Rozmowa z aktorką Agnieszką Dygant, serialową nianią
• Już od trzech lat wciela się pani w temperamentną Franię. Jakoś nie widać po pani zmęczenia...
- Nie kręcimy non stop. Spotykamy się kilka razy w roku na zdjęciach do kolejnego sezonu, dlatego nie narzekam na tzw. zmęczenie materiału. Poza tym w serialu pojawia się gościnnie wielu aktorów, i nie ukrywam, że zdarza mi się traktować ich wampirycznie.
• A co to znaczy?
• Frania znana jest z tego, że lubi pakować się w tarapaty. Czy Agnieszka Dygant też?
- Moje prywatne życie jest zdecydowanie mniej spektakularne od serialowego, więc nie ściągam na siebie, jak to ma w zwyczaju moja bohaterka, dziwnych i kłopotliwych sytuacji.
• A nie obawia się pani, że w pamięci wielu widzów już dożywotnio może zostać nianią?
- Jest ryzyko, jest zabawa. A mówiąc poważnie, mam nadzieję, że tak się nie stanie.
• Czy przygotowując się do roli Frani oglądała pani wyczyny Fran Drescher
czyli amerykańskiej Fran Fine?
- Nie. Potem, już w czasie zdjęć, z ciekawości obejrzałam kilka odcinków. Będąc w tym roku na wakacjach w Grecji, przypadkowo włączyłam telewizor i natrafiłam na 147, czyli ostatni odcinek "The Nanny”, który my dopiero nakręcimy zimą. Dziwaczne uczucie. Patrzyłam na Fran trochę jak na siebie. Zobaczyłam też, jak ta nasza historia z "Nianią” się zakończy. I co tu dużo gadać, wzruszyłam się.
• Skąd bierze pani energię do grania tej postaci?
• Popularność panią męczy?
• Dobrze czuje się pani w zatłoczonej i głośnej Warszawie?
• Jak najlepiej pani wypoczywa?
Gazeta Pomorska