Rozmowa z dr Romaną Rupiewicz, przewodniczącą Samorządu Mieszkańców w Kazimierzu Dolnym, którego czteroletnia kadencja upłynęła z końcem czerwca.
• Kiedy będą nowe wybory?
– Na razie mamy okres przejściowy, bo konieczna jest zmiana statutu samorządu. Dotychczas działaliśmy na podstawie archaicznych zapisów z 1995 roku, które nie przystają do aktualnych realiów. Burmistrz zgodził się na jego zmianę. Projekt nowego statutu trafi do konsultacji prawdopodobnie jeszcze w sierpniu, a we wrześniu podejmie w tej sprawie uchwałę rada miejska. Na tej podstawie burmistrz będzie mógł ogłosić nowe wybory.
• Będzie pani kandydować?
– Wolałabym, żeby inni sprawdzili się w tej działalności. Mam naturę społecznika i na pewno będę angażować się w istotne dla Kazimierza sprawy, ale wolałabym już tego nie robić z poziomu przewodniczącej samorządu. Zwłaszcza po spotkaniu podsumowującym moje dotychczasowe działania, na którym burmistrz nie podziękował mi nawet za współpracę, a kilku mieszkańców pozwoliło sobie na obraźliwe słowa, zarzucając działanie na własną rękę, bez konsultacji. Oczywiście jest to kłamstwo. Nie jestem niestety w stanie zmusić wszystkich członków zarządu samorządu do działania. Miałam więc wybór: albo nie robić nic, albo część działań prowadzić samodzielnie lub we współpracy z różnymi instytucjami, organizacjami czy też aktywnymi mieszkańcami.
• Jak układała się współpraca z urzędem miasta?
– Współpraca z pracownikami była bardzo dobra, wielu z nich okazało mi wiele wsparcia, np. przy różnych akcjach charytatywnych. Niestety ani w przypadku byłego burmistrza Andrzeja Pisuli, ani obecnego Artura Pomianowskiego nie udało nam się dojść do porozumienia. Nie podobała im się kontrola obywatelska i traktowanie mnie jako przeciwnika, a chodziło przecież o ważne dla Kazimierza i jego mieszkańców sprawy.
• Co udało się zrobić przez te cztery lata?
– Działaliśmy w kilku obszarach. W kontekście spraw społecznych bardzo ważna była m.in. sprawa związana z mieszkalnictwem komunalnym. Deficyt takich mieszkań jest jednym z powodów odpływu młodych mieszkańców, bo nie mają np. szans na wynajęcie czegoś z rynku wtórnego. Bardzo ważne były też kwestie związane z ochroną piękna Kazimierza, o które walczyłam również jako członek Stowarzyszenia Genius Loci. Dzięki temu mogłam być stroną w wielu sprawach, w których samorząd nie mógł działać, bo nie ma osobowości prawnej. Udało nam się m.in. skutecznie zablokować budowę hotelowego giganta przy ul. Krakowskiej.
Walczyliśmy też przeciwko tzw. blokowi rotacyjnemu, który powstał bez uzgodnień konserwatorskich, w obronie drzew i wąwozów, przeciwko sieci 5G. Protestowaliśmy przeciwko montażowi mobilnych parapetów przeciwpowodziowych na Grodarzu, które oszpeciłyby miasto. Przyczyniliśmy się też do wprowadzenia budżetu obywatelskiego.