W sklepie papierniczym radnego Krzysztofa Grzeszyka zakupy robili urzędnicy z gminy Kąkolewnica. Zdaniem Fundacji Wolności, to złamanie prawa i mandat radnego należałoby wygasić. Koledzy z rady uważają jednak inaczej.
Radny figuruje jako właściciel sklepu papierniczo-zabawkowego „Nina” w Międzyrzecu Podlaskim. Lubelska Fundacja Wolności dotarła do faktur z 2020 i 2021 roku, które świadczą, że zakupy na potrzeby gminy realizowali tu urzędnicy i pracownicy szkół podległych samorządowi. Urząd najczęściej kupował rolki i w sumie cztery faktury opiewają na 933 zł. A zakupy trzech szkół samorządowych wynosiły w sumie 400 zł.
A to już wystarczająca przesłanka, zdaniem fundacji, by mandat radnego wygasić. Dlaczego? – Radny Krzysztof Grzeszyk prowadzi działalność gospodarczą pod nazwą Nina, która wykorzystuje mienie gminy Kąkolewnica. Prowadzi sprzedaż w sklepie, w którym dokonywane są zakupy na rzecz gminy – tłumaczy Krzysztof Kowalik z lubelskiej fundacji. Przytacza jednocześnie orzecznictwo sądowo-administracyjne. – Zapłatę należności za wydany towar ze środków budżetu gminy należy zakwalifikować jako prowadzenie przez radnego działalności z wykorzystaniem mienia komunalnego – zauważa Kowalik.
Dlatego fundacja skierowała w marcu wniosek do rady gminy o wygaszenie mandatu Grzeszyka. Niedawno radni zajmowali się tą sprawą. – Kto dokonywał tych zakupów? Czy kiedykolwiek proponował pan urzędnikom lub pani wójt kupowanie w swoim sklepie towarów? – dopytywał radny Piotr Jezierski.
W odpowiedzi Krzysztof Grzeszyk tłumaczył, że te zakupy odbywały się „z wolnej ręki”. – Nikomu nic nie proponowałem, nie podsuwałem umów. Sklep rzeczywiście prowadzę, ale nie dzierżawię go z majątku gminy czy z innych podległych jednostek. Jestem niewinny – stwierdził stanowczo radny. Jednak Jezierski nie dawał za wygraną. – Czy pani wójt i pracownicy byli świadomi ewentualnych skutków takich zakupów?
Okazuje się, że władze gminy raczej nie widziały w tym problemu. – Rzeczywiście kiedyś byłam w Międzyrzecu Podlaskim i przy okazji pracownicy poprosili mnie bym odebrała towar, chyba rolki – stwierdziła wójt Anna Mróz.
Niektórzy radni byli nawet oburzeni wnioskiem lubelskiej fundacji. – To jest kompletna bzdura. Jak można odwołać radnego za to, że ktoś pójdzie do sklepu i coś kupi. To jest chore. Przecież mamy wolny rynek. Czy radny ma tam postawić tabliczkę, że nie obsługuje gminy Kąkolewnica? – dziwił się radny Piotr Czerwiński.
Z kolei sekretarz gminy Marcin Czyżak tłumaczył, że rada „nie będzie nikogo skazywać”. – Rada nie jest kompetentna – ocenił urzędnik.
Wnioskiem fundacji nie przejmował się też przewodniczący rady. – To sprawa drobna, mało znacząca – skwitował Mariusz Majczyna.
W projekcie uchwały odnoszącym się do wniosku fundacji, radni stwierdzili, że „(…) faktycznie dochodziło do wykorzystania mienia komunalnego, jakim są pieniądze gminy, uzyskane przez radnego za sprzedane w sklepie towary, jednakże nie dochodziło do naruszenia zakazu (…), gdyż okoliczności sprawy wskazują, że wykorzystanie mienia nie miało charakteru preferencyjnego, w którym radny odniósłby rzeczywiste korzyści względem innych podmiotów korzystających z tego mienia”.
Poza tym, radni zauważyli, że „zakup przez gminę materiałów codziennego użytku w sklepach radnego następował w ramach wolnej konkurencji i powszechnej dostępności”. – Nie wiem nawet, czy to był promil moich dochodów. To była znikoma ilość w porównaniu z moimi obrotami – dodał jeszcze radny i właściciel sklepu Nina.
Ostatecznie radni nie wygasili jego mandatu. W związku tym, Fundacja Wolności zapowiada, że kieruje teraz swój wniosek do wojewody lubelskiego.