycji w stosunku do zainwestowanych środków nadal jest jednym z najniższych spośród tego rodzaju projektów prowadzonych przez spółkę – tłumaczy Pokora. – Nie bez znaczenia dla decyzji są również słabe wyniki sportowe sekcji piłki nożnej mężczyzn. Pomimo zwiększenia w okresie 2015-2017 przez GA „Puławy” swojego zaangażowania finansowego o 70 proc., zespół w ciągu dwóch sezonów spadł z pierwszej do trzeciej ligi – podkreśla.
Rozwiązanie umowy to również efekt oceny „sytuacji na rynku chemicznym i nawozowym w Polsce”, która skłoniła zarząd spółki do „racjonalizacji wydatków”.
Pieniędzy wystarczy do lutego
Zarząd Wisły zaczął już poszukiwania firm, które mogłyby wesprzeć klub. Rozmowy toczą się zarówno z przedsiębiorstwami z Puław, jak i z innych regionów województwa i kraju. Władze klubu apelują o pomoc również do władz miasta.
– To dla nas bardzo trudna sytuacja i dlatego prosimy o pomoc. Jesteśmy pod ścianą. Bez głównego sponsora nie będziemy w stanie funkcjonować, a nowego nie jesteśmy w stanie znaleźć w tak krótkim czasie. Środków wystarczy nam tylko do lutego. Żeby zakończyć sezon, potrzebujemy ok. 800 tys. zł – mówił Piotr Owczarzak, prezes puławskiej „Wisły”, podczas wtorkowej sesji rady miasta.
Radni apelują, liczą na wyjaśnienia
Rada w odpowiedzi przyjęła stanowisko przygotowane przez radnego Sławomira Seredyna. To rodzaj apelu skierowanego m.in. do władz spółki, a także parlamentarzystów, starosty i prezydenta miasta o podjęcie działań, które mogłyby się zakończyć nowym porozumieniem pomiędzy klubem a Zakładami Azotowymi. Czy miasto, które samo dosyć poważnie się zadłuża, żeby móc sfinansować przyszłoroczne inwestycje, będzie w stanie pomóc „Wiśle”? To pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi.
– Zanim podejmiemy decyzję, o tym jak możemy pomóc Wiśle Puławy, będziemy chcieli porozmawiać z zarządem ZA i poznać prawdziwe powody zerwania tej umowy. Dochodzą nas różne informacje, m.in. o sprawach kadrowych oraz sytuacji w klubie. Musimy to wyjaśnić – przyznaje Bożena Krygier, przewodnicząca rady miasta.
Decyzję zarządu Azotów krytykuje prezydent Paweł Maj. – Odcięcie finansowania przez spółkę uważam za decyzję krzywdzącą i nieprzemyślaną, która uderza w rozwijany w naszym mieście sport dziecięcy i młodzieżowy. Za dalece niesprawiedliwe uważam również to, że firma na taki krok zdecydowała się jedynie wobec klubu puławskiego, pozostawiając bez zmian sponsorowanie podmiotów z innych miast – ocenia prezydent.
Czy miasto pomoże Wiśle i czy są jeszcze szanse na to, że ZA „Puławy” dadzą się przekonać do pozostania głównym sponsorem klubu, który w tym roku kończy 95 lat, dowiemy się po serii zapowiedzianych już rozmów i negocjacji. Obie strony sporu zostaną zaproszone m.in. na posiedzenie miejskiej komisji sportu. Do mediacji zaproszeni zostali także puławscy posłowie.
Logotypy mają zniknąć, sprzęt do wyrzucenia
Koniec umowy sponsoringowej dla Wisły Puławy oznacza nie tylko brak kilku milionów złotych, które są niezbędne do utrzymania klubu. Były już sponsor nakazał również usunięcie wszelkich logotypów Grupy Azoty „Puławy” z materiałów promocyjnych, w tym sprzętu sportowego. Chodzi m.in. o znaczki Azotów na dresach, torbach, piłkach i wszelkich gadżetach promocyjnych, które mają zniknąć do połowy przyszłego roku. Być może część z nich uda się zdrapać lub zaszyć, ale według sekretarza Wisły, w większości przypadków nie da się tego zrobić. – Stracimy przez to sprzęt warty kilkaset tysięcy złotych – martwi się Michał Świderski.