Zabił trzy osoby jadąc po pijanemu. Po wyjściu z więzienia spowodował groźny wypadek i uciekł. Znów został skazany. Ale nim poszedł za kratki po raz kolejny rozbił auto po pijanemu.
Andrzej B. zaczął właśnie odsiadywać w lubelskim areszcie wyrok 2 lat i 4 miesięcy więzienia za spowodowanie wypadku w Bogucinie i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Zanim poszedł za kratki, pod koniec listopada zdążył spowodować po pijanemu kolizję koło dyskoteki w Woli Przybysławskiej.
– Podczas cofania oplem vectrą uderzył w forda mondeo. Miał w organizmie 2,20 promila alkoholu. Kierował bez prawa jazdy – informuje Jacek Deptuś z lubelskiej policji.
Ale kartoteka drogowego szaleńca jest znacznie bogatsza. We wrześniu 2003 r. w Smugach (gmina Niemce) nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu autobusowi. Ten uderzył w prowadzone przez niego auto. Zginęło trzech pasażerów, których wiózł mężczyzna.
Andrzej B. usłyszał wyrok: 7 lat więzienia, po apelacji zmniejszony do 5. Do tego zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na 10 lat. Zbytnio się tym nie przejął. Po wyjściu na wolność znów siadł za kółko. I w lutym tego roku spowodował kolejny wypadek w Bogucinie. Jedna z ofiar doznała skręcenia kręgosłupa. Znów został skazany.
Teraz puławska prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie ostatniej kolizji spowodowanej po pijanemu przez Andrzeja B. – Z pewnością weźmiemy pod uwagę dotychczasowy sposób zachowania oskarżonego – zapowiada Dariusz Lenard, prokurator rejonowy w Puławach.
Sąd może go skazać na maksymalnie 4,5 roku więzienia i zakazać po raz kolejny prowadzenia auta na 10 lat. Tyle że Andrzej B. z zakazów i kar nic sobie nie robi.
– Tę ostatnią karę bardzo ciężko wyegzekwować – przyznaje Mateusz Gruszczyk z Biura Prawnego Lex Generis. – W Belgii czy Wielkiej Brytanii osoba, która po pijanemu spowodowała wypadek, w trakcie zakazu prowadzenia pojazdów musi się zgłaszać na policję. W Polsce, żeby coś takiego orzec, trzeba wystąpić do sądu z osobnym powództwem. Poza tym osoba, której za alkohol zabrano prawo jazdy, po upływie czasu zakazu może ponownie zdać egzamin. Tymczasem w niektórych krajach najpierw wymagane są szczegółowe testy psychologiczne.