W ostatnim czasie obserwujemy różne zmiany klimatyczne. Nasze drzewostany nie adaptują się do nich tak szybko – rozmowa z Leszkiem Gajusiem, nadleśniczym w Nadleśnictwie Radzyń Podlaski.
• Jak powstało radzyńskie nadleśnictwo?
– Nasze nadleśnictwo powstało z upaństwowienia prywatnych własności w 1944 roku na mocy dekretu PKWN. Swoim zasięgiem obejmowało mniejszą powierzchnię. W 1973 była reorganizacja Lasów Państwowych. Mniejsze nadleśnictwo Turów zostało połączone z Radzyniem Podlaskim. Świętujemy więc w tym roku 50-lecie. Nasze nadleśnictwo posiada walory turystyczne, rekreacyjne. Chcemy pokazać to, co warto zobaczyć, przyjeżdżając do Radzynia. Jesteśmy nadleśnictwem położonym w sumie nie tak daleko od Lublina. Granica południowa naszego nadleśnictwa to rzeka Wieprz/Tyśmienica. Jest to więc jakieś 40 km od Lublina.
• Jak wygląda sytuacja kadrowa waszej placówki?
– W naszym nadleśnictwie zatrudnionych jest 48 osób. Organizacja polega na tym, że mamy 11 leśnictw; w tym jedno leśnictwo szkółkarskie. W każdym leśnictwie zatrudnione są dwie osoby: leśniczy i podleśniczy. Oprócz tego mamy jeszcze posterunek Straży Leśnej, w którym pracuje 3 strażnik ów. Na co dzień dbają o porządek i bezpieczeństwo naszego nadleśnictwa. W biurze zatrudniony jest nadleśniczy, zastępca, inżynier nadzoru, główny księgowy. Istnieje dział administracji i tzw. dział techniczny, w którym pracują specjaliści od różnych działów gospodarki leśnej. Jest specjalista od hodowli lasów, ochrony lasu, stanu posiadania, marketingu, sprzedaży drewna.
• A co skłoniło pana do wybrania takiej ścieżki zawodowej?
– Moja ścieżka leśna jest trochę dziwna. Niektórzy są zaskoczeni, jak o tym opowiadam. Wychowałem się w Lublinie. Wśród moich przodków nikt nie zajmował się zawodowo leśnictwem. Rodzice pochodzą ze wsi. Tata wychowywał się w Jedlance Starej, mama w Glinnym Stoku. Wszystkie wakacje spędzałem u dziadków lub wujostwa na wsi. Zawsze od dziecka ciągnęło mnie do lasu. Nawet poza wakacjami, w Lublinie bywałem nad Zalewem Zemborzyckim i w pięknych lasach wokół miasta. Ciągnęło mnie tam we wszystkie weekendy. Chodziłem tam, poznawałem je. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej, jako dalszy kierunek nauczania wybrałem Technikum Leśne w Biłgoraju. To mi dało takie solidne podstawy zawodowe do tego, żeby być leśnikiem. W t e d y nie liczyła się funkcja, jaką będę pełnił. Marzeniem takiego młodego chłopaka była po prostu praca w lesie na stanowisku leśniczego czy podleśniczego. Później skończyłem Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego, gdzie podniosłem te kwalifikacje. Od 2020 pracuję jako nadleśniczy w Radzyniu. Na początku pracowałem w Nadleśnictwie Lubartów. Przeszedłem wszystkie stopnie tej leśnej kariery zawodowej. W Lubartowie zacząłem pracować jako stażysta, podleśniczy. Później, przez 20 lat pracowałem jako leśniczy w pięknych lasach kozłowieckich. Po stanowisku leśniczego pracowałem jako inżynier nadzoru. 8 lat jako zastępca nadleśniczego.
• Największe wyzwania w codziennej pracy?
– Zawsze jest to dobro lasu. Niestety, w ostatnim czasie obserwujemy różne zmiany klimatyczne. Nasze drzewostany nie adaptują się do nich tak szybko. W ostatnich latach obserwowaliśmy niepokojące zjawiska, choćby gradację różnych gatunków owadów. W przypadku naszych drzewostanów mieliśmy problemy z kornikiem ostrozębnym. Przez kilka lat prowadziliśmy walkę. Występowanie tego kornika było spowodowane osłabieniem drzewostanu przez osłabienie stosunków wodnych. Sosna, która jest naszym gatunkiem panującym, jest bardzo wrażliwa na takie zmiany stosunków wodnych. Naszą rolą jest prowadzić taką gospodarkę leśną, żeby te drzewostany przetrwały dla przyszłych pokoleń. Są to drzewostany gospodarcze – musimy o tym pamiętać – które zostały posadzone przez człowieka 100, 150 lat temu. Nasi dziadowie, pradziadowie zostawili nam piękny majątek. My użytkujemy te drzewostany. Naszym moralnym obowiązkiem jest dążyć do tego, żeby nasze wnuki, prawnuki miały możliwość gospodarowania i zarządzania takimi pięknymi drzewostanami, jakie w tej chwili mamy. To są długofalowe perspektywy. Dążyć do tego, by ten las był nie gorszy niż jest w tej chwili. My, jako Państwowe Gospodarstwo Lasy Państwowe jesteśmy też uzależnieni od tego, co się dzieje na rynku. Naszą główną działalnością jest sprzedaż drewna. Z tego ostatniego możemy finansować zadania związane z ochroną lasu, przyrody, udostępnianiem lasów dla turystów. Przychody ze sprzedaży drewna pozwalają realizować te wszystkie pozostałe działania. Pamiętajmy, że Lasy Państwowe są firmą, która się samofinansuje. Nie jesteśmy dotowani z budżetu państwa, a wręcz odwrotnie: wspieramy go. Pomagamy samorządom, choćby poprzez wpłacanie 2 proc. przychodu ze sprzedaży drewna na fundusz dróg lokalnych.
• Nie wszystkie radzyńskie lasy maja charakter gospodarczy.
– Na powierzchni Nadleśnictwa znajduje się 15 tys. ha lasów, z czego 1 600 ha jest wyłączonych z działalności gospodarczej. To rezerwaty, strefy ochrony rzadkich gatunków ptaków, tereny zalewowe, bagna, gdzie działalność gospodarcza jest nieopłacalna ze względów ekonomicznych. Jednak te lasy są bardzo wartościowe pod względem przyrodniczym.
• Wychodzicie do lokalnej społeczności. Np. radzyńskie I LO od lat włącza się w akcję sadzenie drzew.
– Dużo szkół z naszego powiatu uczestniczy w tej akcji. W tym roku organizowaliśmy dwa takie wydarzenia: sadziliśmy las papieski i „Las pełen energii”. To działania, które mają zmotywować młodzież, społeczeństwo powiatu do sadzenia lasu. Nie chodzi tu o wymiar ekonomiczny, ilościowy, ale o to, by pokazać jak ciężka jest taka praca. Wtedy ci młodzi ludzie mają inne podejście do przyrody, środowiska. Traktują te drzewa z większym szacunkiem, godnością. Wiedzą, ile trzeba włożyć pracy i starania, żeby ten las rósł. Bierzemy udział w radzyńskim Jarmarku Sztuki i Rękodzieła „Kozirynek”, jesteśmy zapraszani na różne festyny. Nasze stoiska edukacyjne goszczą na imprezach. Mówimy wtedy o gospodarce leśnej, lasach na terenie naszego nadleśnictwa, ochronie przyrody.