

Nowe boiska, dobrze wyposażone pracownie i zdolni nauczyciele nie wystarczą. Do utrzymania istniejącej sieci szkół i przedszkoli w Puławach potrzebni są uczniowie. A dzieci w mieście rodzi się coraz mniej, co może zmusić samorząd do trudnych decyzji.

W zeszłym roku w Puławach urodziło 208 dzieci, które biorąc pod uwagę 20-osobowe oddziały, zmieściłyby się w raptem 10 klasach. Tymczasem w mieście działa 9 miejskich, publicznych szkół podstawowych:
• SP nr 1 • SP nr 2 • SP nr 3 • SP nr 4 • SP nr 5 • SP nr 6 • SP nr 9 • SP nr 10 • SP nr 11, a także kilka placówek prywatnych, jak SP "Klasyk", szkoły specjalne, czy integracyjne. Do tego dochodzi 12 miejskich przedszkoli oraz szereg prywatnych.
Taka sieć najpewniej byłaby w stanie przyjąć nawet tysiąć dzieciaków w jednym roczniku. Jej utrzymanie to od lat największa pozycja w puławskim budżecie. W tym roku tylko na wynagrodzenia i składki pracowników oświaty miasto wyda ponad 116 milionów zł, a utrzymanie miejskich placówek będzie kosztować ponad 150 milionów zł. Rządowa subwencja, jak twierdzą samorządowcy, nie pokrywa nawet połowy tej sumy.
Jak w związku powinna zostać zreformowana oświata? Pod koniec marca na biurku prezydenta pojawił się raport przygotowany przez zewnętrzną firmę. Audytorka po analizie istniejącej sieci szkół, przedszkoli, danych finansowych i demograficznych wskazała rozwiązania, o których władze Puław otwarcie mówić nie chcą. Przyznają natomiast, że w przyszłości od trudnych decyzji uciec będzie trudno.
- W dłuższej perspektywie sama demografia wymusi na nas jakieś ruchy odnośnie ilości przedszkoli. Przy tej ilości dzieci w mojej ocenie w dłuższym okresie nie będziemy w stanie utrzymać dwóch z nich. I będziemy musieli zastanowić się nad funkcjonowaniem w dalszym okresie przynajmniej dwóch szkół podstawowych - mówi nam wiceprezydent Puław, Grzegorz Nowosadzki.
Mowa jest zatem o łącznie czterech publicznych placówkach, którym grozi zamknięcie. Samorządowcy na razie nie chcą nikogo "typować" do likwidacji. Według audytu, jedną z nich jest SP nr 5 działająca wspólnie z III LO w ZSO nr 2 im. F. D. Kniaźnina. - To mała szkoła, a liceum mogłoby podlegać starostwu powiatowemu, gdyby nastąpiło jego przekazanie - wskazuje wiceprezydent, jako jeden z potencjalnych sposobów rozwiązania problemu, który wynika z zakończonego w marcu zewnętrznego audytu.
Wcześniej przez wiele lat także na forum miejskiej rady mówiło się o potencjalnym połączeniu szkół podstawowych nr 3 i nr 10 zakładającej przeprowadzkę uczniów i nauczycieli z ul. Jaworowej na ul. 6 Sierpnia. Wygląda jednak na to, że audytorka w pierwszej kolejności wskazała na puławską specyfikę, jaką jest prowadzenie przez nieduże miasto powiatowe dwóch zespołów szkół średnich (ZSO nr 1 i ZSO nr 2), co zwykle jest domeną powiatów.
Konkluzje płynące z tych zewnętrznych analiz lokalne władze na razie sugerują czytać z dystansem, przypominając o tym, że Ratusz nie jest zobligowany do ich wcielania w życie.
- Nad rekomendacjami płynącymi z tego dokumentu możemy się teraz pochylić, zastanowić nad rozwiązaniami systemowymi. Ale prawnie nie jest możliwe, żebyśmy te założenia przyjęli. Likwidacja szkół to proces uzgadniany ze związkami zawodowymi, ze środowiskiem, z kuratorium oświaty - tłumaczy Nowosadzki, sugerując, że do ewentualnych decyzji droga jeszcze daleka.
Mimo to, rozmowy z dyrektorami, jak przyznał, już się zaczęły. Przed puławskim samorządem także kolejne posiedzenia komisji oświaty, które mają być poświęcone m.in. zmianom systemowym.
- Naszym największym problemem jest brak dzieci. Jeśli ich nie będzie, możemy opowiadać różne rzeczy, szukać rozwiązań, ale nie jesteśmy w stanie utrzymywać pustych obiektów. Naszym celem będzie utrzymanie wysokiego standardu nauczania oraz optymalizacja kosztów, która tak czy inaczej w dłuższym okresie nas czeka - przyznaje nasz rozmówca.
