Przewrócony stół, trzaśnięcie drzwiami i trzęsąca się ze złości Magda Gessler. Tak zakończył się program "Kuchenne rewolucje” w hrubieszowskiej restauracji "Magistrat”. – W telewizji nie pokazano prawdy – komentuje właścicielka restauracji.
Gessler odwiedziła Hrubieszów w grudniu. Nie spodobało jej się to, że w karcie dań "Magistratu” jest tak dużo potraw. Obok kuchni polskiej można było tam znaleźć: gyros, pizzę czy chińszczyznę. Większość dań również Gessler nie posmakowała. – Mielone jak w czasie II wojny światowej, ¾ bułki ¼ mięsa – tak oceniła kotlety.
Porządki Magdy Gessler w kuchni polegały m.in. na rozrzucaniu zbędnych jej zdaniem produktów po podłodze. Pojawił się też pomysł na zmiany – restauracja miała zrezygnować z różnorodności i zacząć serwować dania tradycyjne dla tego regionu, czyli np.: pierogi, barszcz, kwas chlebowy. Do pomocy Gessler zaprzęgła panie z koła gospodyń, które nauczyły ekipę restauracji gotować pierogi. Podczas pokazowej kolacji wszystko wyszło idealnie. Jedzenie smakowało gościom, a Gessler zachwycała się zmianami.
Po 6 tygodniach, podczas drugiej wizyty w "Magistracie” było już zgoła inaczej. Wprawdzie restauracja nie świeciła pustkami, to frekwencja nie zrobiła wrażenia na Gessler. Powód? W karcie dań znalazła potrawy typu fast food, których miało tam nie być. Kiedy zamawiała potrawy wymyślone podczas poprzedniej wizyty, okazało się, że restauracja ich już nie serwuje.
Magda Gessler wybuchła. – Macie odwagę, więc za tą odwagę zapłacicie – stwierdziła, po czym wywróciła stół z potrawami i z trzaśnięciem drzwi opuściła "Magistrat”.
– Coś może komuś nie smakować, ale to nie powód, żeby zachowywać się tak niegrzecznie i arogancko – mówi w rozmowie z nami Justyna Tywoniuk.
Restauratorka tłumaczy, że nie żałuje tego, że zgłosiła się do programu. – Teraz niech klienci sami sprawdzą i zobaczą, że telewizja nie zawsze mówi prawdę – mówi Tywoniuk.
Dlaczego w karcie nie było kilku dań proponowanych przez M. Gessler? – To były jej autorskie pomysły. Prosiliśmy o przepisy i do dziś ich nie dostaliśmy – rozkłada ręce właścicielka "Magistratu”.
Dodaje, że dania takie jak pierogi, czy barszcz dalej są serwowane. – Tylko, że na tym nie zarobimy. Do nas przychodzi młodzież, która chce zjeść to, czego nie ma w domu. Od rana sprzedaliśmy już 23 zapiekanki i 7 pizz – mówiła nam w piątek w południe.