Droga jest tak zryta, że nie mam szans wjechać na swoją działkę, by posprzątać to, co zostało z mojego domu – oskarża Marek Pawłowski. – Zażądam odszkodowania – zapowiada.
– Zobaczcie, droga jest całkowicie zniszczona – wskazuje Pawłowski. – A robotnicy zostawili po sobie stertę gruzu i teraz nawet nie mam jak tego wszystkiego posprzątać. A przecież jakbym chciał sprzedać teraz działkę, to nikt nie kupi jej w takim stanie.
Droga wjazdowa na skarpę została wręcz przeorana przez ciężki sprzęt budowlany, który posłużył do rozbiórki. W jednym z miejsc znajduje się głęboka wyrwa, skutecznie uniemożliwiająca przejazd samochodem. Co cenniejsze rzeczy pan Marek w trakcie rozbiórki wywiózł do znajomych. Stare cegły i gruz robotnicy zostawili jednak na działce. Całość wygląda jak wielkie pobojowisko.
– Moim zdaniem, jak ktoś podejmuje się takich czynności, to odpowiada za to co robi. Będę domagał się odszkodowania za zniszczoną drogę – zapowiada Pawłowski.
Jednak zdaniem urzędników mężczyzna nie ma racji. – Przez tyle lat opóźniał nasze czynności. W tej chwili sam jest sobie winien zaistniałej sytuacji. Nie poczuwamy się do odpowiedzialności za jakieś zniszczenia. My musieliśmy wykonać rozbiórkę zastępczą, a to on zbudował dom bez wymaganych dokumentów – odpowiada Elżbieta Dudzińska, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Puławach.
Dodaje, że jeśli właściciel działki ma jakieś roszczenia, to powinien się z nimi udać do organów ścigania. Marek Pawłowski twierdzi, że zamierza walczyć o swoje.
Właściciel działki w tej chwili nie wie jeszcze, czy będzie odbudowywał dom, czy też sprzeda działkę, żeby spłacić karę nałożoną przez nadzór budowlany. Bo oprócz zapłaty za pracę firmy budowlanej, która dokonała rozbiórki (niecałe 9 tys. zł), mężczyzna musi jeszcze spłacić poprzednio nałożoną na niego karę w celu przymuszenia do rozebrania domu. A to kolejnych 26 tys. złotych.