Czy dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 niepotrzebnie zawiesiła nauczycielkę po tym, jak jeden ze znajdujących się pod jej opieką siedmiolatków niezauważony opuścił budynek? Właśnie zapadł w tej sprawie prawomocny wyrok. Jest niekorzystny dla puławskiej placówki.
Była godz. 11:15, 4 września 2020 roku, gdy nauczycielka puławskiej "dziesiątki" Katarzyna B. , po zajęciach dla dzieci z pierwszej klasy, zaprowadziła je do szkolnej stołówki. Gdy dzieci jadły obiad, jeden z uczniów, Jaś, niepostrzeżenie opuścił pomieszczenie. Ze stołówki poszedł do świetlicy, gdzie zauważył go inny nauczyciel i przekazał pod opiekę kolejnego pracownika szkoły. Następnie siedmiolatek trafił do szatni, gdzie jego rówieśnicy - pod opieką B. przygotowywali się już do wyjścia. Nauczycielka wypuściła dzieci przekonana o tym, że sprzed budynku odbiorą je ich rodzice. Czy tak się faktycznie stało - nie sprawdziła, bo spieszyła się na kolejną lekcję o 11:40.
Siedmiolatek wyszedł bez opieki
Jaś chwilę czekał przed szkołą, ale nikt po niego nie przyjeżdżął, więc postanowił wrócić do domu na piechotę. Domu położonego po drugiej strony Wisły, kilka kilometrów od miasta. Podczas jego wędrówki, pod szkołę przyjechała jego mama. Gdy okazało się, że ani nauczyciele, ani dyrektor, nie wiedzą gdzie się podział jej syn, zdenerwowana zapowiedziała wyciągnięcie wobec szkoły konsekwencji prawnych. Tymczasem idącego ze szkoły Jasia zauważył jego wujek, który zabrał go do samochodu i podrzucił do domu.
Dyrektor szkoły, Małgorzata Tarłowska, kilka dni później o sytuacji z Jasiem poinformowała rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli przy wojewodzie lubelskim. Uznała, że B. naruszyła prawa i dobro dziecka poprzez pozostawienie go bez opieki po zajęciach. Rzecznik wszczął postępowanie wyjaśniające, a następnie dyscyplinarne stwierdzając "uchybienie obowiązkom nauczyciela". Na podstawie informacji od rzecznika, w grudniu 2020 roku dyrektorka zawiesiła nauczycielkę w pełnieniu obowiązków, co oznaczało obniżenie jej wynagrodzenia poprzez wstrzymanie wypłaty dodatków - 16 proc. za wysługę lat oraz 10 proc. motywacyjnego.
Nagana z ostrzeżeniem
Komisja przy wojewodzie uznała B. winną wspomnianego uchybienia wymierzając jej karę nagany z ostrzeżeniem. Karę tę w mocy utrzymała jeszcze komisja odwoławcza. Nauczycielka nie dała jednak za wygraną. W czerwcu 2022 roku Sąd Apelacyjny w Lublinie uznał, że B. jest niewinna, bo ostatecznie Jasiowi udało się bezpiecznie dotrzeć do domu. I że właściwie to żadnego ingorowania jego nieobecności nie było. Innymi słowy, gdyby Jasiowi coś się stało - wtedy uchybienie miałoby miejsce, ale skoro wszystko skończyło się dobrze to nie.
Otrzymując potwierdzenie swojej niewinności, nauczycielka wystąpiła do szkoły o wypłacenie jej 14 161 zł wyrównania za obniżone wynagrodzenie pobierane w czasie zawieszenia jej obowiązkach przez 13 miesięcy. W domyśle - zawieszenia niesłusznego. Dyrektor szkoły wypłaty wyrównania jednak odmówiła tłumacząc to koniecznością zawieszenia wynikającego z trwającego postępowania dyscyplinarnego, a sprawa jak sądziła dotyczyła naruszenia prawa i dobra dziecka.
Zła kwalifikacja i szkoda majątkowa
O utracone pieniądze B. postanowiła zawalczyć przed puławskim sądem, a ten wyrokiem z lipca zeszłego roku przyznał jej rację. Sąd uznał, że dyrektor SP nr 10 otrzymując pismo informujące ją o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego przeciwko B. "nie miała żadnych podstaw" aby stwierdzić, że dotyczyno ono naruszenia prawa i dobra dziecka - za co faktycznie należałoby nauczyciela zawiesić. W piśmie jakie otrzymała od rzecznika wskazano jedynie, że postępowanie dotyczy uchybienia obowiązkom, a to zupełnie inna kwalifikacja czynu. Reasumując, w ocenie sądu zawieszenie było niesłuszne, powódce wyrządzono szkodę majątkową i należy ją zwrócić - ponad 14 tys. zł z odsetkami.
Apelacja odrzucona
Szkoła reprezentowana przez miejskich prawników od wyroku w takim brzmieniu złożyła apelację, ale bez powodzenia. Sąd Okręgowy w Lublinie 6 marca prawomocnie ją odrzucił. Miasto Puławy, jak poinformował nas Marek Kostyra z działu prawnego Ratusza, zasądzoną sumę wypłaciło wraz ze zwrotem kosztów postępowania.
- Cieszę się, że ta sprawa dobiegła końca i miałam podstawę prawną do wypłaty tych pieniędzy - komentuje dyrektor Małgorzata Tarłowska, która samego orzeczenia komentować nie chciała. Podkreśliła natomiast, że w swoim przekonaniu działała zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz mając na uwadze przede wszystkim dobro ucznia.