

Wysyłanie drogą urzędową kierowanych do radnych rady powiatu puławskiego ulotek wyborczych Rafała Trzaskowskiego zostało uznane przez starostę puławską Teresę Gutowską za zgodne z prawem. Tym samym komisarz wyborczy nie zostanie o tym fakcie poinformowany.

We wtorek (8 kwietnia) ukazała się odpowiedź na interpelację radnego Marka Wocha z klubu Prawa i Sprawiedliwości rady powiatu, który zadał staroście szereg pytań dotyczących rozsyłania przez urzędników na skrzynki radnych ulotek wyborczych "Samorządy Naprzód" - finansowanych przed komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego. Radny Woch pytał między innymi o bezstronność publicznej administracji i zakaz agitacji politycznej w urzędach.
Wyborcza niespodzianka na skrzynkach
Przypomnijmy: na początku marca na skrzynki mailowe wszystkich 23 radnych rady powiatu puławskiego przyszła rozesłana przez biuro rady korespondencja - imienne listy zachęcające do głosowania w najbliższych wyborach prezydenckich na kandydata Platformy Obywatelskiej, Rafała Trzaskowskiego.
Listy były materiałem wyborczym, częścią wspomnianej wyżej akcji "Samorządy Naprzód" sfinansowanej przez komitet. Mimo to puławscy urzędnicy z al. Królewskiej przesłali je na skrzynki adresatów radnych powiatowych. Tym samym sztab kandydata PO w skali całego kraju mógł dotrzeć do tysięcy radnych. I to bez znajomości ich adresów mailowych. W kolportażu ulotek pomogły same urzędy, które dysponowały tymi danymi.
Transparentność ponad wszystko
Co na to władze powiatu puławskiego? Czy nie doszło do naruszenia art. 108 prawa wyborczego zabraniającego agitacji w urzędach? Jak tłumaczy starosta Teresa Gutowska z PO, gdyby listy z materiałami wyborczymi nie zostały przekazane radnym przez odpowiednie biuro, byłoby to "działaniem nietransparentnym".
- Pojęcie to co do zasady odnosi się do przejrzystości i otwartości (...) a nie w działaniach służących zatajaniu i przemilczaniu określonych faktów czy zdarzeń - przekonuje. Innymi słowy, postawa puławskich urzędników sprawiła, że start Rafała Trzaskowskiego na urząd prezydenta przed radnymi nie został zatajony, podobnie jak inne informacje przygotowane przez jego komitet.
Urzędnicy weryfikować nie będą
- Pracownicy ds. obsługi rady powiatu nigdy nie oceniali treści przekazywanych pism i nie zmieniali (nie pomijali) ich adresata - zaznacza starosta, zwracając uwagę na wypracowane jeszcze w poprzedniej kadencji zwyczaje dotyczące obsługi korespondencyjnej. Dotychczas, nie licząc dokumentów, były to na ogół zaproszenia na wydarzenia kulturalne czy patriotyczne. Materiały wyborcze pojawiły się najpewniej po raz pierwszy. Czy zatem złamano prawo wyborcze, a dokładniej art. 108?
- (...) absolutnie nieuprawniona jest próba wykazywania, że przekazana korespondencja imienna stanowi dopuszczenie do agitacji wyborczej na terenie urzędu. W każdym innym przypadku jaki może zaistnieć w przyszłości podlegli mi pracownicy nie będą dokonywali kwalifikacji czy imienne pisma skierowane do radnych powiatu stanowią materiał wyborczy, czy też pismo ma inny charakter niż materiał wyborczy. Absolutnie wyrażam jednak sprzeciw, aby w działaniu pracowników podległych staroście puławskiemu doszukiwać się znamion prowadzenia agitacji, w szczególności poprzez przekazanie imiennego listu, jaki został przesłany (...) - pisze Gutowska.
Wysłać wolno wszystkim?
Jak wylicza Teresa Gutowska, w budynku starostwa nie było "klasycznych form prowadzenia kampanii wyborczej", jak wieszanie plakatów, banerów, czy wynajmowanie pomieszczeń urzędu kandydatom.
A zgodnie z obowiązującą polityką informacyjną, biuro przekazuje radnym "wszelką korespondencję, której są adresatami". Starosta zapowiedziała ponadto, że urzędnicy nie będą weryfikować treści pod kątem potencjalnego naruszania zakazów agitacji. To oznacza zielone światło dla wszystkich komitetów wyborczych, które chciałyby dostarczyć ulotki samorządowcom korzystając z pomocy urzędników.
- W zaistniałej sytuacji nie znajduję podstaw dla informowania organów wyborczych o przesłanym piśmie - wskazała starosta. Tym samym komisarz wyborczy o materiałach, które kolportowali urzędnicy, nie zostanie powiadomiony.
Radny: wiedzieli, co robią
Tymczasem radny Marek Woch takich tłumaczeń nie przyjmuje: - Rozumiałbym, gdyby to były zaklejone koperty, które biuro przekazuje radnym, nie znając treści. Ale tutaj te listy były przecież skanowane i wysyłane mailem. Pracownicy doskonali wiedzieli, że są to materiały wyborcze. Według mnie ewidentnie doszło do złamania prawa, kodeksu wyborczego. Szkoda, że właściwe organy, które mają komptenecje, by to ocenić, nie zostaną powiadomione - mówi nam autor interpelacji.
Woch zgodził się natomiast ze starostą co do jednego: że część odpowiedzialności za to, co się stało, spoczywa na komitecie wyborczym Rafała Trzaskowskiego. Starosta w swoim liście wyraziła nadzieję, że komitet ten, zanim wysłał swoje listy "dokonał stosownej analizy ich charakteru" oraz "trybu w jakim zostaną przekazane do adresatów pełniących funkcje publiczne pod kątem zgodności z prawem (...)".
